piątek, 31 maja 2013

16

Przez półtora miesiąca próbowałem jakoś dotrzeć do Any, bezskutecznie, przychodziłem pod dom, dzwoniłem, krzyczałem, pisałem...nic głucha cisza. Jakim byłem idiotą dając się ponieść. Tyle razy wmawiałem sobie, że przecież osiągnąłem swój cel, spałem z nią. Ale nie teraz to mi nie wystarcza, jak głupi zakochałem się w niej. Siedziałem w kuchni i użalałem się nad sobą kiedy przyszedł Marco.
- I co? - spytałem z nadzieją
- Nic - wzruszył ramionami - Paula mówi, że Ana ma depresje, jak byłem u nich to oglądała jakieś romansidła i płakała, a Paula mówi, że nigdy wcześniej jej się to nie zdarzało, do tego strasznie schudła, zemdlała nam w kuchni, a potem poleciała do łazienki zwrócić to co udało jej się zjeść. Za tydzień ma umówią wizytę u lekarza. Mario, coś ty narobił - złapał się za głowę i usiadł na krześle. - Masz szczęście, że powstrzymuje Paule od przyjścia tutaj, bobyś nie żył.
- Może ją przyślij - zaproponowałem, spuszczając głowę
- Przestań - poklepał mnie po plecach

~`*~`


Od miesiąca czuje się strasznie, praktycznie jestem uziemiona w domu, oczywiście straciłam przez to pracę. Przed tygodniem przyjechał wuj Antoni, kiedy mnie zobaczył zaczął lamentować i szykować bejsbola na Mario, jakoś udało mi się go powstrzymać. Jutro mam wizytę u lekarza, ale już dzisiaj chciała sprawdzić swoje obawy, poszłam więc do apteki, nie ja nie poszłam, ja wyślizgnęłam się niezauważona z domu. Gdy wróciłam zamknęłam się w łazience. Te cholerne 3 minuty... Siedziałam na wannie i tupałam nogą tracąc cierpliwość, czas minął spojrzałam na mały prostokącik.
Byłam w szoku, dwie małe kreski, sprawiły, że słowa "Nie chcę mieć z nim nic wspólnego" odeszły w niepamięć. Los chciał, żebym jednak miała z nim coś wspólnego...dziecko.
Położyłam się na łóżku i myślałam, co teraz ze mną będzie. Czy powiedzieć mu, że będzie ojcem? Chciałam to zrobić, ale coś mnie powstrzymywało, przespałam cały dzień, wieczorem zeszłam na dół, aby zjeść kolacje, chcąc nie chcąc muszę jeść dla dziecka. Męczyłam się niemiłosiernie z jedzeniem, ale jakoś poszło, Paula patrzyła na mnie z politowaniem, nie cierpiałam tego wzroku. Dobrze wiem, że chce być teraz z Marco, ale nie ta uparta chce mnie pilnować, jestem duża nic mi nie będzie.
- Idź do niego - powiedziałam
- Zostanę z tobą - upierała się
- Idź, ja i tak zaraz idę spać, obiecuje nic mi nie będzie, jak już zadzwonię, obiecuje - uśmiechnęłam się
- No dobrze, ale zadzwonię do Antoniego, żeby szybciej przyjechał - powiedziała wstając, a ja przekręciłam oczami.
Rano pierwszy raz od dawna ubrałam się jak człowiek i umalowałam, położyłam sobie laptopa na kolana i czytałam, co robić, aby dziecko było zdrowe. Przypadkowo, czy też nie weszłam na portal plotkarski.
"Mario Goetze wrócił do Kate!"
Ten właśnie tytuł zaważył na tym iż Mario nie dowie się, że jest ojcem. Patrzyłam na jego zdjęcia, uśmiechnięty kroczył przez ulicę z tą cała Kate. Jeśli jest szczęśliwy teraz ja nie będę tego psuła.
- Co jest słońce - przytuliła się do mnie Vico
- Wyprostowałaś włosy? - spojrzałam na nią
- No dla ciebie - uśmiechnęła się - Zbieraj się jedziemy do lekarza i żadnego nie - pociągła mnie za rękę. Wizyta trwała godzinę, na koniec kazałam wyjść przyjaciółką, lekarz wtedy potwierdził mój stan i zapisał witaminy, wyszłam z gabinetu, a one wlepiły we mnie pytające spojrzenie.
- Nie tutaj - powiedziałam tylko i skierowałam się w stronę wyjścia, kiedy doszliśmy do domu siedział tam wuj Antoni...cóż on też musi wiedzieć.
- I co jest? - spytał wuj
- Nie chciała nam powiedzieć - skwitowała Paula
- Poczekajcie tu zaraz wracam - powiedziałam i poszłam do pokoju po test, rzuciłam go na stół
Muzyka
- Nie, nie, nie, nie, nie - powiedział wuj kręcąc głową
- Że z Mario? - spojrzała Vico
- Nie sama ze sobą - przekręciłam oczami
- Marianno! Ale dzisiaj przyjeżdżają twoi rodzice, oni nas zabiją, twoja matka mnie udusi - zaczął lamentować wuj, a ja siedziała spokojnie - Może nie jest za późno! Zamówię samolot do Kambodży, albo do RPA, tam nas nie znajdą - myślał głośno wuj
- Lepiej do Hanalulu - skwitował Kuba stojąc w drzwiach
- Słyszałeś? - westchnęłam
- Tak - powiedział podchodząc do mnie i przytulając - Pomożemy ci - uśmiechnął się
- Dzięki - wyszeptałam, zaraz się wyprostowałam i spojrzałam na wszystkich zebranych - On nie ma się dowiedzieć - zastrzegłam, a wszystkim zrzedły miny
- Ale... - zaczął Kuba
- Nie Kuba, żadne ale... Jeśli mu powiecie, ja wyjadę w bliżej nieokreślone miejsce i mnie już nie zobaczycie - zagroziłam
Później przyjechali rodzice, zaczęło się niewinnie, wspólny obiad zwiedzanie Dortmundu, aż wreszcie powiedzenie prawdy, miny ojca do końca życia nie zapomnę. Paula siedziała w kącie nie wiedząc, co zrobić.
- Paula dlaczego jej nie pilnowałaś - zawył jej ojciec, spojrzałam na niego złowrogo
- Przecież to nie jej wina, tylko moja - dostosowałam się do jego tanu głosu, moi rodzice siedzieli na kanapie nic nie mówiąc, aż wreszcie tata przemówił.
- Marianno, zaufaliśmy ci, a ty... - zrobił przerwę i nie dokończył
- Przepraszam - załkałam
- Pakuj się jedziesz z nami do Polski - oznajmił i wyszedł, usiadłam obok Pauli i schowałam twarz w dłoniach.
- Ana... - powiedziała niepewnie Paula
- Spokojnie, poradzę sobie ty zostań masz dla kogo - ucałowałam ją - Vico pilnuj jej, żeby nie popełniła tego błędu, co ja... - uściskałam ją i poszłam się spakować, pa Dortmund, witaj Polsko.

Z każdym miesiącem mój brzuszek stawał się większy, rodzice truli mi ile im fabryka dała, wiem, że chcieli dobrze, ale powoli tego nie wytrzymywałam. Czasem ratowała mnie Paula, Kuba z Agatą i Oliwią, czy Vico z Pedro. Myślałam, co będzie ze mną i małym... tak minęło już tyle miesięcy, że wiem jaka to płeć. Leżałam na kanapie oglądając losowo wybrany mecz, akurat leciała liga holenderska, aż zadzwonił mój telefon.
-` Halo
-` ANAAAAAAAA - wykrzyczał Kevin do słuchawki, spojrzałam na numer, przecież wyświetla mi się numer wujka Antoniego
-` Hej - uśmiechnęłam się sama do siebie, brakuje mi go
-` Dlaczego tak znikałaś! Minęło już pół roku z haczykiem, a ty nie dajesz znaku życia, porzuciłaś mnie - zapytał rozżalony
-` Przepraszam musiałam
-` Przyjeżdżaj wezmę cię pod swój dach, wywalimy Santane i łóżko będzie twoje!
-` Nie mogę przyjechać - zarzekałam się
-` Ana?
-` Tak
-` Numer domu 46? - zapytał, a ja zrobiłam wielkie oczy
-` Ale kogo? - udawałam głupią, choć doskonale wiedziałam, że chodzi mu o mój adres
-` Twój!
-` Skąd ty to... - w tym momencie usłyszałam krzyk wujka po drugiej stronie
-` A no ukradłem Antoniemu telefon, bo ode mnie nie odbierasz, a teraz tak przypadkiem mu szafę rozwaliłem i ułożyłem wykładzinę z jego kartek, a tam znalazłem twój adres, więc spodziewaj się nas jutro - oznajmił i się rozłączył, jaka była moja panika po jego ostatnim zdaniu, on tu przyjedzie, przepraszam czy on powiedział NAS?! W sensie kto jeszcze?! Postanowiłam spać u koleżanki, nie pokaże im się przecież w takim stanie, ktokolwiek przyjedzie. Gosia mieszkała trzy domy dalej więc będę miała widok na wszystko, rano zgodnie z zapowiedzią przed moim domem zawitał samochód, wysiadł z niego Kevin i Mitchell. Stałam w oknie i patrzyłam jak stoją u moich drzwi, niestety najpierw robię potem myślę, odsłoniłam firanę i przypatrywałam się im, nie zdając sobie sprawy, że z moim brzuchem tak szybko się nie schowam i na moje nieszczęście zauważyli mnie, Gosia poszła im otworzyć drzwi.
- Aaaa...Aana? - zająknął się Kevin widząc mnie, na ich widok wybuchłam płaczem, ah te hormony. Mitchell podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Cii wszystko będzie dobrze - wyszeptał mi gdzieś we włosy
- Ta jasne - powiedziałam bez przekonania
- Że tu jest dzidzia? - zapytał tępo Kevin, a ja w odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego, tak bardzo brakowało mi tego debila.

Trzeba powiedzieć, że od pierwszej wizyty Kevina z Mitchellem w Polsce, to oni byli najczęstszymi gośćmi u mnie, Kevin był tak zafascynowany wielkością brzucha, że kład się obok mnie i rysował na nich obrazki, powiedział, że od małego będzie go uczyć wszystkiego więc po ich wizycie miałam na brzuchy rozrysowane wszystkie możliwe schematy. Przyszedł czas porodu, męczyłam się sześc godzin, aż mały Kuba, zechciał zawitać na świecie. Byłam prze szczęśliwa, mały był śliczny i co najważniejsze zdrowy.


- Ana myślisz, że Marco pożyczy mi Paule na dziewięć miesięcy, żeby mi takiego skonstruowała? - spojrzał się na mnie z nadzieją, a ja parsknęłam
- Obawiam się, że nie - zaśmiałam się
- A może ty się skusisz? - usiadł obok mnie i przyglądał się maleństwu
- Niee, niee jeden mi wystarczy - zaparłam się
- A może jednak? - poruszył brwiami, a ja rzuciłam go poduszką
- Kuba kim będziesz? Bramkarzem, obrońcą, napastnikiem, a może pomocnikiem? - spojrzał na małego
- Ja jestem pomocnikiem, więc mój przyszły chrześniak też będzie - powiedział Kuba wchodząc na salę
- Nie wiadomo czy twój chrześniak, zawsze Ana może zmienić na lepszy model - wypiął pierś
- Że na kogo? - spojrzał na niego
- Na mnie - wyszczerzył się - A może zrobimy tak, że będzie paru ojców chrzestnych, no wiesz jak na ślubie są druhny to tak na chrzcinach będą tatuśkowie chrzestni - zaproponował, a ja się zaśmiałam
- Wy już dajcie jej spokój - weszła na salę Agata - Ale już precz, muszę z nią porozmawiać - wygoniła ich i usiadła naprzeciwko mnie - Zdecydowałaś się? - spojrzała na mnie
- Tak - odpowiedziałam pewnie i spojrzałam na małego Kubę
_______________________________________________________________________________________________
Tak wiem, z lekka przy nudnawy, przepraszam.

wtorek, 28 maja 2013

15

Nie wiem jak, ale po bitwie na ciasta znalazłem się razem z Aną w mojej sypialni, zaczęliśmy się całować, zrzucać ubrania, nie mogłem się powstrzymać, całowałem ją po całym ciele,a ona nie stawiała oporu, wyłączyłem całkowicie myślenie. Kiedy wylądowaliśmy już na łóżku, urwał mi się film, ale łatwo się domyślić, co było dalej...chociaż byliśmy tak pijani, że nic nie jest pewne, a może zasnęliśmy? Może nic się nie wydarzyło? Nie pamiętam...

~`*~`

Pobudka, najgorsze co może być gdy dręczy cię kac. Otworzyłam powoli oczy i zorientowałam się, że nie jest to pokój gościnny w którym miałam spać, na dodatek ktoś wypuszczał ciepłe powietrze w mój kark. Odwróciłam się i zobaczyłam Mario.
- Dzień dobry - powiedział zachrypniętym głosem i wlepił we mnie swój wzrok
- Cześć - powiedziałam niepewnie i zajrzałam pod kołdrę, by sprawdzić swoje przeczucia - O matko jesteśmy nadzy! - wypiszczałam,a ten zatknął mi buzię i zaczął się śmiać. Nie no nie tak miał się zacząć mój "związek" z Mario, o ile może to tak nazwać.
- Spostrzegawcza jesteś nie ma co - pokazał mi język
- Dobra - usiadłam szybko, co skutkowało bólem głowy - Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że ze sobą spaliśmy
- Na ziemi szczególnie - zaśmiał się pokazując porozrzucane ubrania
- Nic się nie stało, byliśmy pijani, to nic nie zmienia nie? - spojrzałam na niego
- Jak nie- oburzył się - Myślałem, że teraz będziemy razem - skwitował rozbrajająco, biłam się sama ze sobą zrywając się do wstania następnie z tego rezygnując, wreszcie zostałam i przytuliłam się do klaty Mario, chowając w niej głowę - To znaczy tak? - zapytał, a ja tylko pokiwałam twierdząco głową.
Na śniadaniu czułam się nie zręcznie, Paula od razu wlepiła we mnie swoje pytające spojrzenie, lecz przez całe śniadanie nie odezwała się ani słowem.
- Więc jesteście razem? - zapytał wreszcie na pewno zniecierpliwiony tą ciszą Reus, Mario wziął ogromnego gryza bułki i pokiwał twierdząco głową
- No to świetnie! - zapiszczała Paula, a ja przymrużyłam oczy, bo kac mnie męczył - Sorry - dodała, gdy tylko zobaczyła moją reakcje, po śniadaniu czas na rozstanie, założyłam ciemne okulary i wyszłam z Mario przed dom gdzie miała czekać taxi.
- Co dzisiaj robisz? - spojrzał na mnie
- Nie mam nic konkretnego w planach, chociaż Vico przylatuje, pewnie streści całą podróż poślubną
- Baby - westchnął, a ja dałam mu kuksańca - Ja dzisiaj wyjdę na imprezę z Marco, taką wiesz męską - wypiął do mnie pierś,a ja się zaśmiałam.
- Dobra, dobra - pokazałam mu język, a ten zaczął mi się przyglądać - Co? - spytałam zniecierpliwiona
- Ale ty masz kaca - skwitował
- Ty też - powiedziałam, zaczął zbliżać swoją twarz do mojej, aż wreszcie złożył na moich ustach pocałunek, kierowca taxi przerwał go nam, odkleiłam się od Mario i pobiegłam do samochodu.



Dopiero, co lepiej się poczułam i wszystko do mnie doszło, wparowała do domu Vico.
- Gdzie Antonio! - powiedziała zdyszana
- Jak zwykle wujka nie ma, przyjedzie za miesiąc może dwa, zależy kiedy moi rodzice, wreszcie wparują z wizytą. A co od niego chciałaś? - spojrzałam na nią
- Zakopać za tą przemowę na ślubie, jak mógł wspomnieć o więzieniu - skrzywiła się
- Cały on - skwitowałam
- A no zapomniałam CZEŚĆ! - zaśmiała się i mnie wyściskała. Po czym zrobiliśmy sobie coś do jedzenia i picia i rozsiedliśmy się na kanapie, w międzyczasie dołączyła do nas Paula, ale tylko na chwilę, bo obiecała popilnować mała Oliwie. Kiedy już zdałyśmy sobie relacje z dni, których się nie widzieliśmy zachciało nam się imprezy, nie liczyło się to, że dopiero wyszłam z kaca, Vico się nie odmawia. Nie mówiąc nic nikomu wyszliśmy na miasto, ubrana w odblaskowe stroje, a co!

Weszliśmy do zatłoczonego klubu, który nam się bardzo spodobał, zaczęliśmy od paru kolejek, ale wszystko z umiarem, nie chciałam jutro iść do pracy z kacem, tak właśnie wreszcie zawitam w pracy. Potem odstawialiśmy dzikie tańce, których nie jestem wstanie opisać, taki damski wieczór też jest dobry, szkoda tylko Pauli, która siedzi teraz z Oliwią. Przez chwilę myśli zakrzątał mi Mario, gdzie jest? Czy bawi się tak dobrze jak my? Aż nie zobaczyłam Kevina, podeszłam się przywitać, jak zwykle uśmiechnięty.
- Z kim jesteś? - próbowałam przekrzyczeć muzykę
- Z Mario i Marco - odpowiedział, zaczęłam rozglądać się po sali, nagle zobaczyłam kogoś podobnego do Mario obściskującego się z jakąś laską, nie to nie może być on. - A gdzie oni są? - zapytałam Kevina
- Marco poszedł po drinki, a Mario... - rozejrzał się - Ooo tam, jego była dziewczyna przyjechała - wskazał na obściskujących się, ręce mi się załamały i wściekła wyszłam z klubu, przechodząc obok niego, nie zauważył mnie był zajęty wpychanie języka do buzi tej laluni. Jaka byłam głupia.

Biegłam przed siebie, słyszałam za sobą Vico. Sorry Vico, ale chce jak najszybciej być w domu, nie zatrzymam się. Wleciałam do domu, rzucałam wszystkim czym popadnie, Vico najwidoczniej poleciała po Paule, przyszyły mnie uspokoić, a ja przeszłam w fazę dół. Zesunęłam się po ścianie i zaczęłam szlochać, dziewczyny nie wiedząc, co zrobić usiadły po obu stronach i mnie przytuliły. Tego potrzebowałam, żadnych "wszystko się ułoży", po prostu, żeby były. Usnęłam na kanapie w salonie. Rano ktoś natarczywie dobijał się do drzwi, owinięta w koc, poszłam otworzyć natrętowi, żeby ludzi nie pobudził.
- Marianna! - wykrzyczał gdy tylko otworzyłam drzwi, ja w odpowiedzi je zamknęłam z powrotem. - To nie tak!
- Mhm, a jak? - powiedziałam łamiącym głosem - Wpadło jej coś do buzi, a ty musiałeś językiem jej to wyjąc? - ironizowałam
- Wybacz mi! - powiedział po chwili ciszy
- Nie chcę cie nigdy więcej widzieć! Masz zniknąć z mojego życia, osiągnąłeś swój cel, więc spierdalaj! - wykrzyczałam i pobiegłam na górę. Choć Paula spotyka się z Marco to nie znaczy, że on musi tu przychodzić, byłam głupia myśląc, że się zmienił. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego!

____________________________________________________________________________________
Kolejny w piątek

piątek, 24 maja 2013

14

Smacznie spałem, kiedy usłyszałem dźwięk tłukącego się szkła, a potem jak ktoś mnie przygniata. Otworzyłem oczy szeroko i spojrzałem najpierw w bok, gdzie stał Mitchell, a przed nim potłuczona lampa,
potem skierowałem głowę w dół gdzie ktoś na mnie leżał tym kimś była Ana, która jakby nigdy nic leżała na mnie.
- To jest napad nie ruszaj się! - zaśmiała się, a Mitchell się ulotnił, spojrzałem na zegarek i uświadomiłem sobie, że spałem tylko dwie godziny, przetarłem oczy i uniosłem Anę w powietrze.
- Jesteś bez serca - skwitowałem
- Nie wiesz, że zakładnicy nie mają nic do gadania - spojrzała na mnie
- A ty przypadkiem nie miałaś mieć jakiegoś kaca? - zmierzyłem ją wzrokiem, przecież ona tyle w siebie wlała wczoraj...znaczy dzisiaj i nic po niej nie widać.
- Daj spokój słońce - wyszczerzyła się
- Słońce?! Kim jesteś i co zrobiłaś z Ana? - opuściłem ją na dół obok siebie
- Chciałam być miła - udawała obrażoną
- A będziesz na tyle miła i dasz mi jeszcze trochę pospać? - odwróciłem głowę w jej stronę, pokiwała twierdząco głową, tylko zamknąłem oczy zaczęła jeździć po moim policzku. - Co ci odbija? - spytałem wciąż z zamkniętymi oczami
- Nicccc - przeciągała, poczułem jak wstaje, pociąłem ją za rękę i przygarnąłem do siebie
- Dobranoc - wymruczałem jej we włosy, i znów przez nią nie mogę spać, co się działa takiego na ślubie, że Ana nie ma ochoty mnie zabić? Nie mam pojęcia...moje rozkminy przerwał sen.

~`*~`

Wpatrywałam się w Mario kiedy spał, robił tak słodkie miny, śmiałam się sama do siebie uświadamiając, sobie moją głupotę, najpierw go zbywam, żeby potem zauroczyć się w nim? Nie to jeszcze nie zakochanie...tak mi się chociaż wydaje. Wczoraj patrząc na szczęśliwa Vico i Pedro, i zapatrzonych w siebie Marco i Paule, zrozumiałam, że ja też tak chcę. Chcę, żeby ktoś mnie przytulił, pocałował, kogoś kogo mogę być pewna. Czy tym kimś jest Mario? Nie mam pojęcia, ale może warto spróbować.


Po śniadaniu spotkałam się z Paulą w holu, minę miała taką, jakby mi zaraz miała powiedzieć, że jest w ciąży, ale nie. Oznajmiła, że chłopcy planują imprezę, a ona ma ich już serdecznie dość. Oparła głowę o moje ramię i przysypiała.
- Hej moje piękne! - wyskoczył Mario
- Jeszcze raz tak się zadrzesz, a zębów nie masz - pogroziła mu Paula
- Ja tu komplementuje cię, że jesteś piękna, a ty mi grozisz? - oburzył się
- Właśnie tak - spojrzała na niego
- Pewnie komplementujesz, bo coś chcesz więc dalej mów - ponagliłam go
- Chwilę, poczekam na Reusa - oznajmił
- Witam piękne - podszedł Marco
- Kolejny - westchnęłam
- Ej piękne było moje, znajdź sobie inne słowo - szepnął do Marco Mario i myślał, że nie słyszymy.
- A więc... - zrobił przerwę Marco - jutro jest u nas impreza
- Wiemy - powiedziałyśmy równo z Paula.
- No i zastanawialiśmy się, czy przenocujecie u nas - spojrzał się na nas Mario
- Paula oni coś ewidentnie kombinują - powiedziałam
- Ależ nie rączki przy sobie - zaparł się Marco
I tak sprzeczaliśmy się do obiadu.
- Ana wyjdziemy gdzieś? - spojrzał na mnie błagalnie Mario
- Czemu nie - wzruszyłam ramionami, widziałam zdziwienie wymalowane na jego twarzy, ale też to jak się cieszy. Może on już nie jest tym Mario sprzed kawiarni, łamaczem serc? Może się zmienił?

Ubrana w zwiewną sukienkę czekałam na Mario, myśli plątały mi się po głowie pisząc różne scenariusze. Ciszę przerwał mi Kevin.
- Ana mamy problem! - wymachiwał łapskami
- Jaki? - spojrzałam na niego
- No, bo wczoraj trochę wypiłem
- Tak wiemy Kevin - przewróciłam oczami
- No i piłem z Mitchellem
- I co związku z tym? - spojrzałam wyczekująco
- I teraz wszyscy mówią, że jestem jego żonem! - zawył, a ja parsknęłam
- Jak już to żoną - uśmiechnęłam się
- TO JESZCZE GORZEJ! - załamał ręce - Będę musiał dzieci rodzic, a potem te rozstępy! Jestem za młody! - chlipał, a ja z trudem powstrzymywałam śmiech
- A mieliście już noc poślubną? - spojrzałam poważnie
- A liczy się to jak ja spałem w wannie, a on na stole na tarasie? - spytał z nadzieją
- Liczy - oznajmiła, a on wybuchł płaczem, nie mogłam go dalej męczyć, trzeba chłopaka uświadomić. - Kevin - powiedziałam spokojnie
- Wiem, wiem nie zaprosiłem cie na wieczór panieński, przepraszam - usiadł obok mnie
- Nie o to chodzi - zaśmiałam się - Słuchaj, to wszystko wczoraj było na żarty, więc jesteś wolny, nie jesteś mężem - skwitowałam, ale mi przerwał
- Żonem! - wtrącił
- Nie jesteś żonem - uśmiechnęłam się
- I że nie będę miał rozstępów! - zaklaskał - Ani nie mam męża!
- Nie masz - poklepałam go po plecach
- Ana? - spojrzał na mnie i zrobił się poważny
- Tak
- Ale jakbyś ty była na miejscu Mitchella zostawiłbym tak jak jest - oznajmił i pocałował mnie w policzek
- Za późno - oznajmił Mario stojąc w drzwiach
- Dlaczego zawsze on - westchnął Kevin i wstał, już był przy drzwiach, ale się odwrócił - Ale na wieczór panieński mnie zaprosisz? - powiedział z nadzieją
- Zastanowię się - pokazałam mu język.
Mario spojrzał na mnie podejrzliwie, skomplementował mój strój i wreszcie wyszliśmy. Stał się cud, bo pierwszy raz rozmawialiśmy bez docinania sobie. Kiedy weszliśmy na ruchliwą ulicę Mario wziął mnie za rękę, spojrzałam na niego niepewnie, a ten tylko się uśmiechnął pod nosem. Ogólnie żyło nam się coraz lepiej, widziałam paparazzi, ale się nimi nie przejmowałam, chyba pacan wygrał, chyba rozkochał mnie w sobie...

~`*~`
Muzyka

Po wczorajszej kolacji z Aną przyszła impreza, siedziałem rozmarzony kiedy na ziemię sprowadził mnie Marco.
- I co jesteście razem? - usiadł naprzeciwko mnie
- Nie wiem - wzruszyłem ramionami
- Kurde, wychodzisz z nią spędzasz cały wieczór i nie wiesz? - skrzywił się
- A czy to ważne, wreszcie ją mam - uśmiechnąłem się
- Nie lubię tego uśmiechu - skwitował
Cały dzień przygotowań, najlepsze ciuchy i dobrze ułożone włosy, klucz do sukcesu...
- JESTEŚMY! - zawyła Paula od progu, przywlekły ze sobą Kevina, który twierdził, że ma swój pierwszy w życiu rozwód za sobą, nikt oprócz Any nie wiedział o co mu chodzi. Paula z Reusem zajęli się jedzeniem, my z Aną lampkami i żeby było w czym pic. Kevin znalazł fuchę życia, dmuchał prezerwatywy i ostrożnie
pisał po nich markerem, na sam ten widok na twarzy wyskakiwał banan, kiedy przegryzał język w skupieniu. Po 20 była większość gości. Przyszło naprawdę wiele ładnych dziewczyn, ale mnie zajmowała tylko jedna.
- Mario chodź gramy w alkochińczyka! - zawołał mnie Kevin, już lekko wstawiony, pokiwałem przecząco głową, wolałem patrzeć jak Ana wywija na parkiecie razem z Agatą i Paulą.
- Ana powiedź mu coś! - zawył Kuba
- Mówię ci coś - podeszła do mnie - No dalej chodź - pociągła mnie za rękę
Jeden alkochińczyk...drugi alkochińczyk...t...co jest po dwa? Chyba przegrałem w alkochińczyka! Ale czy ktoś tam w ogóle przegrywa? Impreza trwa...

- PAJĄK! - piszczała Ana i próbowała wstać z kanapy, ale skutek był taki, że leżała jak długa obok pająka, zaczęła tak piszcząc, a z nią Kevin patrzący na to i przebierający nogami, potem wziął kogoś kapcia i zaczął na oślep uderzać, ma chłopak szczęście, że Ana jest nie trzeźwa, ja zresztą wszyscy, bo zamiast zabijać pająka uderzał w nią. Jedynie racjonalnie myśląca Agata przyniosła odkurzacz i wciągnęła to paskustwo.
 Film urwany...
- Wszystkie rybki śpią w jeziorze silulalalalala tylko jedna spać nie może... - to jako ostanie usłyszałem, a potem poczułem chłód, skąd? A no Paula chciała zrobić jezioro, bo jak stwierdziła rybki bez wody nie przeżyją.
Kolejny raz taśma się urwała, chyba muszę wymienić kartę pamięci w mózgu...
- SPRAWDŹMY CZY CIASTO LATA! - zawył Kevin
- Ale nie ma lata - oznajmił spokojnie Kuba
- Ale czy ciasto lata matole, tak no wiesz fru, fru - tu wstaw dziwne wymachiwanie łapskami Kevina
- A że takie! - Marco rzucił ciastem w Kubę
- Nie takie! - oddał mu pysznym sernikiem Kuba, a był taki dobry, każdy mazał się ciastem, ci co chcieli uciec z pola walki nie podołali, bo ślizgali się na podłodze, a ich równowaga była mocno nadwyrężona. Widziałem, że Ana upada, Mario przecież jesteś bohaterem złap ją! Dlaczego mówię sam do siebie?! A no tak sąsiedzi przynieśli trawkę i włożyli ją do wentylacji.
- Jestem! - złapałem Ane w ostatniej chwili
- Mój bohaterze - zaśmiała się
- Wiesz... - przeciągała
- Hmm - spojrzałem na nią
- Nie cierpię cię - zaśmiała się
- A ja cię kocham - przyciągnąłem ja do siebie, nagle pojawił się Kuba
- Ana chodź do domu - zawył Kuba
- Tu jest mi dobrze - spojrzała na mnie, a ja się wyszczerzyłem
- Ale... - zaczął Kuba
- Jestem już dorosła - warknęła
- Oby - powiedział i wyszedł razem z Agatą
Ładowanie filmu, a jest to niezwykle trudne... cdn

środa, 22 maja 2013

13

Trzeba powiedzieć, że z wieczoru panieńskiego wróciłam z ogromnym kacem i obrażoną Vico. Jeśli to pierwsze da się przeboleć, to z Vico jest gorzej, obraziła się za akcje w studiu, gdzie były włączone mikrofony, kiedy oni "ten teges" jak to nazwał Kevin. Biegała za nami z patelnią, a Kevin jeszcze bardziej ją denerwował puszczaniem odgłosów, które nagrał sobie na telefon i ustawił na dzwonek. Przez cały tydzień Vico się nie odzywała, aż dzień przed ślubem przyszła i wszystko się wyprostowało. Przygotowania poszły pełną parą, jak dobrze, że kupiłam sukienkę szybciej.

- MARIANNO! - zawyła z dołu Vico
- Co? - powiedziałam raczej sama do siebie
- Przejechałem po ciebie, a ty co - skwitował Mitchell opierając się o futrynę
- Przecież miałeś przyjechać godzinę przed ślubem - przeciągałam się
- Trochę się spóźniłem przepraszam - powiedział skruszony
- Spoko - ziewałam, zaraz mina mi zrzedła - Że co?! - psiknęłam i zeskoczyłam z łóżka
- Zostało jakieś 45 minut do ślubu - oznajmił uśmiechając się
- Co się szczerzysz, ja nie jestem uszykowana! Zabije je, że mnie nie obudziły! - wymachiwałam rękoma i wyciągałam sukienkę z szafy i kosmetyki. Wbiegłam do łazienki, ale zahaczyłam się o ręcznik Pauli i wylądowałam na ziemi. Wzięłam chyba najszybszy prysznic w życiu, naciągnęłam sukienkę, zrobiłam w miarę możliwości staranny makijaż, chociaż jedno zrobiłam wczoraj pomalowałam paznokcie, w tym szale zapomniałam o butach, wybiegłam z domu i usiadłam na miejscu pasażera w samochodzie Mitchella.
- Ana, nie zapomniałaś o czymś? - stanął przed domem, uchyliłam szybę
- Ruszaj dupę, bo się spóźnimy. Zostało 15 minut! - wrzeszczałam
- A twoje buty? - uśmiechnął się
- Mam - oznajmiłam pewna swego, Mitchell zakluczył dom i przyszedł z jakąś reklamówką do samochodu.
- Nie byłbym tego taki pewien - spojrzał na moje stopy i podał reklamówkę, gdzie były moje szpilki, pacnęłam się w czoło. - Ładnie wyglądasz - spojrzał na mnie, kiedy dojeżdżaliśmy do kościoła, jasne byli już wszyscy oprócz nas.

Muzyka

Uroczystość była prześliczna, choć długa widziałam jak Paula wierzgała nogami, kopiąc przed sobą jakiegoś dziadka i karcącą minę Reusa kiedy to zauważył. Cały czas czułam wzrok Mario, to mnie krępowało,
kurczowo trzymałam się Langeraka i walczyłam z samą sobą aby się nie odwrócić i sprawić z kim przyszedł Mario. Coś mnie do tego pacana ciągnie, ale przecież nie może, doskonale widziałam jak traktuje dziewczyny, nie chcę być kolejną.
Na weselu miałam miejsce obok Mario, co za ironia! Porozmawiam ja sobie potem z Vico, bo zapewne ona rozkładała te karteczki.
- To może kilka słów powie Antonio, bo jest dla mnie jak drugi ojciec - zaproponowała Vico i podała mikrofon mojemu wujkowi, nie Vico ty nie wiesz, co ty zrobiłaś!
- Witam wszystkich, i co ja mam teraz powiedzieć, cieszę się twoim szczęściem Vico, choć myślałem, że wybierzesz, któregoś z moich kandydatów, pamiętasz kiedy zaprowadziłem cię do więzienia, abyś sobie wybrała jednego... cóż wybrałaś Pedro trochę się nad nim popracuje i może dorówna kandydatom. A jeśli będzie ci podskakiwał wiesz gdzie mieszkam - pogroził im palcem, a wszyscy goście patrzyli na niego jak na debila, no tak stary wujcio Antonio - A teraz przepraszam nie znam kilku ślicznotek tutaj - i rozpłynął się w powietrzu, a ja kiedyś się dziwiłam czemu nie ma żony, chyba już wiem...

~`*~`

Impreza weselna trwała w najlepsze, siedziałem koło Any, tylko Mitchell mi przeszkadzał nie odstępując jej na krok. Wziąłem Kevina na bok i poprosiłem, aby zajął się Mitchellem, zgodził się od razu i uradowany podbiegł do niego z kieliszkiem. Po godzinie Mitchella gdzieś wcięło razem z Kevinem, pewnie leżą w jakimś rowie, czy coś, zobaczę później teraz obrałem cel, Ana siedziała sama grzebiąc w telefonie.
- Nie ładnie przy gościach bawić się telefonem - stanąłem za nią
- Wszyscy tańczą mi się nudzi - skwitowała z kwaśną miną
- To zatańcz ze mną - wyciągnąłem rękę ku niej, a ta nie pewnie ją chwyciła
- Mam nadzieję, że nie tańczysz tak jak Kevin, czy Kuba, bo przez nich mam całe buty podeptane - zaśmiała się
- Sprawdźmy - pokazałem jej język, przetańczyliśmy parę piosenek kiedy wyskoczyła Paula i zaczęła się drzeć na cała salę.
- GORZKO! GORZKO! - wszyscy spojrzeli na nią nie rozumiejąc jej słów jedynie Ana ją poparła
- Matko, co wy Niemcami jesteście! - zadarł się Kuba - Macie się pocałować - oznajmił rozbrajająco
- I to z języczkiem! - zawołał wesoło Łukasz, państwo młodzi wykonali polecenie
- Awww - usłyszałem Ane i poczułem jak kładzie głowę na moim ramieniu, ostrożnie pogłaskałem ją i pocałowałem w czoło, podniosła głowę i spojrzała na mnie
- Co? - uśmiechnąłem się
- Nic - wzruszyła ramionami i wróciła do tańca.
- Odbijany! - krzyknął Marco i przejął Ane, razem zaczęli tańczyć jakiś dziwny taniec z wygibasami we wszystkie strony. Potem i Ana zniknęła mi z horyzontu, znalazłem ją po jakimś czasie przy stoliku z Reusem.
- Gdzie Paula? - zapytałem
- A co chcesz poderwac moją dziewczynę? - zapytał już wstawiony Marco
- Nieee - pokiwałem głową
- Ja nie podrywam twojej - skwitował
- Marian ma dziewczynę? - zapytała zaskoczona Ana
- Nooo nie wiesz! - powiedział podekscytowany Marco
- Niee - zasmuciła się
- Marian, dlaczego nie poinformowałeś swojej dziewczyny, że jest twoją dziewczyną?! - oburzył się Marco
- Ty mała gnido, coś ty porozpowiadał? - spojrzała na mnie Ana
- Jak już ty jesteś mała - usiadłem obok niej
- Ale ja jestem dziewczyną! - oburzyła się Ana
- A ja chłopakiem! - powiedziałem dokładnie w takim samym tonie jak ona
- Nie no nie wytrzymam z wami - pacnął się w czoło Marco
- Idę szukać Mitchella - oznajmiła Ana i wstała
- Nigdzie nie idziesz - pociągnąłem ją za rękę na swoje kolana, spojrzała się tylko na mnie, ale nie protestowała
- Przepraszam czy to wasi goście weselni? - zapytał jakiś łysol trzymający Mitchella i Kevina, Ana posłała mi złowrogie spojrzenie, a ja się słodko uśmiechnąłem
- Niestety - westchnąłem
- Aaanaaaa, a wiesz, że to jest moja żona Kevinka! - zawył Mitchell siadając obok nas
- Świetnie - ironizowała, wzięła kieliszek i wypiła cała jego zawartość, zrobiła to samo z pięcioma innymi.
- Ej nie za dużo? - spojrzałem na nią
- Podaj mi tamtą butelkę - rozkazała
- Sama będziesz piła? - spojrzałem na nią
- Tak - powiedziała pewnie, po jej wypiciu oznajmiła, że musi do toalety, z niej przynieśli ją Marco i Paula,
położyła się na krzesłach i spała, wziąłem ją na ręce i poszedłem na górę, gdzie mieliśmy wynajęte pokoje. Tam Ana się ożywiła, zaczęła skakać i śpiewać.
- Widzę, że już wszystko ugadane i nawet nie muszę prosić - powiedział Reus opierając się o futrynę.
- Ale, że co? - podrapałem się po głowie, przez co puściłem Anę, która spadła na podłogę.
- Oczywiście, że śpicie razem - pokazał mi język
- Czy widzisz w jakim ona jest stanie? - spojrzałem na niego, ale jego rozum też pochłaniał alkohol więc nie rozumował.
- No chyba, że chcesz spać ze mną i Paula i nie będą ci przeszkadzały jej krzyki - zaśmiał się
- Idź już - rzuciłem go poduszką i zamknąłem drzwi. Przez cała noc musiałem pilnować Any, która stała się nadpobudliwa, kiedy wszedłem do łazienki, aby zrobić szybki prysznic wbiegła do łazienki i odsunęła zasłonę, krzycząc : "Gdzie jest mały? Tu jest!"
Potem o czwartej rano, graliśmy nawet w skrable, ale Ana wymyślała już takie słowa, że głowa mała. Około piątej nad ranem wreszcie usnęła przytulona do mnie, nie powiem pasowało mi to. Już wykończony zamykałem oczy kiedy do pokoju wparował Mitchell, nic sobie nie robiąc położył głowę na moim brzuchu i zasnął, próbowałem go zrzucić, ale był zbyt ciężki. Kiedy słońce zaczęło świecić ja zasnąłem...

_____________________________________________________________________________________
Taki krótki ooo :) Następny w weekend

czwartek, 16 maja 2013

12

- Jesteś mega uparta? - skwitował i usiadł obok
- Ta wiem - machnęłam z rezygnacją ręką - Śledzisz mnie? - spojrzałam na niego
- Uznamy, że widziałem Mitchella w domu - skwitował
- I się wróciłeś po mnie, mój bohaterze - przekręciłam oczami
- Nie marudź tylko choć - wstał i podał mi rękę
- Nigdzie się nie ruszam czekam na taxi - założyłam ręce na piersi
- Trzęsiesz się jak galaretka zrobiona przez moją mamę, ale nadal przy swoim - spojrzał na mnie - Mam pozwolenie zaciągnąć cię siłą - poruszył brwiami
- Spadaj pacanie!
- Nie krzycz, bo policje na nas ściągniesz, ostatni raz wsiądź o własnych nogach do samochodu, bo cię do niego zaciągnę - zagroził, a ja parsknęłam. Odszedł mam spokój, nie no wraca się samochodem, zapakował mnie w bagażnik
- JESTEŚ IDIOTĄ! - krzyczałam będąc w bagażniku
- A ty jesteś uparta! - zaśmiał się, przy każdym świetle gwałtownie hamował, co skończył się tym, iż narobiłam sobie parę siniaków, no ale kto normalny przewozi kogoś w bagażniku.

~`*~`

-` Nie martw się o Ane, jest ze mną. Tak będzie tu spać, bo jak ją obudzę to mnie zabije - skwitowałem rozmawiając z Paulą przez telefon i patrząc jak Ana zasnęła skulona w bagażniku. Odłożyłem telefon, pobiegłem otworzyć drzwi, a potem ostrożnie wyciągnąłem Ane z bagażnika, wchodziłem stopień po stopniu modląc się, żeby nie obudziła się przypadkiem, bo wtedy było by po mnie, zastanawiałem się, czy nie zamknąć ją na noc w jakimś karcerze, albo coś, bo jak jutro się obudzi to mnie udusi, ale jak śpi wydaje się taka bezbronna, że nie miałem serca, położyłem ją na moim łóżku i powoli się wycofałem, dla własnego bezpieczeństwa zakluczyłem drzwi, a sam przespałem się w gościnnym.

- MARIO!!! - zagrzmiała Ana z samego rana, podszedłem zaspany do drzwi i nieświadomy swoich czynów je otworzyłem, rzuciła się na mnie z takim impetem, że upadliśmy na podłogę.
- Cii - położyłem jej palec na ustach, spojrzała mi głęboko w oczy i zaczęła się uśmiechać, odetchnąłem z ulgą, powoli przybliżała twarz do mojej, a kiedy już mieliśmy się pocałować, uderzyła mnie z kolana w krocze. Zwinąłem się w kłębek jęcząc z bólu.
- To za bagażnik - stanęła parę metrów ode mnie i zaczęła się śmiać.
- Dorwę cię - powiedziałem cienkim głodem i powoli wstawałem, Ana zaczęła piszczeć i uciekać, zatrzymała si w drzwiach i spojrzała przez ramię na mnie. - Co? - zapytałem widząc jej zdziwioną minę
- Brat, co to za laska? - wyszczerzył się mój młodszy brat Felix
- Co cię to - warknąłem
- Fajnaaaa - zlustrował Ane wzrokiem, a ta zaczęła się śmiać
- Co cię tak śmieszy? - zapytałem
- Widać, że rodzina - skwitowała - Te same nawyki - pokazała mi język
- Daj nam chwilę - powiedziałem do brata i wziąłem Ane na ręce i zaniosłem na góry
- Czyli mam powiedzieć Kate, żeby nie przyjeżdżała? - zawołał brat, Ana spojrzała się na mnie
- Taaa - zawołałem i rzuciłem Ane na łóżko
- Powiem, że znalazłeś taką laskę, że może się schować! - wrzeszczał z dołu
- Nadal jesteś taka mądra? - spojrzałem na Ane
- A chcesz znowu w czułe miejsce? - uniosła brew
- NIE PRZESZKADZAJCIE SOBIE NIC NIE SŁYSZE! - oznajmił Felix
- Co taka agresywna?
- Wszystko mnie boli od twojej wczorajszej przejażdżki - wysyczała
- Pomasować? - wyszczerzyłem się
- Jak zatrudnisz przystojnego masażystę to skorzystam z twojej oferty - wystawiła język
- A ja?
- Co ty?
- Ja będę przystojnym masażystą
- Nie ma mowy
- Obcemu to się dasz macac, a mi nie - oburzyłem się - Pewnie wolisz Langeraka
- A ty pewnie tą Kate - przedrzeźniała się ze mną, nagle z drzwiami do pokoju wpadł Felix, pewnie podsłuchiwał.
- Trójkącik? - wyszczerzył się do Any
- Spadaj smarkaczu! - rzuciłem w niego poduszką
- Nie no Marian muszę iść, a ty porozmawiaj z bratem, bo jest taki młody, a już... - dławiła się śmiechem
- A buzi? - spojrzałem na nią z nadzieją
- Felix! Mario chce buzi! - zawołała wesoło i znikła za drzwiami

~`*~`

- Ana stringi spakowałaś?! - zawył Marco z dołu
- Ej, ej! Nie pozwalaj sobie! - zgromiła go Paula
- Ja się martwię o twoją przyjaciółkę - skwitował
- Weź te różowe! - zawył do mnie Kevin, skąd on wie, że mam różowe stringi?
- I te czarne z tym białym czymś też! - poradził Mario, a ja zaczęłam rozglądać się po pokoju czy czasem nie mam jakieś ukrytej kamery.
- Gotowa? - weszła do mojego pokoju Vico, kiedy dopinałam ostatnią walizkę - Ej no jedziemy tam na jakieś trzy dni, a ty masz trzy walizki? Pogięło? - spojrzała na mnie
- Każda na dzień - wzruszyłam ramionami
- Nie kochana bierzesz jedną - zagroziła mi i zaczęła odpinać po kolei walizki, przyszła też Paula i po godzinie mój bagaż zmieścił się do jednej walizki.

- Bądźcie grzeczni - powiedziała Agata wychodząc razem z nami, chłopcy pokiwali zgodnie głowami
- A Oliwia? - spojrzałam na nią
- Jest na wakacjach u dziadków - pokazała mi język
- To zabalujemy - powiedziała Paula wręczając mi butelkę piwa
Około czwartej nad ranem miejscowego czasu wylądowaliśmy na lotnisku w Sao Paulo, na parkingu czekał na nas autobus.
- Pakujemy się dziewczynki - zakrzyczała Vico, w autobusie przebraliśmy się w piżamy, ale nie, nie poszliśmy spać.
Muzyka
Zaczęło się niewinnie, od starej, ale jarej gry w butelkę, szybko opróżniliśmy barek, co skutkowało
wszelakimi wyznaniami. Oczywiście, że temat zeszedł na chłopaków, co robią dobrze, co źle...
- Ana, a wy kiedy z Mario rozładujecie to napięcie? - spojrzała na mnie znacząco, wzięłam poduszkę i cisnęłam nią w Vico.
- Nie tak brutalnie kotku, bo jeszcze jak to zrobisz Mariankowi to się przestraszy i nici - wymamrotała Agata
- Nas nic nie łączy - oznajmiłam tonem nieznoszącym sprzeciwu
- Nie nic, oprócz wymieniania się śliną, kiedy powinniście dziecka pilnować - ironizowała Vico, Agata spojrzała się na mnie
- To już wiem dlaczego Oliwia teraz tak misie oblizuje - skwitowała, a Paula z Vico wybuchły śmiechem
- Przecież ona spała - broniłam się
- No nie wiem Ana - założyła ręce na piersi Agata i zaczęła się śmiać, a ja spaliłam buraka
- No dobra trzeba wymyślić jej kare - zaproponowała Paula
- I ty Brutusie przeciwko mnie - skwitowałam patrząc na nią
- PANIE! PANIE KIEROWCO! - zadarła się Vico, ten spojrzał na nią - Może pan otworzyć dach?
- Oczywiście - tak, chyba to powiedział, nie wiem na 100%, bo mówił po portugalsku
- Ciepło ci? - spojrzałam na Vico, a ta zatarła ręce
- ANA TWOIM ZADANIEM, A JEDNOCZEŚNIE KARĄ JEST TANIEC BRZUCHA NA DACHU! - wykrzyczała, a ja spojrzałam na nią jak na debila, właśnie przejeżdżaliśmy przez jakieś miasto, a ja mam tańczyć na dachu? Cóż po trzeźwemu pewnie bym tego nie zrobiła, ale po pijaku, czemu by nie! Stanęłam na dachu złapałam równowagę, podciągnęłam bluzkę i zaczęłam tańczyć, Paula z Agatą mnie asekurowały. Przechodnie klaskali brawo, więc chyba dobrze wywijałam. Na całe szczęście nie wyrżnęłam się i szczęśliwie wróciłam do środka. Alkohol nam się skończył i ucięłyśmy sobie małą drzemkę. Obudziliśmy się gdy autokar stanął.
- Gdzie jesteśmy? - przetarła oczy Paula
- Na miejscu! - zapiała Vico - Ruszać tyłki i ubierać stroje kąpielowe.
- Myślałam, że będziemy w tym no domku, co byłyśmy wtedy, a to jakieś zadupie - skwitowałam rozglądając się
- To nie zadupie tylko Amazonka - wyszczerzyła się Vico
- Że co?! - zapiała Agata
- Spokojnie tu jest nowoczesny kurort - uspokoiła nas Vico
Wsiedliśmy na jakąś łódkę i popłynęliśmy z nową dostawą alkoholu...
3 godziny później, gdzieś na wodzie
- Ana, a gdzie jest ten od wioseł? - plątała się Paula
- Że nasz GPS? - spojrzałam na nią pół przytomna
- No ten, co sterował naszym Titanikiem - skwitowała
- A czy ja wiem - wzruszyłam ramionami
- Zajmował za dużo miejsca kazałam mu spływać - obudziła się Agata
- E zaczepiliśmy się o jakąś gałąź! - zawyła Paula
- Nie no zaraz zeżre nas jakaś anakonda, albo coś - zawyłam
Zaczęła się panika, tak trzęśliśmy łódką, że się obróciła, a my wpadliśmy do wody, szybko wyszliśmy z wody, zauważyłam, że Vico zgubiła buty, ale nie to było najgorsze właśnie znajdowaliśmy się w buszu, odcięci od ludzi. Szliśmy przez jakieś chaszcze, co chwila coś syczało, szmerało w krzakach, a my wpadaliśmy w panikę.
- E dziewczyny patrzcie! - wyszczerzyła się Vico stojąc na czymś
- Dalej choć trzeba zaleś jakąś chatę, jak się ściemni zginiemy! - poganiała ją Agata
- Ale ja znalazłam świetny materiał na buty - oznajmiła dumnie Vico, ciągle stojąc w tym samym miejscu, podeszłam od niej i spojrzałam w dół, był tam wielki wąż, zrobiłam wielkie oczy i pociągnęłam Vico za sobą - E a moje buty! - zaśmiała się
- Te buty mogły nas zjeść - zapiszczałam
- Ale ja moim butą dałam pic, znalazłam wódkę na brzegu - oznajmiła
- Świetnie upity wąż, uważaj, bo ekolodzy się dopadną - zagroziłam.
- Ej laski telefon mi się włączył! - zaklaskała Paula - Jak wpisać w GPS, gdzie jesteśmy? - podrapała się po głowie
- Napisz zadupie na pewno wyszuka - podsunęłam
Niestety telefon nie znalazł zadupia i wędrowaliśmy dalej, nagle pojawił się kapitan naszego Titanica cały przemoczony, Paula zaraz rzuciła mu się na szyje, krzycząc, że jest jej wybawcą, koleś tego nie zrozumiał, ale co tam najważniejsze, że zaprowadzi nas do sypialni. Kurort naprawdę był nowoczesny nie to co ta dzicz. Był klub, z którego rozbrzmiewała muzyka, już chciałyśmy tam wparować, ale Vico zarządziła, że idziemy na inne piętro, dodała, że do tamtego klubu mamy zakaz.


~`*~`

Pedro zaciągnął nas aż do Brazylii na wieczór kawalerski, najpierw mały spacerek potem zasiedliśmy w klubie, odstawialiśmy dzikie tańce, kiedy podszedł do nas spieczony miejscowy i powiedział, że jak tak dalej będziemy tańczyć wywołamy powódź. Alkohol lał się strumieniami, Resu zrobił striptiz na stole, mrucząc coś pod nosem, nie wiedziałem, że potrafi się tak wyginać, w pewnym momencie myślałem, że się chłopak połamie.
- Striptizerek nie będzie - powiedział zawiedziony Pedro
- Dlaczego?! - oburzył się Kevin
- Bo nastąpiła jakaś pomyłka i dali nam striptizerów, a striptizerki poszły na jakiś wieczór panieński - oznajmił
- Odbijmy je! - zabłysną Kevin
- Dobra, wojna! - zawiązaliśmy sobie papier toaletowy na głowach i wylecieliśmy z klubu. Lataliśmy jak głupi po piętrach szukając striptizerek, wreszcie znaleźliśmy, siedziały jak gdyby nigdy nic przy stole na właśnie z kim... z Vico, Paulą i Agatą
- Oddajcie nasze striptizerki! - zażądał Kevin
- Nikt ich tu nie trzyma - parsknęła Vico
- Wiecie może gdzie wywiało Ane? - spojrzała po nas Paula
- Nieeee - pokręciliśmy zgodnie głowami
- A tak w ogóle, co tutaj robicie? - spojrzałem się na nie
- Wieczór panieński - wystawiła język Vico
- Pedro nie mówiłeś, że one tu będą - spojrzał na niego Kuba
- Dlaczego jesteś taki rozczarowany kochanie? - podeszła do niego Agata
- No bo... - przeciągał
- Chciałeś coś nabroić? - spojrzała na niego z byka
- Oczywiście, że nie kochanie - wypierał się
- A te panie wam po co? - podniosła brew Paula, zabijając wzrokiem Resusa
- Do rozmowy oczywiście - skwitował z niewinną miną Kuba
- A ci panowie, co czekają na dole to wam po co? - założył ręce na boki Marco
- Do podawania drinków oczywiście - zaśmiała się Agata
I tak impreza zrobiła się wspólna, brakowało tylko jednej osoby, Marianny. Wyszedłem jej poszukać, bo towarzystwo już nie było wstanie iść. Zobaczyłem uchylone drzwi do magazynku.
- Ana? - zapytałem wystawiając głowę przez drzwi, poczułem jak ktoś przykłada mi coś do głowy.
- Stój bo strzelam! - zaśmiała się Ana
- Tu jesteś, Ana szukałem cię - odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na nią, trzymała suszarkę wymierzoną we mnie. - Masz zamiar popruć mi fryzurę? - zlustrowałem ją wzrokiem.
- Po pierwsze nie mów do mnie Ana, od dziś jestem su...SUSZARKAWOMEN! - oznajmiła
- Matko Ana przestaw się na niemiecki, bo cie nie rozumiem - podrapałem się po głowie, bo ostatni wyraz brzmiał jak szyyyyyyywomen.
- Nie będę się przedstawiać drugi raz!
- Odbiło ci, za dużo wypiłaś - skwitowałem i pociągnąłem ją za rękę.
- Aaa jakiś farbowany lis mnie pojmał! - darła się na cały korytarz
- Cicho bądź, bo pójdziesz spać z anakondami - zagroziłem, po czym nastała cisza, wszyscy się gdzieś położyli, powiedzmy, że w miarę wygodnych miejscach no, bo Pedro w walizce to normalka, Marco zapewne się nie zmieścił, bo spał razem z Kevinem za kanapą, chyba szał robiła Vico śpiąc z językiem na wierzchu na stole.

Na śniadanie, a raczej obiad dziewczyny poszły się przebrać, półtora godziny musieliśmy czekać aż zawitają.
- Pedro czy ty na pewno chcesz się żenić, tak będzie codziennie - zapytał go Marco
- Właśnie mój wujek jedzie do Indii mogę ci załatwić miejscówkę - zagadnąłem
- A przestańcie małżeństwo nie jest takie straszne popatrz na mnie - świecił przykładem Kuba
- No właśnie popatrz na Kubę, jaki zmęczony na treningi przychodzi - zaśmiał się Kevin, a my wybuchnęliśmy śmiechem. Wreszcie milejdi raczyły się zjawić, wszystkie w białych sukienkach.
- A co to festiwal dziewic? - zapytałem
- A któraś jest jeszcze dziewicą? - odpowiedział pytaniem, a na pytanie Kevin
- Oczywiście, że ja - powiedziała poważnie Vico
- To trzeba to zmienić - ruszył z miejsca Pedro i wyparował gdzieś z Paulą
- Nie no a śniadanio-obiado-kolacja?! - zawył Kevin - Sam robiłem!
- To chyba zjem na mieście - wstał Marco, nagle usłyszeliśmy jakieś nie zidentyfikowane dźwięki
- Co to? - zdziwiłem się
- Wiedziałam, że wybiorą studio - wiła się ze śmiechu Paula
- Ale nie wiedziałam, że włączą głośniki - skwitowała Ana
- Oh Perdo - westchnęła Paula
- Ah uh - dokończyła Ana, krztusząc się, ze śmiechu.
- Że oni ten teges?! - wypiszczał Kevin
_________________________________________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo, ale materiały w szkole mnie goniły, ten rozdział miał być wielkim boom, a okazał się taki nijaki, ale po siedzeniu nad lektura wszystko mi się takie wydaje więc zostawiam go waszej ocenie. Palonowałam również dodac nowy rozdział na http://sweet-y-me.blogspot.com/, ale nie wyszło mi to, rozdział tam powinien się pojawić jutro, albo w sobotę po meczu :P No to byłoby na tyle z ogłoszeń, pozdrawiam xdd

piątek, 10 maja 2013

11

Dzień koncertu Vico.
- Już dobrze? - spytała Ana, Pauli
- Nie widzisz jak się szczerzy - wtrąciła się Vico
- Vico nie pij za dużo musisz się utrzymać na nogach na scenie - oznajmił wujek wchodząc do jej garderoby kiedy ta sączyła już trzecie piwo
- Jestem głodny! - zawyłem
- Ja też - przytaknęła mi Ana
- Idziemy? - spojrzałem na nią
- Idziemy - wstała z sofy i skierowaliśmy się na korytarz
- Ja też idę! - zawył za nami Kevin, weszliśmy do jakieś restauracji chociaż tak nam się wydawało.
- Co wy tu robicie! - zawył ochroniarz za nami
- Zamawiamy jedzenie? - odpowiedział mu Kevin i dalej pakował jedzenie do buzi
- Proszę wyjść! - dalej ochroniarz stał przy drzwiach
- Ana weź wpakuj krewetki w stanik, ja się jeszcze nie najadłem - szepnąłem do Any
- Posrało cię - uderzyła mnie w ramię i zabijała spojrzeniem, ale ja byłem głodny przechyliłem talerz nad jej dekoltem i zaczęliśmy uciekać ochroniarzowi, któremu cierpliwość się skończyła.
- Aaaaaa ! - piszczeliśmy zgodnie biegnąc przez korytarze, wreszcie wpadliśmy do schowka.
- Ty chyba nie masz zamiaru tego jeść? - spojrzała na mnie Ana
- Jak nie jak tak - sięgnąłem po krewetkę - O nawet sosik jest!
- Pacan - uderzyła się w czoło Ana
- Jak mnie całowałaś mówiłaś coś innego - pokazałem jej język
- CO ZDRADZIŁAŚ MNIE! - zapiał Kevin
- Jak mnie całowałeś nic nie mówiłam - założyła ręce na piersi
- ZŁAMAŁAŚ MI SERCE - lamentował Kevin przytulając się do mopa - To moja nowa miłość Mop,jest niemową - wskazał na mop
- A Mop to nie chłopak? - zapytałem
- Bleeee - odrzucił na bok mopa Kevin
- Ana sprawdź czy tego ochroniarza już nie ma - rozkazałem
- Dlaczego ja? - zawyła
- Bo tak - pokazałem jej język
- To nie argument - założyła ręce na boki
- Cicho mam lornetkę zaraz zobaczę - oznajmił Kevin i otworzył drzwi na oścież po czym patrzył przez dwie rolki papieru.
- I co powiększają? - zaśmiała się Ana
- I to jeszcze jak - zachwycał się Kevin
- Chodźcie wracamy - pociągła nas za rękawy Ana
- Gdzie to? - spytałem kiedy kręciliśmy się w kółko
- Chyba tam - wskazał na drzwi Kevin, niewiele myśląc otworzył je
- Yy to nie jest garderoba Vico - skwitowała Ana
- To w ogóle są dziewczyny? - przechylił głowę w bok
- Tak od 5 lat nazywam się Rose - powiedział piskliwym głosem przypudrowany facet
- Ana ja się boje - schował się za nią Kevin
- Spokojnie już idziemy - objęła go i odeszła
- Miło było - powiedziałem na odchodnym
- Kochanie możesz wpadać częściej - zapiał kolejny upudrowany facet
- Nigdy - szepnąłem sam do siebie
- O fuj! - pisknął Kevin i schował się w ramię Any
- Co znowu? Tym razem kobiety przebrane za facetów - przewróciłem oczami
- Niee - zaśmiała się Ana
- Vico i Pedro się migdalą - skrzywił się Kevin
- Jak dziecko - poklepałem go po ramieniu
- Zazdrościsz, bo to mnie Ana przytula do cyca - pokazał mi język
- Że do czego?! - oburzyła się Ana
- No właśnie Ana nie ma cycków - skwitowałem
- Coś ty powiedział! - grzmiała za mną Ana
- Oj będzie ostro - przytuliła się do Pedro Vico
- Mam cycki - oznajmiła Ana idąc za mną
- Udowodnij pokaż - odwróciłem się do niej z cwaniackim uśmiechem
- Nigdy - burknęła
- Nigdy nie mów nigdy, kochanie - pocałowałem ją w czoło
- Ana, Mitchell przyszedł - oznajmił jej wujek
- Po co on tu? - oburzyłem się
- Przyszedł pomóc - spojrzała na mnie Ana
- Chyba ci ściągać majtki - skwitowałem zły
- Jesteś idiotą - skwitowała i wyszła

Całe dwie godziny musiałem patrzeć jak Mitchell szerzy się do Any, usiadłem wkurzony w garderobie Vico, gdzie już przynieśli alkohol dla zespołu, który zaraz miał się zjawić. Co tam jak dają to bierz, nalałem sobie troszeczkę. Po godzinie wszedł perkusista Vico.
- Napijesz się? - podałem mu szklankę
- Nie powinienem - zarzekał się
- Jeden - spojrzałem na niego, wzruszył ramionami i zaczęło się picie.

- DO JASNEJ CHOLERY KTO UPIŁ PERKUSISTĘ?! - zagrzmiała Vico
- Nie ja - powiedział wystraszony Kevin
- Co się stało? - zapytałem wchodząc na scenę
- Ktoś upił perkusistę- skwitowała Vico - Wiesz coś o tym - dodała patrząc na mnie
- Nie moja wina, że ma słabą głowę - wzruszyłem ramionami
- Człowieku on zasnął na perkusji - zabijała mnie wzrokiem

- A ja raz spałem w łazience u mojej babuni i nikt afery nie robił - wzruszyłem ramionami
- Czy ktoś ogarnia perkusje? - rozejrzała się po ludziach Vico, ale odpowiedziała jej cisza
- Gdzie Ana? - spytałem
- W piwnicy - odpowiedziała mi Paula, powędrowałem tam, zobaczyłem tam Ane grającą na perkusji nawet jej wychodziło. - Ana zbawienie ty moje! - rzuciłem jej się na szyje
- A ci co? - spojrzała na mnie
- Grasz?
- Łał, a ty myślisz? - przedrzeźniała się ze mną
- Ratuj mnie - zawyłem
- Rose chce się z tobą umówić? - zaśmiała się
- Kto? Blee nie - wzdrygnąłem się
- Więc?
- Zagrasz z Vico na koncercie, proszę, proszę, proszę - złożyłem ręce
- A co się stało z perkusistą - spojrzała na mnie
- Poszedł spać - oznajmiłem
- Dobraaaa - wstała i poszła do Vico, na szczęście Ana mnie uratowała i Vico nie chciała mnie już zabić, dowiedziałem się też, że Mitchell musiał jechać do domu, co jeszcze bardziej poprawiło mi humor.
- Patrz ile ludzi przyszło! - zapiałem kiedy przechodziliśmy z Aną przez hol.
- Nie pomagasz - przyspieszyła kroku
- Cykasz się - zaśmiałem się
- Wcale - skrzywiła się
- Choć cię przytulę - wyciągnąłem ręce
- Aż taka zdesperowana nie jestem - pokazała mi język
- Tacy trochę za ciemni jak na Niemców - spojrzałem na tłum
- Wiesz Vico prawie wszystkie piosenki ma po portugalsku, a mój wujek to taki łeb, że wywiesił plakatu tylko po portugalsku, ja nie wiem jakim cudem on utrzymuje tą posadę - oznajmiła, a ja się zaśmiałem.
- Ana choć się przebrac! - zawołała Vico, pobiegły do garderoby, a mi dali do opieki schlanego perkusistę, no nie, dlaczego ja?


~`*~`

Pierwszy raz grałam przed taką publicznością, w ogóle pierwszy raz grałam przed obcymi ludźmi, moje
występy raczej były tylko dla rodziny i to jak miałam 15 lat, ale jednak tego się nie zapomina. Umówiłam się z Mitchellem, że po mnie przyjedzie, bo mieliśmy wyskoczyć na kolacje, ale napisał iż mama do niego przyjechała i nie może jej zostawić, chyba, że chcę ją poznać, nie dziękuje odpuszczę sobie. Wszyscy się zbierali do domów tylko ja czekałam na taxi, bo nie chciała robić problemów.
- Na pewno nie chcesz jechać z nami? - spytała Vico wsiadając do samochodu
- Nie poczekam - odparłam i spojrzałam na telefon, taxi już powinna być.
- Mario jedziesz sam? - zawołała Paula
- Tak - wyszczerzył się
- Weź Ane ze sobą - zawołała radośnie, a ja z całych sił próbowałam jej przekazać, żaby tego nie mówiła, bo jak ten się uczepi to koniec.
- Wsiadasz? - spojrzał na mnie
- Nie dziękuje - spuściłam głowę i wbiłam wzrok w telefon. - Ana ty debilko, wszyscy odjechali, a ty czekasz i marzniesz za cholerną taxi, dlaczego jesteś taka uparta. - mówiłam przez zęby sama do siebie, czekałam piętnaście minut na tą cholerną taxi, a jej dalej nie było. W tym czasie zdążyłam dostać sms od Vico, że na jutro mam się pakować, bo wolne już mam załatwione na wieczór panieński lecimy do Brazylii, oczywiście, że mi to odpowiada! Nagle poczułam jak ktoś nakłada jakiś materiał na moje ramiona, odwróciłam się i...

______________________________________________________________________________________________
W następnym wieczór panieński w Brazylii, no i będą też wątki z kawalerskiego :P
Równolegle pojawił się nowy rozdział na;
http://sweet-y-me.blogspot.com/

wtorek, 7 maja 2013

10


- Czy wy przypadkiem nie mieliście pilnować Oliwi? - zapytała podchodząc
- Pilnujemy - wyszczerzyłem się i odsunąłem od Any
- Widzę, idę opowiedzieć wszystko Pauli - pokazała nam język i odwróciła się na pięcie, Ana spojrzała na mnie błagalnie i wskazała na krzesło, zaśmiałem się cicho i wykonałem jej prośbę, rozpędziłem się i posadziłem Vico na krześle
- Do skrytki ją - zaśmiała się Ana, obwiązała jej ręce szalikiem
- To jest przetrzymywanie - powiedziała Vico już zamknięta w skrytce
- Nic nie widziałaś to cię wypuścimy - zaśmiałem się
-Wal się! Założyłam się z Paulą, że wy już ten tego - zakrzyczała
- To dobie tam posiedzisz - oparła się Ana o drzwi
- Ej no miejcie serca - zaśmiała się, poszliśmy z Aną po materac, wzięliśmy koc i poduszkę
- Znaj naszą dobroć - pokazałem Vico języki i zamknąłem drzwi
- I co teraz mam słuchać jak Ana jęczy? - zaśmiała się Vico
- Oczywiście - zakrzyczałem, za co dostałem kuksańca
- Nie za mądry jesteś? - zapytała Ana
- Przecież jakby nam nie przeszkodziła to pewnie wypróbowaliśmy by łóżko Kuby - pokazałem jej język
- Z kim ja żyje! - podniosła ręce do góry i usiadła na kanapę
- Jak Vico zgłosi na policję przetrzymywanie to może dadzą nam jedną cele - zaklaskałem, a ona rzuciła mnie poduszką - Chcesz wojny? - uniosłem brwi
- Siadaj, nie będzie żadnej wojny - oznajmiła i zrobiła mi miejsce, Vico cały czas marudziła więc żeby ją uśpić włączyliśmy kołysanki przy których sami zasnęliśmy.

~`*~`



Obudziła mnie Oliwia, która wygramoliła się z łóżka i próbowała wdrapać mi się na kolana, posadziłam ją sobie na nagach, a widząc, że dalej chce spać usadowiłam ją w środek pomiędzy mnie, a Mario.
- Kuba nie budź ich - powiedziała zapewne Agata
- Czekaj zrobię zdjęcie - słyszałam dźwięk aparatu
- O jakie słodkie - rozpływała się Agata
- E co robi Vico zamknięta w schowku? - zapytał Kuba, jak najszybciej mogłam znalazłam się przy Kubie.
- ANA I... - tylko ją uwolnili zaczęła nadawać, nie dokończyła, bo zatknęłam jej buzię.
- Ana no niech się Vico wypowie - założył ręce na piersi i patrzył się na mnie wyczekująco.
- ANA I MARIO SIĘ MIZIALI! - zapiszczała
- Papla - mruknęłam i poszłam obudzić Mario
- Oj no Ana wiedzieliśmy, że wy coś macie do siebie - zaśmiał się Kuba, a ja rzuciła w niego poduszką
- Wal się - zagrzmiałam i pobiegłam za lecącą wszystko wypaplać Pauli Vico.

W domu było ciemno, zaczynałam się martwic, Vico pobiegła zaraz do pokoju Pauli, ale jej tam nie znalazła, weszłam do salonu.
- Paula? -spytałam
- Znów był z nią - wyszeptała i znowu się rozkleiła -Nie dzwoni, nie pisze, znalazł sobie nową.
- Zaraz mu nogi z dupy powyrywam to zobaczy - zagroziłam
- O Paula wiesz, co! Ana całowała się z Mario! - zapiszczała Vico - Co beczysz? - spojrzała na nią
- Ty potrafisz pocieszyć - przewróciłam oczami i pokazałam jej język.
- Wojna?! - Vico spojrzała na mnie, uzbroiliśmy się w łopaty i kije bejsbolowe wujka i wyruszyliśmy pod dom Reusa.
- WIEMY, ŻE TAM JESTEŚ OTWIERAJ! - trzaskałam w drzwi
- Pani, on wyjechał rano ze swoją siostrą - oznajmiła starsza pani
- To on ma siostrę? - zdziwiła się Vico
- Nawet dwie - burknęłam, gdy uświadomiła sobie, że właśnie chciałyśmy zakopać Marco za spotkanie z siostrą.
- Nie wiedziałam - powiedziała poważnie Vico, nagle pojawił się samochód Reusa na podjeździe, a w nim zdziwiony Marco.
- Co wy tu?  - spytał wychodząc z samochodu - Czy mam się bac? - spojrzał wymownie na naszą "broń"
- Nie, już nie - odparłam, a ten wlepił we mnie swój ciekawski wzrok
- Choć wszystko ci opowiemy - pociągła go Vico. Reus słuchał całej naszej historyjki i nie dowierzał.
- Mogłem jej powiedzieć - westchnął w końcu
- Mogłeś - spojrzałam się na niego
- Mam z nią pogadać? - spojrzał na nas.
- Raczej Marco - poklepałam go po ramieniu i wyszliśmy razem z Vico
- Misja zakończona - zaklaskała, razem z Vico poszliśmy do pobliskiego baru, by uczcić nasz mały sukces, trochę się dziwnie na nas patrzyli kiedy weszliśmy  z naszą bronią, ale cóż mówi się trudno. Kiedy kończyliśmy drinki spojrzenia gapiów znów skierowało się na nas.
- Co teraz? - burknęłam
- Aaaana, sprawdź Twittera! - zaśmiała się, szybko włączyłam komórkę i weszłam na portal
- Zabije go! - wysyczałam, otóż nasz hrabia Kuba dodał moje zdjęcie kiedy śpię razem z Mario i Oliwią na kanapie.
- Dzisiaj już drugi raz chcesz kogoś zabić - zaśmiała się - So sweet te zdjęcie - wiła się ze śmiechu

~`*~`

- KUBA SKASUJ TO! - waliła Ana w drzwi kiedy jedliśmy kolacje
-Chcesz kurczaczka? - zapytał z pełną buzią Kubą
- Zaraz nim dostaniesz! - grzmiała przez drzwi
- Ej, Ana a może Kuba zrobi nam zdjęcie jak się całujemy, będziesz nową dziewczyną Mario! - zaśmiałem się
- Ty też tam jesteś! - oburzyła się, przez chwilę nastała cisza, a zaraz Ana wpadła razem z drzwiami do domu
- Łoł - tyle tylko udało nam się wydusić z Kubą
- Marianno dziecko co ty wyprawiasz?! - za nią wszedł jej wujek
- Co ty tu robisz?  - spojrzała na niego
- Mam wiadomość dla Vico - powiedział przytrzymując Ane
- Dla mnie? - weszła Vico
- Za tydzień masz koncert! - powiedział dumnie - A z wami mam do pogadania - wskazał na mnie i Ane - Kuba ile za te drzwi?
- Spoko i tak miałem kupić nowe - machnął ręką
- Aa Mario i Kuba, Pedro zaprasza was na wieczór kawalerski - oznajmiła Vico
- To będzie się działo - zatarł ręce Kuba

____________________________________________________________________________________________
No to taki, aby posunąć akacje dalej, będzie jeszcze jeden taki żeby był, potem myślę będą ciekawsze :)
Równolegle pojawił się rozdział na :
http://sweet-y-me.blogspot.com/