- TATO! TATO! - darł się wniebogłosy Kuba
- Mario - szturchnęłam go w ramię - Mario, Kuba płaczę idź po niego - nic, ani drgnął, wstałam więc z łóżka i powędrowałam po Kubę - Wiem, że nie śpisz - spojrzałam na Mario - Widzisz Kubusiu taki jest tatuś, wołasz go i wołasz, a i tak mamusia musi wstać - oznajmiłam
- Jest 5 rano, zlituj się - oznajmił
- Śpimy w trzech - oznajmiłam i położyłam Kubę pomiędzy nas.
- Dlaczego mnie od siebie odgradzasz? - wymruczał
- Towarzystwo syna ci się nie podoba? - spojrzałam na niego - Pewnie się boi, po ostatniej wizycie u Kevina, kto wie co mu tam opowiadał - skwitowałam
- Nooooo - przeciągał Mario
- Cooooo? - wbiłam w niego swój wzrok
- No bo Kuba miał wtedy taką fazę i ciągle się pytał skąd się wziął... - nie pozwoliłam mu skończyć
- Tylko mi nie mów, że mu to wytłumaczył, każdy, ale nie Kevin - zawyłam
- Myślę, że pokazał mu film edukacyjny - oznajmił i schował się pod kołdrą Mario
- To już wiem, dlaczego jak ostatnio byliśmy na placu zabaw Kuba krzyczał no popchnij mnie, mocniej, ah, oh. Zabije Kevina, ukatrupię normalnie - skwitowałam
- Oby nie próbował tego w przedszkolu - zaśmiał się Mario
- Nie śmiej się, to poważna sprawa - założyłam ręce na piersi
- Oj no proszę cię, mały jest, niedługo wszystko zapomni - przybliżył się do mnie, zerknęłam na Kubę, na szczęście spał. Mario zaczął mnie całować
- Będziecie robić braciszka, albo siostrzyczkę? - spytał Kuba, a ja oderwałam się od Mario i spojrzałam na niego
- Teraz mu to wytłumacz - szepnęłam i zniknęłam w łazience
~`*~`
- Mario, kiedy ty jej się wreszcie oświadczysz? - usiadł koło mnie na ławce Kuba
- Niedługo - oznajmiłem, a w szatni było słychać jak wszyscy ciężko wzdychają
- Niedługo to ten twój pierścionek spleśnieje, a może już to zrobił - myślał głośno Kevin
- Noo weź lepiej sprawdź czy nie pisze na nim jakaś data ważności - ciągnął dalej Leitner
- Na pewno już wyparował - zaśmiał się Marco
- Taki mądry jesteś, nie pamiętasz jak srałeś w gatki, czy Paula przyjmie twoje oświadczyny, wtedy po treningu zamknąłeś się w szafie byleby odwlec zaręczyny - upomniałem Marco
- Ale zrobiłem to, a ty nie - wypiął dumnie pierś
- No i teraz Marco dostaje co chce i kiedy chce - skwitował Kevin, a wszyscy się zaśmiali
- Ta na pewno - mruknąłem
- Tak, tak Mario, nawet widać efekty - poklepał mnie po ramieniu Kuba
- Że niby jakie? - spojrzałem się po wszystkich
- No jak to jakie, Paula jest w ciąży - oznajmił Marco
- Tak? A ja myślałem, że tak przytyła - skwitowałem, a wszyscy pacli się w czoło - Czyli jak ja się oświadczę Anie, to też dostane... - spytałem z nadzieją
- Pewnie tak - pokiwali wszyscy
- To nara! - wybiegłem z szatni, za sobą usłyszałem głośne śmiechy kolegów
- Mitch, ale ja cię proszę, no jesteś mi potrzebny! - zawyłem przed drzwiami bramkarza
- Jestem umówiony - oznajmił
- No, ale ja chce się wreszcie Anie oświadczyć, błagam cię zajmij się Kubą
- Ja myślałem, że już to zrobiłeś - skwitował
- No, nie chce dzisiaj, błagam zajmij się nim, jutro go odbiorę
- Dobra - westchnął - Dla Any - dodał po chwili i zamknął drzwi, zaraz popędziłem do niego z Kubą, oczywiście z całym asortymentem.
- To pa - krzyknąłem - Kuba nie zamęcz Mitcha - przestrzegłem
- Pa tata - pomachał mi Kuba
- Pa Mario, powodzenia
- To znacie plan tak? - spojrzałem się na Kevina i Marco
- Tak jest - zasalutowali, właśnie zauważyłem, że Ana szła ulicą
- Teraz - krzyknąłem, Marco z Kevinem wyskoczyli z wozu i wsadzili Ane w worek, myślę, że mnie za to nie skopie. Czekała nas długa droga, Ana wrzeszczała tak, że na najbliższym zjeździe musieliśmy się zatrzymać i się ujawnić.
- Cześć kochanie - wyszczerzyłem się
- Hee...hej Ana - przywitał się Marco, kiedy zobaczył, że Ana minę ma nie tęgą
- Coś ty sobie wyobrażał?! - wyszła z worka Ana
- Że cię porwę i będzie pięknie - rozmarzyłem się o finale tej akcji
- Narażając mnie na stres - wykrzyczała
- Przepraszam słoneczko - próbowałem ją pocałować, ale na nic... to nie wygląda dobrze
- Chyba jest zła - szepnął mi Kevin, kiedy Ana siedziała już w samochodzie
- Na pewno, wiesz co my z Kevinem jedziemy do domu, zdzwonimy po jakąś taxi czy coś, a ty jedź z nią - poklepał mnie po ramieniu Marco - A i napisz potem czy żyjesz - skwitował
- Bardzo śmieszne - pokazałem mu język i wsiadłem do samochodu, Ana nie odzywała się wcale, co jeszcze bardziej mnie stresowało, droga ją znużyła w połowię poszła spać, nawet się nie pytała gdzie jedziemy, spytała tylko, gdzie jest Kuba.
- Słoneczko wstawaj, już jesteśmy - próbowałem ją obudzić
- Mhm - przeciągła się - Jesteśmy, tylko gdzie? - otworzyła oczy i się rozejrzała
- Na granicy Niemiecko-Polskiej - oznajmiłem dumnie
- Chcesz mnie deportować do domu - spojrzała na mnie
- Coś ty, skarbie - pogłaskałem ją po policzku
- A więc, co? - spytała
- Minutka - wyszedłem z samochodu i otworzyłem Anie drzwi. Zaprowadziłem ją na środek asfaltu
- Aaa chcesz, żeby tir, albo inny pojazd mnie rozjechał - ironizowała
- Ucisz się na chwilę - skwitowałem, uklęknąłem na jedno kolano i wyciągnąłem pudełeczko z pierścionkiem - Wiem, że z Polską nie wygram, więc teraz stoisz na ziemi Polskiej, a ja na Niemieckiej. Więc pytam cię Marianno, której nazwiska do teraz nie potrafię dobrze wymówić, zmienisz nazwisko na Niemieckie i wytrzymasz, ze mną aż śmierć nas nie rozłączy? - spojrzałem się na nią, cóż wiem gadka moja pierwsza klasa, ale mogłaby coś powiedzieć
- Czy ty mi się oświadczasz? - spojrzała na mnie z niedowierzaniem
- Taa... Tak - odpowiedziałem
- Pacan z ciebie, Marian - zaśmiała się
- To znaczy tak?
- Tak! - rzuciła mi się na szyje, po entym pocałunku wróciliśmy do samochodu, gdzie zabieraliśmy się do konkretniejszych rzeczy, jednak Anie się coś przypomniało - Na prawdę nie umiesz wymówić mojego nazwiska? - spojrzała na mnie
- A czy to ważne, niedługo i tak je zmienisz - uśmiechnąłem się
- Tak? - uśmiechnęła się cwaniacko - W takim razie, ślub się odbędzie wtedy kiedy nauczysz się wymawiać moje nazwisko - pocałowała mnie
- Niedługo - oznajmiłem, a w szatni było słychać jak wszyscy ciężko wzdychają
- Niedługo to ten twój pierścionek spleśnieje, a może już to zrobił - myślał głośno Kevin
- Noo weź lepiej sprawdź czy nie pisze na nim jakaś data ważności - ciągnął dalej Leitner
- Na pewno już wyparował - zaśmiał się Marco
- Taki mądry jesteś, nie pamiętasz jak srałeś w gatki, czy Paula przyjmie twoje oświadczyny, wtedy po treningu zamknąłeś się w szafie byleby odwlec zaręczyny - upomniałem Marco
- Ale zrobiłem to, a ty nie - wypiął dumnie pierś
- No i teraz Marco dostaje co chce i kiedy chce - skwitował Kevin, a wszyscy się zaśmiali
- Ta na pewno - mruknąłem
- Tak, tak Mario, nawet widać efekty - poklepał mnie po ramieniu Kuba
- Że niby jakie? - spojrzałem się po wszystkich
- No jak to jakie, Paula jest w ciąży - oznajmił Marco
- Tak? A ja myślałem, że tak przytyła - skwitowałem, a wszyscy pacli się w czoło - Czyli jak ja się oświadczę Anie, to też dostane... - spytałem z nadzieją
- Pewnie tak - pokiwali wszyscy
- To nara! - wybiegłem z szatni, za sobą usłyszałem głośne śmiechy kolegów
- Mitch, ale ja cię proszę, no jesteś mi potrzebny! - zawyłem przed drzwiami bramkarza
- Jestem umówiony - oznajmił
- No, ale ja chce się wreszcie Anie oświadczyć, błagam cię zajmij się Kubą
- Ja myślałem, że już to zrobiłeś - skwitował
- No, nie chce dzisiaj, błagam zajmij się nim, jutro go odbiorę
- Dobra - westchnął - Dla Any - dodał po chwili i zamknął drzwi, zaraz popędziłem do niego z Kubą, oczywiście z całym asortymentem.
- To pa - krzyknąłem - Kuba nie zamęcz Mitcha - przestrzegłem
- Pa tata - pomachał mi Kuba
- Pa Mario, powodzenia
- To znacie plan tak? - spojrzałem się na Kevina i Marco
- Tak jest - zasalutowali, właśnie zauważyłem, że Ana szła ulicą
- Teraz - krzyknąłem, Marco z Kevinem wyskoczyli z wozu i wsadzili Ane w worek, myślę, że mnie za to nie skopie. Czekała nas długa droga, Ana wrzeszczała tak, że na najbliższym zjeździe musieliśmy się zatrzymać i się ujawnić.
- Cześć kochanie - wyszczerzyłem się
- Hee...hej Ana - przywitał się Marco, kiedy zobaczył, że Ana minę ma nie tęgą
- Coś ty sobie wyobrażał?! - wyszła z worka Ana
- Że cię porwę i będzie pięknie - rozmarzyłem się o finale tej akcji
- Narażając mnie na stres - wykrzyczała
- Przepraszam słoneczko - próbowałem ją pocałować, ale na nic... to nie wygląda dobrze
- Chyba jest zła - szepnął mi Kevin, kiedy Ana siedziała już w samochodzie
- Na pewno, wiesz co my z Kevinem jedziemy do domu, zdzwonimy po jakąś taxi czy coś, a ty jedź z nią - poklepał mnie po ramieniu Marco - A i napisz potem czy żyjesz - skwitował
- Bardzo śmieszne - pokazałem mu język i wsiadłem do samochodu, Ana nie odzywała się wcale, co jeszcze bardziej mnie stresowało, droga ją znużyła w połowię poszła spać, nawet się nie pytała gdzie jedziemy, spytała tylko, gdzie jest Kuba.
- Słoneczko wstawaj, już jesteśmy - próbowałem ją obudzić
- Mhm - przeciągła się - Jesteśmy, tylko gdzie? - otworzyła oczy i się rozejrzała
- Na granicy Niemiecko-Polskiej - oznajmiłem dumnie
- Chcesz mnie deportować do domu - spojrzała na mnie
- Coś ty, skarbie - pogłaskałem ją po policzku
- A więc, co? - spytała
- Minutka - wyszedłem z samochodu i otworzyłem Anie drzwi. Zaprowadziłem ją na środek asfaltu
- Aaa chcesz, żeby tir, albo inny pojazd mnie rozjechał - ironizowała
- Ucisz się na chwilę - skwitowałem, uklęknąłem na jedno kolano i wyciągnąłem pudełeczko z pierścionkiem - Wiem, że z Polską nie wygram, więc teraz stoisz na ziemi Polskiej, a ja na Niemieckiej. Więc pytam cię Marianno, której nazwiska do teraz nie potrafię dobrze wymówić, zmienisz nazwisko na Niemieckie i wytrzymasz, ze mną aż śmierć nas nie rozłączy? - spojrzałem się na nią, cóż wiem gadka moja pierwsza klasa, ale mogłaby coś powiedzieć
- Czy ty mi się oświadczasz? - spojrzała na mnie z niedowierzaniem
- Taa... Tak - odpowiedziałem
- Pacan z ciebie, Marian - zaśmiała się
- To znaczy tak?
- Tak! - rzuciła mi się na szyje, po entym pocałunku wróciliśmy do samochodu, gdzie zabieraliśmy się do konkretniejszych rzeczy, jednak Anie się coś przypomniało - Na prawdę nie umiesz wymówić mojego nazwiska? - spojrzała na mnie
- A czy to ważne, niedługo i tak je zmienisz - uśmiechnąłem się
- Tak? - uśmiechnęła się cwaniacko - W takim razie, ślub się odbędzie wtedy kiedy nauczysz się wymawiać moje nazwisko - pocałowała mnie
~`*~`
Mario nauczył się wymawiać moje nazwisko trzy tygodnie później, tak chociaż była jego oficjalna wersja, dobrze wiem, że umiał już je bezbłędnie na drugi dzień, no ale musiał mieć wieczór kawalerski i wszystko przygotować od ślubu. Największe spory toczyły się o suknie ślubną, nie chciałam, żadnej wymyślnej, krótkiej, z piórami, a już na pewno nie czerwoną... Wybrałam delikatną, w której nie przechwalając się wyglądałam ślicznie. Sam ślub miał być tylko dla najbliższej rodziny i przyjaciół, ale cóż zrobić jak przyjaciele to cała drużyna BVB i połowy reprezentacji Polski i Niemiec, do tego wujkowie, ciocie, kuzynostwo i ich dzieci, przecież to jest najbliższa rodzina... nieprawdaż?
- Ana nie pij już. Idziemy do pokoju? - spojrzał na mnie Mario
- Wiesz, co kochanie myślę, że jednak chociaż na chwilkę powinniśmy być na naszym własnym weselu, na pewno na pierwszym tańcu - zaśmiałam się i wsiadłam do samochodu
- To zatańczymy w sypialni - spojrzał na mnie błagalnie
- Nie Mario, chce mieć coś z wesela
- Ale jak twoi wujkowie mnie dopadną to ja będę kaput i wtedy jedyne, co możemy robić w sypialni to pójść w kimę, a rano leczyć ogromnego kaca - oznajmił
- A tato mówił, wyjdź za Polka - mruknęłam pod nosem
- Co mówiłaś kochanie? - zapytał
- Jedziemy na wesele i kropka - klasnęłam w dłonie
Cóż Mario miał racje, chociaż nie z nim było jeszcze gorzej, bo zamiast pójść jak normalny człowiek w kimę, musiałam mu nosić miskę, cudowna noc poślubna...
Podniosłam go za podbródek, żeby spojrzał na mnie i oznajmiłam:
- Jutro nie wychodzimy z łóżka rozumiesz - ten się tylko uśmiechnął i wreszcie zasnął - i tak cię kocham - pocałowałam go w czoło
- Ja ciebie też - wyszeptał
- Tyle mi wystarczy - uśmiechnęłam się
___________________________________________________________________________________
Pożegnania nadszedł czas, wiadomo było że kiedyś to się stanie i tak jest to jak na razie mój najdłuższy blog. Epilog jak to epilog, nic specjalnego, ale przecież jakoś trzeba było zakończyć.
Dziękuje wszystkim, którzy mnie wspierali, komentując ten blog, dzięki wam nie poddałam się i skończyłam go. Myślę, że podziękowania zakończę na tych zbiorowych, bo uwielbiam wszystkich, którzy tu wpadali.
Na wasze nieszczęście piszę dalej (ta wiem, oszalałam) xd Mam nadzieje, że spotkamy się na moich nowych blogach:
http://kibic-pilkarz.blogspot.com/ (jutro kolejny rozdział)
&
http://yo-solo-soy-el-pecador.blogspot.com/
W planach mam już kolejne opowiadanie, ale myślę, że odłożę je na później, kiedy uporam się z blogami powyżej.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuje za wszystko <3
- Ana nie pij już. Idziemy do pokoju? - spojrzał na mnie Mario
- Wiesz, co kochanie myślę, że jednak chociaż na chwilkę powinniśmy być na naszym własnym weselu, na pewno na pierwszym tańcu - zaśmiałam się i wsiadłam do samochodu
- To zatańczymy w sypialni - spojrzał na mnie błagalnie
- Nie Mario, chce mieć coś z wesela
- Ale jak twoi wujkowie mnie dopadną to ja będę kaput i wtedy jedyne, co możemy robić w sypialni to pójść w kimę, a rano leczyć ogromnego kaca - oznajmił
- A tato mówił, wyjdź za Polka - mruknęłam pod nosem
- Co mówiłaś kochanie? - zapytał
- Jedziemy na wesele i kropka - klasnęłam w dłonie
Cóż Mario miał racje, chociaż nie z nim było jeszcze gorzej, bo zamiast pójść jak normalny człowiek w kimę, musiałam mu nosić miskę, cudowna noc poślubna...
Podniosłam go za podbródek, żeby spojrzał na mnie i oznajmiłam:
- Jutro nie wychodzimy z łóżka rozumiesz - ten się tylko uśmiechnął i wreszcie zasnął - i tak cię kocham - pocałowałam go w czoło
- Ja ciebie też - wyszeptał
- Tyle mi wystarczy - uśmiechnęłam się
___________________________________________________________________________________
Pożegnania nadszedł czas, wiadomo było że kiedyś to się stanie i tak jest to jak na razie mój najdłuższy blog. Epilog jak to epilog, nic specjalnego, ale przecież jakoś trzeba było zakończyć.
Dziękuje wszystkim, którzy mnie wspierali, komentując ten blog, dzięki wam nie poddałam się i skończyłam go. Myślę, że podziękowania zakończę na tych zbiorowych, bo uwielbiam wszystkich, którzy tu wpadali.
Na wasze nieszczęście piszę dalej (ta wiem, oszalałam) xd Mam nadzieje, że spotkamy się na moich nowych blogach:
http://kibic-pilkarz.blogspot.com/ (jutro kolejny rozdział)
&
http://yo-solo-soy-el-pecador.blogspot.com/
W planach mam już kolejne opowiadanie, ale myślę, że odłożę je na później, kiedy uporam się z blogami powyżej.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuje za wszystko <3
A.E