piątek, 5 kwietnia 2013

04

Z fikusem w ręku wpadłam do salonu.
- AAAAAAaaaaaaaaaaaaaa! - krzyknęłam i rzuciłam się na niego, biedny fikus nie przeżył tej misji
-Aaa Ana? - zapytał zdziwiony
- Pedro? - zeszłam z niego- Do jasne cholery, co ty tu robisz? - spojrzałam na niego
- Vico zapomniała paszportu, kazała mi wejść tylnym wejściem - powiedział
- Aha, a przy okazji postraszyłeś mnie? - założyłam ręce na bok
- Postraszyłem? - zdziwił się - Dopiero, co wszedłem - skwitował, nagle dźwięk telefonu, czuje się jak w horrorze. - Sorry muszę iść Vico dzwoniła - skwitował i wybiegł
- Nie, nie zostawiaj mnie - jęknęłam, ale raczej sama do siebie bo Pedro dawno już wyszedł. Ana jest jasno, ogarnij się - skarciłam sama siebie. Zadowolona przeszłam parę stopni, zatrzymała się jednak, bo w salonie rozległ się dźwięk, tak jakby ktoś kład coś na stół. Przełknęłam głośno ślinę i niepewnie ruszyłam w
tamtą stronę, mina z przerażonej szybko zmieniła się w podobną minie Ronaldo, kiedy to Messi odbierał kolejną Złotą Piłkę.
- Gdzie tak długo byłaś? - zapytał uśmiechnięty
- Zabije - szepnęłam
- Co? - wyszczerzył się
- Co ty tu robisz?! - warknęłam
- Nudziło mi się w domu, no wiesz Reus jest na randce z Paulą, postanowiłem iść do Vico, no ale ona jest z tym... jak mu tam - podrapał się w głowę.
- Pedro - przekręciłam oczami
- No właśnie - klasnął w dłonie
- Dobra, tyle to wiem, ale dlaczego tu zostałeś jak nie ma Vico? - usiadłam jak najdalej od niego
- Dotrzymać ci towarzystwa - znów banan pojawił mu się na twarzy
- Nie skorzystam - skrzyżowałam ręce na piersi
- Ana, no, nie bądź taka - podszedł do mnie i objął
- Odwal się i wyjdź - odepchnęłam go
- A mówiłem już, że Paula nie wróci na noc - zapytał siedząc na podłodze
- Dlaczego? - oburzyłam się
- Bo nie - pokazał mi język - Co boisz się zostać sama w domu, wiesz ja mogę ci potowarzyszyć - usadowił się na kanapie
- Wolę towarzystwo Red Bulla - rozejrzałam się po pokoju i nigdzie nie mogłam dostrzec mojego ukochanego
- Sorry wypiłem - zaśmiał się - Więc zostałem ci ja - wypiął dumnie pierś
- Innych znajomych nie masz - zajęczałam
- Mam, ale wiesz u was tak fajnie - rozłożył się na kanapie
- Świetnie, że ci się podoba - ironizowałam i wstałam z kanapy
- Zrobiłem lemoniadę - pochwalił się
- Bosko - westchnęłam
- Jaki film oglądamy? - zapytał i już miał na nogach mojego laptopa
- Ty wybierz - machnęłam ręką i poszłam na górę
- Gdzie idziesz? - zawył z dołu
- Zaraz wracam, nie becz! - krzyknęłam
- "Goal!" może być ? - zapytał kiedy zeszłam na dół
- Oglądałam, ale możemy jeszcze raz - wyciągnęłam ręką w jego stronę
- Co to? - zapytał zdziwiony
- Twój strój treningowy, wyprany i wg. Nie miałam kiedy oddać wcześniej - rzuciłam w niego strojem, bo nadal siedział zdziwiony. Film przebiegł w nawet przyjemnej atmosferze, kiedy główny bohater był pokazywany na boisku, czy w szatni, zawsze Mario wtrącił jakąś uwagę, że "u nas jest tak samo" albo "u nas jest lepiej, ciekawej", czy komentarze typu "ja też tak umiem" słuchałam przez większość filmu, ale jakoś nie przeszkadzało mi to. Po pierwszej części, zabraliśmy się za drugą, potem trzecią, kiedy jego przyjaciel umierał łez same pociekły mi po policzkach.
- Baby - przewrócił oczami, a ja spojrzałam na niego gniewnie no i koniec spokoju
- Faceci - przewróciłam oczami i wytarłam łzy
- Myślałaś, że jak się rozpłaczesz to cię przytulę? - podniósł śmiesznie brwi
- Wlewaj sobie - odsunęłam się od niego
- Chciałaś co? - znów znalazł się obok
- Chyba ty - przeskoczyłam o parę miejsc, niestety zapomniałam, że kanapa się kończy i wylądowałam na tyłku obok niej. Ten zaczął się śmiać, a ja rzuciłam go poduszką.
- Szkoda, że tego nie nagrałem - zaśmiał się
- Dlaczego ty jesteś takim idiotą - zapytałam wstając z podłogi
- Dlaczego ty jesteś taką marudą - założył ręce na piersi, nagle rozległ się dźwięk dzwonka
- Wybawienie - podniosłam w górę ręce
- Kto to? - zaciekawił się Mario i wychylił łeb z kanapy, otworzyłam drzwi i się uśmiechnęłam
- Hej Mitchell - pocałowałam go w policzek
- Hej - rozpromieniał się - Mogę? - zapytał
- Pewnie - mówiłam głośno, żeby ten pacan usłyszał, tylko Mitchell przekroczył próg salonu, a obrócił się i spojrzał na mnie zaskoczony - Coś się przypałętało - machnęłam ręką
- Ja i tak tylko na chwilę - usiadł naprzeciwko Mario
- Możesz zostać - mówiłam słodko, kątem oka dostrzegłam jak Mario robi się czerwony na twarzy, a temu co?
- Chciałbym, ale zaraz mam trening na siłowni - powiedział i spojrzał na Mario - A ty nie idziesz? -zapytał, a ja wybuchłam śmiechem
- Nie, ja mam wolne - skwitował zły
- Dobra - przeciągał Mitchell - Ana chciałem cię zaprosić na kolacje - uśmiechnął się słodko
- Zaraz powiedz, że do hotelu, a nie - skwitował Mario, zabiłam go wzrokiem
- Z przyjemnością pójdę z tobą na kolacje - uśmiechnęłam się do Mitchella
- To super - przytulił mnie i ucałował poliki - Muszę iść, pa piękna - pomachał mi jeszcze przy drzwiach



~`*~`


-"Z przyjemnością pójdę z tobą na kolacje" - powiedziałem - "pa piękna" - wywróciłem oczami
- Nie pasuje coś? - przyjrzała się mi
- Jak mogłaś się z nim umówić? - zapytałem z wyrzutem
- Normalnie, jest przystojny, zabawny... - wymieniała, a we mnie się gotowało
- Wiem, że mówisz o mnie - odparłem z chytrym uśmieszkiem, ta przewróciła oczami
- Dlaczego masz wolne? Specjalnie dla mnie wziąłeś? - usiadła obok przyglądając mi się
- Ale sobie wlewasz - zaśmiałem się - Marco ma wolne, to co ja też nie mogę miec? - zapytałem
- Ale Marco ma powód - wyjaśniła
- Ja też - odparłem przybliżając się do niej
- Mhm jaki? - spojrzała mi w oczy
- Pilnować takie jedno dziecko, żeby Red Bulla nie przedawkowała - skwitowałem ze śmiechem
- Nie jestem dzieckiem pacanie! Jestem tylko o rok młodsza od ciebie! - oburzyła się i założyła ręce na piersiach
- Ale zachowujesz się jak dziecko - pocałowałem ją w czoło - idę się wykapać - wstałem i skierowałem się do łazienki
- Nie no spoko czuj się jak u siebie - usłyszałem za sobą
Po pół godzinie wyszedłem z łazienki.
- Tęskniłaś? - oparłem się o futrynę
- Mhm - wymruczała, mając głowę w książce
- Co czytasz? - podszedłem bliżej
- Psychologie sportu - oznajmiła i wreszcie spojrzała się na mnie
- Ty i psychologia? - spytałem nie dowierzając
- Tak pacanie - oburzyła się, a wzrok powędrował jej na moją klatę, uśmiechnąłem się pod nosem
- Dobrze spokojnie - podniosłem ręce w geście obrony - Obiado-kolacje chcesz? - spytałem i usiadłem na stole
- Gotujesz? - spojrzała znów na mnie. Jakie ona ma piękne oczy
- Tak, zaraz się przekonasz - wypiąłem dumnie pierś i powędrowałem do lodówki
- Pomogę ci - powiedziała i rzuciła książkę na stół. Po godzinie jedzenie było już gotowe, usiedliśmy do stołu, wygramoliłem świeczki i zapaliłem je.
- Jak romantycznie - zaśmiała się - Dobre to coś - wskazała widelcem na talerz
- Daj spróbować - ukradłem jej kawałem ryby
- E masz swoje - oburzyła się i zaczęliśmy walczyć na widelce
- A masz - powiedziałem wczuwając się w bitwę
- To za rybę - odpowiedziała mi Ana
- Ogłaszam zmianę broni! - krzyknąłem
- Na? - zainteresowała się
- Poduszki! - Ana pobiegła do sypialni, bo nie znalazła żadnej na dole, bitwa przeniosła się do jej pokoju - Trafiłem! - klasnąłem w ręce, ale to nie był dobry pomysł bo dostałem od niej w twarz
- Ja też! - zacieszała
- Osz ty! - pobiegłem za nią
- Aaaa! - darła się na cały głos
- Polegniesz - oznajmiłem goniąc ją wokół stołu
- Nigdy się nie poddam! - zarzekała się i rzuciła mnie poduszką
- Wezmę cię za niewolnice - zaśmiałem się
- Zboczeniec! - piskneła i wybiegła przed dom, biegaliśmy w kółko jak debile, ale mi to nie przeszkadzało
- Szykujesz już białą flagę? - zapytałem i rozejrzałem się dookoła bo nigdzie jej nie było, nagle ktoś ściągnął mi spodenki
- Panie Goetze spadło panu ubranie bojowe! - zaśmiała się i pobiegła dalej
- Jak cię dorwę! - zawyłem za nią
- Jak dzieci! - skwitował Kevin, stojący w bramie
- Hej Kevin - rzuciła mu się w ramiona Ana - Ratuj! - zaśmiała się i schowała za nim
- Resu kazał sprawdzic czy żyjecie - oznajmił
- Jak widac - zaśmiałem się i rzuciłem poduszką Ane
- Zawieszenie broni - zarządził Kevin i zabrał nam poduszki
- Ale... - posmutniała Ana
- Chodźcie do domu, ludzie patrzą - jęknął
- Tak jest ojcze - zasalutowałem
- Ale burdel zrobiliście - oburzył się Großkreutz, rozejrzałem się po domu, wszędzie były pierze.
- Ups - skwitowaliśmy równocześnie z Ana, po czym zaczęliśmy się śmiać
- Piliście coś? - zapytał patrząc na nas Kevin
- Bez ciebie nigdy - objęła go Ana
- To na co czekamy! - klasnął, wyciągnął whisky i się zaczęło...
"Dzieci wykąpane, najedzone i żywe" - to ostatnie, co pamiętam

__________________________________________________________________________________________
Taki rozdział o niczym, ale cóż takie też się zdarzają, spróbuje się poprawić w następnym. :)

Kolejny chyba w czwartek, pozdrawiam xd







9 komentarzy:

  1. Jak o niczym? To jest o czymś. To jest cudo ;D
    Mario, słodziaku <3 Też chcę bitwę na poduszki. Już wyobrażam sobie burdel w domu. Łohohoh, powodzenia w sprzątaniu xD Nie no meega rozdział ;D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! <3
    Czekam na kolejny! :3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. pozwól, że zacytuję "Panie Götze spadło panu ubranie bojowe!" to mnie totalnie rozwaliło i nie tylko to.. śmieję się do monitora jak jakaś psychiczna i nie moge przestać :DXDD ogólnie fajny rozdział. pzdr. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na nowy rozdział deutsch-herz.blogspot.com i nie tylko ;>

      Usuń
  4. super! boski <3
    zapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! :D <3 Już nie mogę się doczekać kolejnego :D Masz poczucie humoru, a to lubię ;3
    Zapraszam do mnie:
    http://zakochaniwdortmundzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. W czwartek ? o.O
    Prooszęę szybciej !!
    Rozdział genialny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny, czekam na kolejny. Zapraszam do mnie:
    lenka-borussia-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Wojna na poduszki i późnieszy burdel, zawsze tak się musi skończyć nawet niewinnie zapowiadająca się bitwa. Czekam na następny i zapraszam do siebie:
    http://manutdlov.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń