środa, 28 sierpnia 2013

Epilog

Parę miesięcy później...
- TATO! TATO! - darł się wniebogłosy Kuba
- Mario - szturchnęłam go w ramię - Mario, Kuba płaczę idź po niego - nic, ani drgnął, wstałam więc z łóżka i powędrowałam po Kubę - Wiem, że nie śpisz - spojrzałam na Mario - Widzisz Kubusiu taki jest tatuś, wołasz go i wołasz, a i tak mamusia musi wstać - oznajmiłam
- Jest 5 rano, zlituj się - oznajmił
- Śpimy w trzech - oznajmiłam i położyłam Kubę pomiędzy nas.
- Dlaczego mnie od siebie odgradzasz? - wymruczał
- Towarzystwo syna ci się nie podoba? - spojrzałam na niego - Pewnie się boi, po ostatniej wizycie u Kevina, kto wie co mu tam opowiadał - skwitowałam
- Nooooo - przeciągał Mario
- Cooooo? - wbiłam w niego swój wzrok
- No bo Kuba miał wtedy taką fazę i ciągle się pytał skąd się wziął... - nie pozwoliłam mu skończyć
- Tylko mi nie mów, że mu to wytłumaczył, każdy, ale nie Kevin - zawyłam
- Myślę, że pokazał mu film edukacyjny - oznajmił i schował się pod kołdrą Mario
- To już wiem, dlaczego jak ostatnio byliśmy na placu zabaw Kuba krzyczał no popchnij mnie, mocniej, ah, oh. Zabije Kevina, ukatrupię normalnie - skwitowałam
- Oby nie próbował tego w przedszkolu - zaśmiał się Mario
- Nie śmiej się, to poważna sprawa - założyłam ręce na piersi
- Oj no proszę cię, mały jest, niedługo wszystko zapomni - przybliżył się do mnie, zerknęłam na Kubę, na szczęście spał. Mario zaczął mnie całować
- Będziecie robić braciszka, albo siostrzyczkę? - spytał Kuba, a ja oderwałam się od Mario i spojrzałam na niego
- Teraz mu to wytłumacz - szepnęłam i zniknęłam w łazience

~`*~`

- Mario, kiedy ty jej się wreszcie oświadczysz? - usiadł koło mnie na ławce Kuba
- Niedługo - oznajmiłem, a w szatni było słychać jak wszyscy ciężko wzdychają
- Niedługo to ten twój pierścionek spleśnieje, a może już to zrobił - myślał głośno Kevin
- Noo weź lepiej sprawdź czy nie pisze na nim jakaś data ważności - ciągnął dalej Leitner
- Na pewno już wyparował - zaśmiał się Marco
- Taki mądry jesteś, nie pamiętasz jak srałeś w gatki, czy Paula przyjmie twoje oświadczyny, wtedy po treningu zamknąłeś się w szafie byleby odwlec zaręczyny - upomniałem Marco
- Ale zrobiłem to, a ty nie - wypiął dumnie pierś
- No i teraz Marco dostaje co chce i kiedy chce - skwitował Kevin, a wszyscy się zaśmiali
- Ta na pewno - mruknąłem
- Tak, tak Mario, nawet widać efekty - poklepał mnie po ramieniu Kuba
- Że niby jakie? - spojrzałem się po wszystkich
- No jak to jakie, Paula jest w ciąży - oznajmił Marco
- Tak? A ja myślałem, że tak przytyła - skwitowałem, a wszyscy pacli się w czoło - Czyli jak ja się oświadczę Anie, to też dostane... - spytałem z nadzieją
- Pewnie tak - pokiwali wszyscy
- To nara! - wybiegłem z szatni, za sobą usłyszałem głośne śmiechy kolegów

- Mitch, ale ja cię proszę, no jesteś mi potrzebny! - zawyłem przed drzwiami bramkarza
- Jestem umówiony - oznajmił
- No, ale ja chce się wreszcie Anie oświadczyć, błagam cię zajmij się Kubą
- Ja myślałem, że już to zrobiłeś - skwitował
- No, nie chce dzisiaj, błagam zajmij się nim, jutro go odbiorę
- Dobra - westchnął - Dla Any - dodał po chwili i zamknął drzwi, zaraz popędziłem do niego z Kubą, oczywiście z całym asortymentem.
- To pa - krzyknąłem - Kuba nie zamęcz Mitcha - przestrzegłem
- Pa tata - pomachał mi Kuba
- Pa Mario, powodzenia

- To znacie plan tak? - spojrzałem się na Kevina i Marco
- Tak jest - zasalutowali, właśnie zauważyłem, że Ana szła ulicą
- Teraz - krzyknąłem, Marco z Kevinem wyskoczyli z wozu i wsadzili Ane w worek, myślę, że mnie za to nie skopie. Czekała nas długa droga, Ana wrzeszczała tak, że na najbliższym zjeździe musieliśmy się zatrzymać i się ujawnić.
- Cześć kochanie - wyszczerzyłem się
- Hee...hej Ana - przywitał się Marco, kiedy zobaczył, że Ana minę ma nie tęgą
- Coś ty sobie wyobrażał?! - wyszła z worka Ana
- Że cię porwę i będzie pięknie - rozmarzyłem się o finale tej akcji
- Narażając mnie na stres - wykrzyczała
- Przepraszam słoneczko - próbowałem ją pocałować, ale na nic... to nie wygląda dobrze
- Chyba jest zła - szepnął mi Kevin, kiedy Ana siedziała już w samochodzie
- Na pewno, wiesz co my z Kevinem jedziemy do domu, zdzwonimy po jakąś taxi czy coś, a ty jedź z nią - poklepał mnie po ramieniu Marco - A i napisz potem czy żyjesz - skwitował
- Bardzo śmieszne - pokazałem mu język i wsiadłem do samochodu, Ana nie odzywała się wcale, co jeszcze bardziej mnie stresowało, droga ją znużyła w połowię poszła spać, nawet się nie pytała gdzie jedziemy, spytała tylko, gdzie jest Kuba.

- Słoneczko wstawaj, już jesteśmy - próbowałem ją obudzić
- Mhm - przeciągła się - Jesteśmy, tylko gdzie? - otworzyła oczy i się rozejrzała
- Na granicy Niemiecko-Polskiej - oznajmiłem dumnie
- Chcesz mnie deportować do domu - spojrzała na mnie
- Coś ty, skarbie - pogłaskałem ją po policzku
- A więc, co? - spytała
- Minutka - wyszedłem z samochodu i otworzyłem Anie drzwi. Zaprowadziłem ją na środek asfaltu
- Aaa chcesz, żeby tir, albo inny pojazd mnie rozjechał - ironizowała
- Ucisz się na chwilę - skwitowałem, uklęknąłem na jedno kolano i wyciągnąłem pudełeczko z pierścionkiem - Wiem, że z Polską nie wygram, więc teraz stoisz na ziemi Polskiej, a ja na Niemieckiej. Więc pytam cię Marianno, której nazwiska do teraz nie potrafię dobrze wymówić, zmienisz nazwisko na Niemieckie i wytrzymasz, ze mną aż śmierć nas nie rozłączy? - spojrzałem się na nią, cóż wiem gadka moja pierwsza klasa, ale mogłaby coś powiedzieć
- Czy ty mi się oświadczasz? - spojrzała na mnie z niedowierzaniem
- Taa... Tak - odpowiedziałem
- Pacan z ciebie, Marian - zaśmiała się
- To znaczy tak?
- Tak! - rzuciła mi się na szyje, po entym pocałunku wróciliśmy do samochodu, gdzie zabieraliśmy się do konkretniejszych rzeczy, jednak Anie się coś przypomniało - Na prawdę nie umiesz wymówić mojego nazwiska? - spojrzała na mnie
- A czy to ważne, niedługo i tak je zmienisz - uśmiechnąłem się
- Tak? - uśmiechnęła się cwaniacko - W takim razie, ślub się odbędzie wtedy kiedy nauczysz się wymawiać moje nazwisko - pocałowała mnie

~`*~`

Mario nauczył się wymawiać moje nazwisko trzy tygodnie później, tak chociaż była jego oficjalna wersja, dobrze wiem, że umiał już je bezbłędnie na drugi dzień, no ale musiał mieć wieczór kawalerski i wszystko przygotować od ślubu. Największe spory toczyły się o suknie ślubną, nie chciałam, żadnej wymyślnej, krótkiej, z piórami, a już na pewno nie czerwoną... Wybrałam delikatną, w której nie przechwalając się wyglądałam ślicznie. Sam ślub miał być tylko dla najbliższej rodziny i przyjaciół, ale cóż zrobić jak przyjaciele to cała drużyna BVB i połowy reprezentacji Polski i Niemiec, do tego wujkowie, ciocie, kuzynostwo i ich dzieci, przecież to jest najbliższa rodzina... nieprawdaż?
- Ana nie pij już. Idziemy do pokoju? - spojrzał na mnie Mario
- Wiesz, co kochanie myślę, że jednak chociaż na chwilkę powinniśmy być na naszym własnym weselu, na pewno na pierwszym tańcu - zaśmiałam się i wsiadłam do samochodu
- To zatańczymy w sypialni - spojrzał na mnie błagalnie
- Nie Mario, chce mieć coś z wesela
- Ale jak twoi wujkowie mnie dopadną to ja będę kaput i wtedy jedyne, co możemy robić w sypialni to pójść w kimę, a rano leczyć ogromnego kaca - oznajmił
- A tato mówił, wyjdź za Polka - mruknęłam pod nosem
- Co mówiłaś kochanie? - zapytał
- Jedziemy na wesele i kropka - klasnęłam w dłonie
Cóż Mario miał racje, chociaż nie z nim było jeszcze gorzej, bo zamiast pójść jak normalny człowiek w kimę, musiałam mu nosić miskę, cudowna noc poślubna...
Podniosłam go za podbródek, żeby spojrzał na mnie i oznajmiłam:
- Jutro nie wychodzimy z łóżka rozumiesz - ten się tylko uśmiechnął i wreszcie zasnął - i tak cię kocham - pocałowałam go w czoło
- Ja ciebie też - wyszeptał
- Tyle mi wystarczy - uśmiechnęłam się
___________________________________________________________________________________
Pożegnania nadszedł czas, wiadomo było że kiedyś to się stanie i tak jest to jak na razie mój najdłuższy blog. Epilog jak to epilog, nic specjalnego, ale przecież jakoś trzeba było zakończyć.
Dziękuje wszystkim, którzy mnie wspierali, komentując ten blog, dzięki wam nie poddałam się i skończyłam go. Myślę, że podziękowania zakończę na tych zbiorowych, bo uwielbiam wszystkich, którzy tu wpadali.

Na wasze nieszczęście piszę dalej (ta wiem, oszalałam) xd Mam nadzieje, że spotkamy się na moich nowych blogach:
http://kibic-pilkarz.blogspot.com/ (jutro kolejny rozdział)
&
http://yo-solo-soy-el-pecador.blogspot.com/
W planach mam już kolejne opowiadanie, ale myślę, że odłożę je na później, kiedy uporam się z blogami powyżej.

Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuje za wszystko <3
A.E

czwartek, 15 sierpnia 2013

26


Następnego dnia trener zabrał nas na spacer, Polacy nie odegrali się, wiedziałem, że na nic nie wpadną. Ana leżała w łóżku, podobno migrena, chciałem z nią zostać, ale Paula obiecała, że się nią zajmie...
- Obiadek! Ja chcę obiadek, dawać mi obiadek! - nawoływał na cały hol Kevin, oczywiście spacer skończył się na biegu w lesie, a potem basenie.
- Trenerze, umieramy z głodu - zawył Neuer chwytając się za brzuch
- Pójdę sprawdzić czy jedzenie gotowe - oznajmił trener, oczywiście połowa składu pobiegła za nim mając nadzieje na jakieś darmowe przystawki
- O cześć kochani - usłyszałem Ane z kuchni, co ona tam robi
- Co tutaj robisz? - spytał się jej Podli
- Powiedźmy, że pomagam kucharzą - spojrzałem na nią, nie wygląda jakby miała migrenę
- Aha, to co jedzenie gotowe? - zatarł ręce Gomez
- Sami sprawdźcie - uśmiechnęła się milutko, Podli podszedł do największego garnka i otworzył go, zaczął piszczeć jak dziewczyna, to samo zrobił Neuer, a Kross podleciał z patelnią.
- Ja tego nie zjem - powiedział stanowczo Kevin zaglądając do garnka
- Ale przecież jestem smaczny - odpowiedział głos w garnku
- Stanowczo jest za chudy, nie najem się - skwitował Kevin
- Gdzie jest obiad?! - zawył Podli
- Jak to gdzie? Patrzysz na niego - oznajmiła Ana
- Jakoś nie uśmiecha mi się jeść Szczęsnego, on używa strasznych perfum, bym jeszcze jakiegoś bakcyla po zjedzeniu go złapał - oznajmił Podli
- Ej! - Wojtek rzucił go jakimś warzywkiem
- Dobra Wojtek wychodź - oznajmiła Ana - A chłopaki jedzenie będzie gotowe za godzinę - wyszczerzyła się
- To może jednak skusimy się na Wojtka? - zaproponował Kevin
- NIE! - wrzasnęli wszyscy
- To sprawdzę chociaż czy jest dobrze doprawiony - Kevin zbliżał się do Wojtka
- Spadówka Kevin! - dałam mu po łapach i odprowadziłam Wojtka w bezpieczną strefę

~`*~`

Zobaczyłem Ane opalającą się nad basenem.
- Co to miało być? - spojrzałem na nią
- Niby co? - uśmiechnęła się
- Byliśmy strasznie głodni, a moja dziewczyna konspiruje z polakami - założyłem ręce na boki
- A niby z kim mam to robić? - spojrzała się na mnie z byka
- No z nami, Niemcami - skwitowałem
- Po moim trupie, kochaniutki - założyła ręce na piersiach
- No dobra odpuśćmy sobie tę rozmowę, bo do niczego nie prowadzi - westchnąłem
- Sam zacząłeś
- Porozmawiajmy o przyjemniejszych rzeczach - usiadłem na skraju jej leżaka i złapałem ją za rękę
- Czyli o czym? - wbiła we mnie swój wzrok
- No wiesz Kuba się nudzi, potrzebuje towarzystwa, więc może mu je zapewnimy - poruszyłem brwiami
- Aaa, kupimy mu zwierzaka - zaśmiała się
- Nie, braciszka, albo siostrzyczkę - skwitowałem
- Chcesz mnie wykończyć tak? - spojrzała na mnie
- Nie, nas - pocałowałem ją
- Chyba, że tak - wyszczerzyła się i pozwoliła zanieść się do pokoju, gdzie złączyliśmy się w jedno...

~`*~`


Mario wyszedł na wieczorny trening, więc Polacy mieli drogę wolną, aby zrealizować swój plan...
2 godziny później...
- Wróciłem! - krzyknął Mario z progu
- O świetnie, bo ja wychodzę - powiedziałam zakładając buty
- Ale gdzie? - spojrzał na mnie
- A no dzisiaj mamy taka Polską rodzinną imprezę, wrócę za jakieś 2/3/4 może 5 godzin - pocałowałam go przelotnie w usta i zostawiłam zaskoczonego w pokoju

Około godziny 22, kiedy to piłkarze mają cisze nocną, usłyszeliśmy pierwsze trzaski, turlaliśmy się na ziemi ze śmiechu, a ich krzyki jeszcze naszą głupawkę potęgowały.
- ANA! - usłyszałam donośny głos Mario, nie wiedziałam, że tak potrafi krzyczeć
- Tak kochanie? - otworzyłam mu drzwi
- Czy wytłumaczysz mi dlaczego wszystkie łóżka na naszym piętrze, no nie wiem zgubiły szczebelki i materac? - spojrzał się na mnie, a potem na każdego z reprezentanta Polski po kolei
- Może jakieś psychofanki wam je ukradły - wtrącił się Kuba
- Mhm zapewne, burknął
- Aaaaa! - zrozpaczony Ozil biegał jak opętany chowając twarz w dłoniach, nie moja wina, że on jako ostatni kładzie się spać i trzeba do niego wymyślić coś ekstra.
- Co się stało? - podbiegł do niego Mario, a my po raz kolejny wybuchliśmy śmiechem
- Zobacz, co mi zrobili - odkrył twarz
- Wiesz powinieneś zmieć kosmetyki - poklepałam go po ramieniu
- Jak ja tak wyjdę - zapytał zrozpaczony - Mój krem jeszcze wczoraj był normalny, nie kolorował na brązowo - lamentował
- Pewnie się przeterminował - zaśmiałam się
- Albo, nasi koledzy Polacy mu w tym pomogli - spojrzał się na nas Mario
- Mówisz? - zapytał Ozil
- Mówię - skwitował Mario
- WY! - skierował na nas palec
- No my - zaśmialiśmy się
- Tak to jest jak się zadziera z Polakami - oznajmiłam
- To gdzie my teraz mamy spać? - spytał Mario
- U Ozila, on ma materac - zaśmiałam się, nie wiedziałam, że przyjmą to na serio, ale gdy zobaczyłam jak cała drużyna próbuje się pomieścić na jednym łóżku, oniemiałam.
- Matko, debile, chodźcie pokaże wam, gdzie są wasze materace - pokazałam im drogę, oczywiście jak to oni, czym skończyli to składać była już 5 rano.
- A może wezwiemy hydraulika - błysnął Kevin, kiedy nie umieli zamatować szczebelek
- Gdzie hydraulika, mechanik jest od tego - kolejny inteligent, tym razem w postaci Toniego
Wyszłam z pokoju i poszłam się położyć do Kuby, miał wolne łóżko, Piszczek dostał kontuzji i został zwolniony z kadry.

- Hej słodziaki - krzyknęłam uśmiechnięta, widząc reprezentacje Niemiec.
- Idź precz duszo nieczysta - wymamrotał niewyspany Neuer
- Oj nie przesadzaj - dosiadłam się do niech
- Przez was Ozil ma traumę do kremów - oznajmił Aogo
- Pomogę ją mu przełamać - próbowałam być poważna
- O 12 jest zawieszenie broni, jednak Polacy to godny przeciwnik - skwitował Nauer
- Dzięki, dzięki - zaśmiałam się, jak powiedzieli tak zrobili dokładnie o 12 obie drużyny stanęły na boisku i przypieczętowały zawieszenie broni.

~`*~`

- Kuba, Kuba musisz mi pomóc, bo Marco jest cienki w tych sprawach - zawyłem przed drzwiami Kuby
- Czyli, że w czym - spojrzał na mnie
- No bo wiesz, chcę się oświadczyć Anie i muszę wybrać pierścionek, a Marco przeżywa, on oczopląsów dostanie od tych świecidełek - skwitowałem
- Okej poświęcę się, prowadź - oznajmił, wybrałem centrum handlowe, z dobrym sklepem jubilerskim
- To jaki? - spojrzałem się na nich
- Czy ja wiem, to ty musisz wybrać - skwitował Kuba
- Nie po to cię wziąłem ze sobą
- E Mario mam pomysł - oznajmił Marco
- Dawaj - wyszczerzyłem się, mając nadzieje, że to coś mądrego
- Może kupimy Anie plastikowy, chociaż jak zgubi to nie będzie jej żal - skwitował, a Kuba popatrzył po nas z niedowierzaniem, przy pomocy Kuby, kupiłem ładny pierścionek, który lada dzień chciałem dać Anie.
- A jak ty jej się chcesz oświadczyć? - zapytał gdy wracaliśmy Kuba
- Zobaczysz, ta "wojna" pomiędzy Niemiecką, a Polską reprezentacją podsunęła mi pomysł - wyszczerzyłem się.

środa, 31 lipca 2013

25

- A gdzie zgubiliście tego najmniejszego? - spojrzał na nas Reus kiedy siedzieliśmy w samolocie
- Vico z Perdo bawią się w dom - oznajmiłam
- Niech swoje skonstruują własne, a nie - skwitował dobitnie Kevin
- Święta prawda - zaśmiałam się
Jakoś przeżyliśmy lot, było spokojnie, aż za jak na nich, prawie wszyscy spali jak zabici, czyżby bibka była w nocy? Tak czy owak skierowałam się do pokoju, a Mario chyba tip topami dochodził z walizkami. Potem zeszliśmy na obiad.
- Hej laska Mario! - zadarł się Podli
- Mam na imię Marianna, Ana, nie laska - odpowiedziałam mu po polsku
- E to moja! - zaczął skakać Podli
- Jaka twoja? - oburzył się Mario
- Że z Polski - wytłumaczył się Podli
- Aha - skwitowali wszyscy zebrani tępo
I znów spokojny obiad, żadnego rzucania jedzeniem, wylewania soku czy inne tego typu zabawy, aż zaczęło mi się nudzić, co w tych chłopaków wstąpiło, czyżby selekcjoner był aż tak straszny?
- O 17 odbędzie się krótki trening - oznajmił po skończonym obiedzie trener i odszedł od stołu
- A o 20, pam pam parapapam - zaczął śpiewać pod nosem Kevin, a ja spojrzałam na niego zaciekawiona, w tym samym czasie Mario zabijał go wzrokiem.
- Co będzie o 20? - wlepiłam w niego moje ślepia
- No ty ni... ała - został ogłuszony przez Marco
- Nic, zupełnie nic - oznajmił Mario przeciągając
- I tak się dowiem - skwitowałam - Paula już przyleciała? - spojrzałam na Marco
- Tak
- To do 20 chłopaki - uśmiechnęłam się i odeszłam

~`*~`

Ana cały dzień przesiedziała z Paulą w pokoju, oby zasnęły szybciej, bo potem nie wiem jakich środków użyjemy, żeby je zatrzymać. Trening przebiegał wręcz wzorowo.
- Kevin ty i Mario idziecie po towar, a my kupimy procenty - rozkazał Lahm
- Tak jest! - zasalutowaliśmy i wszyscy rozeszli się

- Kevin, ale wiesz gdzie my wg jedziemy? - zapytałem przerażony kiedy od godziny kręciliśmy się po jakiś puszczach
- GPS nie kłamie więc dobrze - powiedział spokojnie - Widzisz gdzieś tu rondo? - zapytał po chwili
- Człowieku jesteśmy w jakieś puszczy, a ty chcesz rondo?! A może jeszcze światła, albo fotoradar - ironizowałem
- Niee, fotoradar jest za jakieś 100 metrów - znów spokój w jego głosie. Tak jak myślałem nie było żadnych rond, fotoradarów czy innych tego typu rzeczy, tam nawet asfaltu nie było! Po półtorej godziny dotarliśmy niby pod dobre miejsce, stara rudera, wyglądająca jak z horrorów, żadnych sąsiadów, piesków czy ogródków... pięknie. Na pewno tu mieszka jakiś psychopata, już miałem nawrócić, ale Kevin złapał mnie i wprowadził na tą ponurą posesje, zapukał odważnie do drzwi, a zaraz przywitał nas niski rudzielec.
- Duda was oczekuje - tymi słowami zaprosił nas do środka, Kevin przekroczył próg jak gdyby nigdy nic, ja ostrożnie stawiałem kroki, w kącie pseudosalonu zauważyłem postać, oczywiście z wąsem w ręku.
- Witam przyjaciele! - podszedł do nas i objął, zapach maryśki roznosił się po całym pomieszczeniu - A więc chcecie trochę mojego skarbu? - usadowił się blisko Kevina i gładził go po kolanie, o nie to jest... spokojnie Mario bierzemy po co przyszliśmy i już was nie ma.
- Mario przysiądź się Duda jest tak miły - pokiwałem przecząco głową
- Musicie spróbować to co bierzecie - skwitował Duda i podał mi blanta

~`*~`

- Paula jest po 20 wkraczamy - oznajmiłam i uchyliłam drzwi od pokoju, na korytarzu biegał Muller z jakąś  puszką i groził Gomezowi, że pofarbuje mu włosy. Chciałyśmy wyjść niezauważone, ale oczywiście jakiś palant postawił pod nasze drzwi doniczkę.
- A gdzie się panienki wybierają? - podszedł do nas Muller
- Na spacer - oznajmiłam
- Tak, tak już ja znam te wasze spacery - chwycił się za boki
- Thomas ogarnij się i nie pij już więcej, bo ci włącza się matkowanie - skwitowała Paula
- Ale ja nic nie piłem - zarzekał się
- To podejdź bliżej - rozkazałam
- Nie - oznajmił - Dobra możecie wyjść, ale jak się zrobi ciemno wróćcie - powiedział, a my parsknęłyśmy śmiechem
- Dobrze mamusiu - pokiwałam mu na pożegnanie, kiedy wyszliśmy z hotelu zobaczyliśmy Reusa
- Ana on mnie zdradza - powiedziała udając przejętą Paula i pokazując rower, którym o ile się nie mylę Toni dźwigał Marco, zaśmiałam się pod nosem.
- Mnie też! - pojawił się znikąd Mario i zaczął gonić rower, oczywiście efekt był taki, że wraz z rowerem wszyscy wpadli w rów, podleciał do nich Kevin i zaczął się drzeć, że jego roślinkę pogniotą, czasem naprawdę nie idzie za nimi nadążyć. Kiedy wreszcie wyszli z rowu, ruszyłam w stronę Mario.
- A ty gdzie się szlajałeś - złapałam się za boki
- Yyy ja... - zaciął się
- No byliśmy na zakupach - tłumaczył Kevin
- Ach tak i co kupiliście? - spojrzałam się po nich
- Roślinki - oznajmił Kevin
- Po co? - zmrużyłam oczy
- No jak to po co dla mamusi - i uciekł z "roślinkami"
- A ty wreszcie przemówisz? - wbiłam swój wzrok w Mario.
- Tak, znaczy... chodź coś ci pokaże - wziął mnie za rękę i zaczął biec, zatrzymał się dopiero przy naszym pokoju.
- Mario, ale że ty chcesz teraz...
- Pokaże ci - powtarzał to samo, rzucił mnie na łóżko i zaczął ściągać koszulkę
- Brałeś coś? - spojrzałam się na niego
- Cicho - pocałował mnie. Cóż choć domyślałam się, że Mario spróbował tych roślinek od Kevina, poddałam się każdej pieszczocie. Kiedy już mieliśmy się złączyć zaczął nawoływać Kevin na korytarzu.
- Oh Mario bierz mnie, oh ah oh - wydurniał się Kevin
- Odejdź! - zawył Mario
- Pokazałeś jej już? - zapytał przez drzwi
- Zaraz! - oznajmił i odwrócił się do mnie tyłem, na jego prawym pośladku widniał napis "Ana kocham cię", nie wiedziałam, co zrobić chciało mi się tak śmiać, a z drugiej strony go udusić, ale uznałam że jutro sam się ukarze.
Niestety z seksu nici, bo Kevin cały czas siedział pod drzwiami i nas rozpraszał.
- Mario już godzinę tam siedzisz, chłopaki czekają! - skwitował Kevin
- Idę! - pocałował mnie w czoło i poszedł
- Gdzie? - spojrzałam na niego
- Mamy męską imprezę, więc bądź grzeczna jak mnie nie będzie - wyszczerzył się i wyszedł.
Jakoś nie chciało mi się ich niańczyć więc razem z Paulą zrobiliśmy sobie własną imprezę, po tańczyliśmy kupiliśmy trzy butelki wina i wróciliśmy do pokoju, gdzie wypiliśmy wino...

~`*~`

- Ana przesuń się - wymruczałem skacowany - Ana - powtórzyłem, kiedy ani drgnęła
- Zamknij się ja śpię - oznajmił ktoś, ale na pewno nie Ana, próbowałem otworzyć oczy, ale nie miałem siły, myślałem, że głowa mi wybuchnie.
- Dlaczego  śpisz w moim pokoju? I gdzie jest Ana? - zapytałem wciąż z zamkniętymi oczami
- Raczej dlaczego wy śpicie w moim pokoju - ten głos rozpoznałem aż za dobrze, zesztywniałem i otworzyłem oczy
- Trener? - zdziwiłem się
- Nie wróżka zębuszka - przekręcił oczami - mam was tu nie widzieć za 3...2... - ruszyłem z łóżka ciągnąc za sobą Krossa.
- TORNADO MNIE PORWAŁO! AAAAAAAAAA - zaczął się drzeć na korytarzu Toni
- Zamknij się - warknęłem na niego, a ten popatrzył na mnie z byka - Pamiętasz coś z wczorajszej imprezy? - spojrzałem na niego
- No, że Kevin latał bez gaci dalej nie pamiętam - oznajmił
- Ale to był początek imprezy Toni - załamałem się
- Tak? To się pochwal ile ty pamiętasz - założył ręce na piersi
- Pamiętam jakąś kozę - oznajmiłem dumnie
- Nie pal i nie pij więcej - zaśmiał się
- Ale była naprawdę! - krzyczałem za nim, rozejrzałem się po korytarzu, widać było grubo, bo znalazłem się dwa piętra wyżej niż powinienem, wróciłem do pokoju przygotowany na opieprz od Any, ale nie spała z Paulą jak zabita. Kiedy się odświeżyłem dostałem sms od Toniego.
,,Złaź na dół jest zwała !"

-
Ej no bez jaj otwierać! - darł się Kevin
- Co jest? - zapytałem
- Patrz, Kevin się znalazł - zaśmiał się Manuel
- To on się zgubił? - zdziwiłem się
- No zaraz po tym jak poszedł szukać kozy - oznajmił
- Wiedziałem, że była koza - wyszczerzyłem się
- Kevin gdzie zgubiłeś gacie? - zaśmiał się Gomez
- Nie wiem, otwierać te cholerne drzwi - zawył
- Dobra, już nie płacz - zaśmiał się Lahm i otworzył biedakowi drzwi
- To co z tą kozą? - zapytał Kevin
- Zaginęła - skwitował Manuel
- To przekreśliliśmy zwycięstwo Hiszpanów - zaśmiał się Lahm
- No, ale chociaż jeden mecz mogliby wygrać - oznajmił Kevin
- Przepraszam, że przerwę, ale co ma koza do Hiszpanów? - odezwała się Ana
- No, bo patrz oni tam mają te swoje latanie z peleryną i w berecie po jakimś tam boisku i za nimi lata koza - tłumaczył jej Lahm - I oni mówią, że ta ich koza przynosi im szczęście
- Matko, tam jak to określiłeś lata byk, a nie koza - zaśmiała się
- A to nie to samo, to ma rogi i to też - skwitował Kevin
- Nie - zaśmiała się
- To jednak Hiszpanie są w grze - skrzywił się Gomez
- Chociaż z Polakami będzie ubaw - szepnął mu Lahm, Ana na całe szczęście tego nie usłyszała
- Dzień dobry - podszedł gostek w czarnym garniaku - Czy nie widzieliście państwo kozy? - zapytał, a wszyscy popatrzyli po sobie
- Nieeee - odezwał się Lahm
- Widzą państwo to jest nowe zwierzątko szejków, którzy przebywają w tym hotelu, a teraz zaginęła - skwitował, po odejściu tego gościa wszyscy udali się w poszukiwaniu kozy.

~`*~`

Ja wiedziałam, że ci debile coś wymyślą... niedośc, że pomylili byka z kozą to jeszcze, zgubili nowe zwierzątko jakiegoś okropnie bogatego szejka. Biegaliśmy jak głupi po wszystkich pokojach i szukaliśmy tej przeklętej kozy, aby potem niezauważalnie podrzucić ją do pokoju tego szejka, ale na nic. Rozpłynęła się, na domiar złego chłopcy dostali od trenera kare za ich bojarze i musiałyśmy z Paulą same poszukać tego trawojada.
- Sprawdź tu - wskazała Paula na drzwi
- Ale jesteśmy już na piętrze gdzie są Włosi - skwitowałam
- To co? - spojrzała na mnie
- Oni mogą być w pokojach - oznajmiłam
- No coś ty wszyscy są pewnie na treningu, bo to dobra godzina na trening nie wydaje ci się - poruszyła brwiami, kilka wdechów i wydechów, otwieram
- Ups, sorry, sorry - zasłoniłam oczy ręką, cóż a jednak Włosi nie mają treningu, chyba go właśnie skończyli...
- Ooo trener mówił, że będzie nagroda, ale nie wiedzieliśmy, że taka - zaśmiał się jeden z nich
- Nie my nie z tych - odpowiedziałam - Nie widzieliście czasem kozy? - odważyłam się odsłonić jedno oko i spojrzeć na nich
- To jest taka nowa gra wstępna? - zmierzył mnie wzrokiem
- Czyli nie - wycofałam się - Nara - uciekłam z tego piętra
- ANA JEST, JEST TA MAŁA MENDA! - darła się Paula
- Gdzie?! - wbiegłam za nią
- Na balkonie, idioci przywiązali ją czyimiś gaciami, zabierajmy ją i misja skończona - oznajmiła, odprowadziliśmy kozę i miałyśmy spokój już cały dzień.

~`*~`

trzy dni później...


Przyjechali Pedro z Vico i nasz syn, oczywiście wybuchła debata jaką koszulkę ma ubrać nasz syn, ponieważ dzisiaj gramy z Polską, chcąc nie chcąc przegrałem tą bitwę z Ana i Kubuś przyodział koszulkę Polski, gdyby tylko wiedział jaki dzisiaj będzie cyrk na boisku...
- Patrz to temu blondynowi widać dupę! - krzyczał do mnie Marco i zwijał się ze śmiechu, tak tak przyznajemy się bez bicia zajumaliśmy całej polskiej reprezentacji majtasy, a teraz specjalnie faulujemy ich tak, żeby nasz występek było widać. Kuba wzrokiem zabija już nas od wejścia na boisko, pewnie będą chcieli się odegrać, ale my się nie damy!

~`*~`

- Ana czy ty to widziałaś! - podszedł do mnie Kuba
- To już wiem czyje te gacie były - skwitowałam
- Musimy się odegrać pomożesz nam? - spojrzał na mnie z nadzieją
- Co proponujesz? - uśmiechnęłam się
- Ty im umilisz obiad, a my sen - uśmiechnął się Kuba, podał mi wskazówki, na które zaraz przystałam i do dzieła, nie dam moich rodaków okradać z gaci, ani z niczego innego...
_______________________________________________________________________________________
Wiem, wiem długooo mnie nie było, ale internet mi skapitulował kiedy wróciłam z wakacji, myślę, że mi wybaczycie. Rozdział zostawię waszej ocenie, do napisania.

Jeszcze zrobię spam, nowy na:
http://kibic-pilkarz.blogspot.com/
i bohaterowie + zapowiedź na ;
http://yo-solo-soy-el-pecador.blogspot.com/

środa, 10 lipca 2013

24


I tak minęły kolejne dwa tygodnie, nie działo się nic spektakularnego, oprócz tego, że zamieszkaliśmy razem z Kubusiem u Mario. Paula z Marco postawili nas przed faktem dokonanym, biegałam tydzień po sklepach, żeby znaleźć idealną sukienkę, Mario wytrwał w sklepach tylko dzień, stwierdził, że woli cały dzień przewijać Kubusia niż nudzić się w sklepach.
- Ana nie uwierzysz! - piszczała na cały dom Paula
- Ana jest u góry przebiera się w nową sukienkę, wreszcie sobie ją kupiła, rozumiesz po tygodniu - słyszałam biadolenie Mario
- No to możemy sobie przybić piątkę, Marco szukał garnituru od dwóch miesięcy, aż dzisiaj mi oznajmił, że leci do Londynu po garnitur, trzy światy! - kolejna która biadoli...
- Ana już się przebrałaś?!
- TAK! - wyskoczyłam zza korytarza - i? - spojrzałam się na nich
- Nie pójdziesz w tym - oznajmił mi Mario
- Bo? - powiedziałam rozpaczliwym tonem
- Bo jest za krótka - skwitował
- Spadaj i tak, tak pójdę - założyłam ręce na piersi - Paula, a ty co myślisz?
- Ana no nie wpuszczę cię na wesele - oznajmiła Paula
- Dlaczego?
- Bo będziesz ładniejsza ode mnie - zaśmiała się - Nie no żartuje, ślicznie jest - przytuliła mnie - A teraz przepraszam, bo mój przyszły mąż napisał, że wrócił - cmoknęła mnie w policzek i wybiegła, usiadłam obok Mario na kanapie, a ten cały czas mi się przyglądał.
- Coś ci nie pasuje? - spojrzałam się na niego
- Na ślubie będziesz tańczyć tylko ze mną - oznajmił
- Się zastanowię - wystawiłam mu język
- Żadne zastanowię, bo poskarżę się twojemu tacie - zagroził mi
- A co utworzyliście jakąś koalicje? - zaśmiałam się
- Ja ci dam... - rzucił mnie poduszką
- Znowu zaczynasz! - oddałam mu
- Tak - zrzucił mnie z kanapy, a zaraz przydusił mnie na podłodze, Kubuś który oglądał bajki zaczął się śmiać.
- Dziecko patrzy - upomniałam go
- Przecież nie robię tego... - rozpiął mi zamek od sukienki - ani tego... - zaczął całować mnie po szyi
- Matko dzieci opanujcie się! - wparował do salonu matka Mario, ups
- Mamo miałaś pukać czym wejdziesz - zawył niezadowolony Mario
- Tak, tak wy tutaj się zajmujecie sobą, a Kubuś ogląda zboczone bajki
- Zboczone? - odwróciliśmy się w stronę telewizora, gdzie właśnie leciały teletubisie
- Ta bajka nie jest zboczona, to była moja ulubiona bajka w dzieciństwie, zaraz po pokemonach
- Tak czy owak, jestem tutaj, bo chciałam wam oznajmić, że my na ślubie będziemy krócej, więc chętnie weźmiemy Kubusia ze sobą, wtedy będziecie mogli zając się sobą, a wiecie ja nie mam nic przeciwko, pojawiania się kolejnego wnuka - puściła nam oczko, schowałam się za Mario i cicho zaśmiałam
- Dzięki mamo, myślę, że popracujemy nad kolejnym potomkiem - spojrzał na mnie z bananem na twarzy - Byłoby nam łatwiej gdybyś nie przeszkadzała
- Mario - szturchnęłam go
- To od dzisiaj będę pukać, tylko błagam was nie przy Kubusiu - spojrzała się na nas
- Spokojnie, nie będziemy - zarzekałam się

- Ana, a jak się wywrócę...albo nie wiem rozedrze mi się suknia - panikowała Paula, w dzień ślubu
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze, jak już poświecisz tyłkiem przed gośćmi - zaśmiałam się
- Ej! - zawyła
- Marianna żartowała, wszystko będzie idealnie - uspokajała Paule Vico
- Ana pójdziesz sprawdzić czy Marco już się ubrał, bo on zawsze tak wolno się ubiera - poprosiła Paula
- Okej - poszłam do domu obok, gdzie stacjonowali chłopacy
- Oh Ana jakie szczęście! - wyściskał mnie Kevin
- Też się cieszę, że cię widzę - powiedziałam trochę oszołomiona jego zachowaniem
- Jest problem, wielki problem! - darł się na cały dom Kevin
- Co się stało?! - zapytałam
- Marco nie może zapiąć koszuli! - wymachiwał łapskami
- Ale jak to? Tak mu bebzol wyskoczył, a ostrzegaliśmy, żeby tyle nie jadł - skwitowałam
- Nieeee, dziury do guzików wyparowały! To pewnie przez te upały! - oznajmiła, a ja się cicho zaśmiałam, co oni znowu sobie ubzdurali
- Marco - weszłam do pokoju
- ANA! - powiedzieli wszyscy chórem
- Pokaż to - podeszłam do niego i chwyciłam za koszulę - Marco błagam cię - wyjęczałam - Widzisz tutaj są dziurki - odkryłam materiał
- Ooo ale one były tak schowane - odpowiedział
- Nie dziwiło cię, że z jednej strony są dziury, z drugiej nie ma - uśmiechnęłam się
- No właśnie tak, ale nie wiedziałem jak to zapiąć - wzruszył ramionami
- Dobraaaa, jakieś jeszcze problemy? - rozejrzałam się po chłopakach
- Żadnych - odpowiedzieli zgodnie
- To za godzinę się spotykamy w kościele - oznajmiłam i wyszłam.

Uroczystość zaczęła się punktualnie, oprócz gości zjawili się też fotoreporterzy, niestety nie udało się zachować w tajemnicy tego wydarzenia. Przysięga była piękna, położyłam głowę na ramieniu Mario, a on pocałował mnie w skroń, za to Kubuś wdrapał się na kolana Kevina i ciągnął go za ucho. Wesele odbywało się w bogato zdobionej sali, na obrzeżach Dortmundu, najciekawsze były wygibasy Kevina, który jak twierdził specjalnie poszedł na lekcje tańca, jednak nie przyniósł chluby swojej nauczycielce, kiedy była wolna muzyka wziął mnie na parkiet i tańczyliśmy kankana, z całą pewnością ten taniec pasował do ballady. Potem odbił mnie Mario, kołysaliśmy się w rytm muzyki, aż nie usłyszeliśmy śmiechów, spojrzałam na Agatę gdzie jeszcze chwilę był mój szkrab, wskazała na Kevina, który właśnie wsadził Kubusia do tortu weselnego, a mały pulchnymi łapkami nabierał tort do buzi.
- Ja go zabije - wyszeptałam, goniłam Kevina po całej sali, a mama z mamą Mario zabrały Kubusia do kąpieli i spania. W trakcie gonitwy coś mi zasłoniło oczy, a wszyscy zaczęli klaskać, okazało się, że właśnie złapałam, a raczej spadł na mnie welon. Krawat pana młodego złapał Santana, gdy tańczyliśmy Santana deptał mnie po stopach, na szczęście piosenka nie trwała długo. Rozeszliśmy się do pokoi gdzieś przed 5.
- Ana - szturchnął mnie Mario, kiedy leżeliśmy w łóżku
- Hmm? - odwróciłam się do niego
- To znaczy, że teraz musisz wziąsc ślub z Santaną? - spojrzał na mnie, wiedziałam, że jest lekko podpity, uśmiechnęłam się i pokiwałam przecząco głową - To dobrze - skwitował i mnie przytulił
- Idę sprawdzić czy Kubuś śpi - wyszeptałam i wstałam
- A coś ekstra? - uśmiechnął się cwaniacko
- Jutro
- Za długo, po co czekać - zaśmiał się i położył się na mnie - to noc poślubna - skwitował
- Ale Pauli i Marco - zaśmiałam się
- No właśnie więc jak będziemy za głośni to wszystko zwalimy na nich - zaczął mnie rozbierać, to była długa namiętna noc, a raczej dzień, nie szczędziliśmy sobie czułości, popołudniu kiedy zeszliśmy na śniadanie, przy naszym stoliku trwała zacięta rozmowa.
- Słyszeliście ich, ale dali koncert w nocy - skwitował Kevin
- Ale kto? - zapytał Mario
- No Paula z Marco, w całym hotelu ich było słychać - oznajmił
- Aaaa - przeciągałam i spojrzałam się na Mario, ten się wyszczerzył
- No, ale skąd wiesz, że to na pewno oni? - zapytał Kuba
- Bo to ich noc poślubna kochanie - poinformowała go Agata
- No właśnie - przytaknęłam i schowałam się za Mariana, bo czułam jak poliki mnie palą

~`*~`

- Ana samolot czeka, jesteś już gotowa? - zawyłem i czekałem na nią z Kubusiem w samochodzie - Widzisz synu tak to jest z tymi babami, nigdy nie są uszykowane na czas - opowiadałem synowi
- Już - wpakowała się z tyłu obok Kubusia
- Ba-ba - powiedział Kubuś, a ja się do niego odwróciłem, kurczę zapomniałem, że on teraz jest jak papuga, wszystko powtarza
- Kochanie baba jest w domu, jak przylecimy to ją odwiedzimy - skwitowała Ana, a ja odetchnąłem z ulgą
- Mario coś nie tak? - spojrzała się na mnie Ana
- Nie, dlaczego? - zapytałem
- Bo tak ciężko oddychasz - skwitowała
- Trochę się stresuje
- Spokojnie - poklepała mnie po ramieniu

- E MARIO MA LASKĘ! - zawył na całe lotnisko, któryś z reprezentacji
- Który odkrył Amerykę? - spytałem podchodząc do nich
- Klose - wskazali na niego wszyscy palcem
- Co taka laska robi z tobą? - zapytał mnie, już chciałem mu odpowiedzieć, ale przyszedł trener, że mamy pakować się do samolotu, witajcie pierwsze mecze grupowe...
__________________________________________________________________________________
Krótki, wiem... Taki sobie, też to wiem, ale dopadło mnie wakacyjne lenistwo i pakowanie na wczasy, a więc przez dwa tygodnie mnie nie będzie, chyba, że dopadnę gdzieś wifi, to wstawię...

czwartek, 4 lipca 2013

23

Po tej jakże krępującej scence na plaży, Mario wyjechał, oczywiście najpierw pożegnał się z synem, gdy wróciliśmy został tydzień do roczku Kubusia. Nie miałam czasu na przemyślenia, bo przecież wszystko musi być jak należy dla mojego małego królewicza. Wiem dobrze, że BVB wchodzi teraz w decydującą walkę o mistrzostwo, ale chyba małemu nie odmówią przyjścia.

- To będzie długa noc - westchnęłam, kiedy dopięłam wszystko godzinę przed przyjściem gości do końca.
- Co ty mówisz dziecko, przecież to roczek, o 22 będzie pewnie koniec - odezwała się moja mama, która razem z tatą i resztą najbliższej rodziny wbili na roczek.
- Nie znasz chłopaków z BVB - uśmiechnęłam się
- To wiesz, co Marianno, może ty się położysz? - spojrzała na mnie
- Nie, mam już makijaż i sukienkę, nie będę się znów przebierać - skwitowałam - Wiesz może gdzie jest Mario z naszym solenizantem? - rozejrzałam się
- Poszedł położyć małego, jeszcze na chwilę - oznajmił ojciec
- Pójdę do nich zarzec - wstałam i powędrowałam do mojej sypialni, gdzie zastałam śpiącego Mario z Kubusiem na klatce piersiowej, ten widok mnie rozczulił do tego stopnia, że poszłam się położyć obok nich, Mario zerknął na mnie i zaraz przygarnął mnie do siebie.

- GDZIE JEST MÓJ ZIOM! - zawołał Kevin czym mnie przebudził, a jednak zasnęłam.
- Marianna jakiś głośny facet przyszedł, ja nie wiem kto to - powiedziała spanikowana mama wchodząc do mojego pokoju
- Ana chodź tu! - wołał mnie przez śmiech tata - Ciocia Janka goni Kevina z wałkiem!
- Co?! - zerwałam się z łóżka. Czy aby na pewno nie jestem w wariatkowie? Zbiegłam na dół i zatrzymałam ciocie, która nagle zaczęła piszczeć, kurde no, czy oni coś brali? - Ciociu spokojnie - położyłam jej dłoń na ramieniu
- Odejdź duszo nieczysta! - odskoczyła ode mnie
- Tato! - spojrzałam na niego błagalnie
- Wiesz, że do cioci Janki po aviomarinie się nie podchodzi - skwitował z powagą, ale wiedziałam, że chce mu się śmiać.
- Ale czy aviomarin nie wywołuje snu? - spojrzała się na mnie Paula
- No tak, u wszystkich poza ciocią Janką, ona wtedy staje się nadpobudliwa, jak zresztą widać - pokazałam na Kevina chowającego się za moją mamą.
Sytuacja została opanowana dopiero wtedy kiedy pojawiło się jedzenia, ciocia Janka wciągnęła chyba z połowę tego, co było na stole, piłkarze, którzy przyszli w międzyczasie patrzyli na nią zdumieni, ah nie ma to jak rodzina...
- Czas otworzyć prezenty! - krzyknął podekscytowany Kevin, zaniosłam Kubusia przed sporą piramidę prezentów i zaczęliśmy je wspólnie otwierać.
- Ten jest od nas - wskazał tata, rozpakowałam go, w środku była koszulka reprezentacji Polski z nazwiskiem Götze, jak to dziwnie wygląda, polska koszulka z niemieckim nazwiskiem, na meczach reprezentacji może być zabawnie kiedy ją Kubusiowi ubiorę. - Götze, bo pewnie Kubuś będzie miał nazwisko po ojcu, ale gdybyś widziała miny sprzedawców kiedy to zamawiałem - zaśmiał się ojciec, pokazałam wszystkim koszulkę, Mario najpierw naburmuszył oczy, ale potem się uśmiechnął.
- Teraz nasz! - zatuptał Felix, gdy go otworzyłam wybuchnełam śmiechem, otóż rodzina Götze kupiła niemiecką koszulkę reprezentacji z nazwiskiem Korzyński, widoczni Błaszczykowski maczał w tym palce, bo tylko on nie zareagował na to, a skąd rodzina Mario wiedziałaby, że w Polsce się odmienia nazwiska.
- Teraz będzie nosić na zmianę - zaśmiał się Mario
- Dobra teraz mój - zarządził Kuba, tutaj był normalniejszy prezent, choć i tak związany z piłką. Pierwsze korki Kubusia, nawet nie wiedziałam, że takie malutkie robią.
- Są śliczne - szepnęłam i uśmiechnęłam się do Kuby, a jego chrześniak właśnie sprawdzał czy buty są dobre w smaku.
- Mój jest na dworze złożyliśmy się z Santaną - oznajmił Kevin
- Czy to naprawdę to co myślę - zapytałam zaszokowana Mario
- Debile - szepnął
- Czyli tak - zrobiłam oczy jak pięciozłotówki, otóż przed nami stała koza z gumową Jolą na grzbiecie.
- Wiesz Ana wiem, że twój zapas mleka się skończył więc Helga będzie serwować mleko Kubusiowi - oznajmił dumnie Santana
- To imię mnie już przeraża - skwitowałam
Gdy uporaliśmy się jakoś z Helgą uciekającą we wszystkie strony i Kubusiem, który zaczął już dreptać wszyscy postanowili się zbierać, ta oprócz mojej wesołej rodzinki, wiedziałam, że zostaną, choć dom wujka Antoniego jest duży to i tak za mały dla wesołej ferajny. Usadowiłam rodziców w moim pokoju, Kubuś spał z nimi, ciotkę Jankę w jednym pokoju gościnnym, jej dzieci w kolejnym, a Antoni i tak musiał dzielić pokój z dziadkami, oczywiście kiedy to usłyszał wybył na cała noc.


- A ty gdzie będziesz spać? - usiadł obok mnie Mario
- Na kanapie - oznajmiłam
- Mój dom stoi pusty, rodzice pojechali do siebie - powiedział zachęcającym tonem i szturchnął mnie
- Nie zostawię Kubusia
- Dobrze wiesz, że twoi rodzie i tak teraz ci go nie oddadzą - zaśmiał się
- Prawda - uśmiechnęłam się, pobiegłam oznajmić mamie, która się dziwnie uśmiechała i odpowiedziała, że nie ma sprawy. - Już - oznajmiłam i pojechaliśmy do domu Mario, w połowie drogi bałam się sama siebie, czy ja dobrze zrobiła zgadzając się być z nim w jego domu sama na sam... A jeśli się coś wydarzy, a potem znów pojawi się Kate, albo inna wywłoka?
- Jesteśmy - z zamyśleń wyrwał mnie głos Mario
- Mhm - pokiwałam głową i wyszłam, choć byłam strasznie zmęczona postanowiłam, że nie zasnę tej noc, dla własnego bezpieczeństwa.- Mario gdzie masz laptopa - spytałam kiedy weszliśmy do domu
- Na półce, o tam - wskazał - Ale po co ci laptop? - podrapał się po głowie
- A naszła mnie ochota na film - wzruszyłam ramionami i wzięłam laptopa na kolana
- Jeszcze w samochodzie mówiłaś, że jesteś zmęczona - powiedział zdziwiony
- Kobieta zmienną jest - skwitowałam i włączyłam byle jaką komedie
- Ja idę się wykapać, w razie, co wiesz, gdzie są sypialnie - skwitował Mario i poszedł na górę, odetchnęłam z ulgą, może ten film to dobry pomysł, aby nie spać...

~`*~`

Zszedłem po cichu na dół, aby sprawdzić, jak tam Ana. Przecież widziałem jak jej się oczy kleją, więc co ona wydziwia. Zobaczyłem ją w salonie pół śpiącą.
- Ana choć spać - podszedłem do niej
- Jak się skończy - oznajmiła
- Ana no nie wygłupiaj się - spojrzałem na nią
- Oglądam film - skwitowała
- Zasypiasz na siedząco - założyłem ręce na boki
- Oglądam nie widzisz - pokazała na ekran
- Widzę jak ci się oczy zamykają, nie wygłupiaj się tylko idź się połóż
- Jak obejrzę
- Ale ty jesteś uparta - wziąłem ją na ręce, nawet nie miała siły, aby protestować, położyłem ją na łóżko, a zaraz ułożyłem się obok niej.
- Właśnie tego chciałam uniknąć - wyszeptała już z zamkniętymi oczami
- Ale czego? - spojrzałem na nią
- Znów być blisko ciebie
- A co w tym złego - zdziwiłem się
- W tym nic, ale w tym co może się stać po tym, znów pojawi się Kate, albo inna wy... wybranka - westchnęła
- Jesteś głupia... - skwitowałem oburzony
- Wychodzę - oznajmiła i już chciała się ruszyć, ale przygniotłem ją własnym ciałem i wpiłem się w jej usta
- ...Jesteś głupia, bo nie zauważasz, że tylko ty i jasne Kubuś się dla mnie liczycie - oznajmiłem i znów wpiłem się w jej usta. Ana po tych słowach poddała się moim pieszczotą, sen odłożyliśmy na później, teraz mieliśmy przeżyć, swój drugi pierwszy raz. Tylko, że ten na pewno zapamiętam. Szybko pozbyliśmy się rzeczy, wodziłem rękoma po całym ciele Any, poznawałem je na nowo, kiedy całowałem jej szyje Ana słodko mruczała, wreszcie przyciągnęła mnie do siebie, oznajmiając, że nie chce już czekać. Wszedłem w nią zdecydowanie, a ta jęknęła z rozkoszy, tej nocy złączyliśmy się jeszcze dwa razy. I przyznam szczerze, że to była najlepsza noc w moim życiu.
- Jeszcze raz mnie nazwiesz głupią, to cię skopie - wyszeptała przytulając się do mnie
- Nie zamierzam - zaśmiałem się i pocałowałem ją w skroń - Dobranoc...kochanie - uśmiechnęłam się
- Słodkich snów...ko... nie powiem tego - zaśmiała mi się w klatkę piersiową
- Popracujemy nad tym, mamy czas - pogłaskałem ją po włosach
- Czwarty raz nie dostaniesz - zastrzegła
- Ugh... szkoda - westchnąłem, Ana nie odpowiedziała, zasnęła...

~`*~`

I po tej cudownej nocy, zaczęła się bajka. Większość czasu spędzaliśmy u Mario, chyba mam tu więcej ubrań niż u wujka Antonia już, to samo tyczy się Kubusia, który uwielbia dręczyć Marco i Paule, przez płot, ostatnio Paula posadziła sobie nowe drzewa, wystarczy, że poszliśmy z Kubusiem na odwiedziny, drzewka przybrały nowy awangardowy kształt. Pojawiamy się razem na imprezach i muszę przyznać, że ani razu nie złapałam Mario, aby gapił się zawzięcie na inną. Jestem szczęśliwa, że dałam mu szanse.
Dziś jest wielki dzień, BVB gra z Schalke, a Bayer z HSV... to ostatnie mecze w tym sezonie, a nadal nie wiadomo kto jest mistrzem, jeśli wygra Borussia, a Bayer przegra mistrzem zostaje oczywiście BVB, ale jeżeli oba zespoły wygrają, wtedy decyduje mała tabela, gdzie FCB będzie niestety lepsze od BVB. Siedzę na trybunie WAG's razem z Kubusiem, drę się wniebogłosy, co oburza inne kobiety piłkarzy, oczywiście Paula i Agata mi wtórują, jak dobrze, że ona są tak walnięte jak ja. Znamy wszystkie przyśpiewki i nie boimy się ich śpiewać, to nie pasuje innym babką siedzącym na tej trybunie, one raczej przyszył tu polansowac, cóż co kto lubi, mówiłam Mario, że chce usiąść z normalnymi kibicami to nie uparł się.
- Ana wygrali! Wygrali! - darła się Agata rzucając mi się na szyje. Po chwili zapanowała cisza, spiker ogłaszał wynik z Monachium.
- Panowie i Panie, mecz Bayer - HVS zakończył się wynikiem... - zrobił przerwę, a mi dosłownie stanęło serce...3 do - moja mina zrzedła - ... do 4! - wydarł się spiker, a stadion oszalał, WAG's piszczała i zbiegały na murawę, bądź co bądź też musiałam to zrobić, bo w przeciwnym razie zostałabym stratowana.
- ANA! - darł się Mario z połowy boiska, kiedy znalazłam się przy nim, chciałam rzucić mu się w ramiona, ale po pierwsze miałam Kubusia na rękach i po drugie widziałam nachodzącego Nuri Sahina z piwem, które po chwili zostało wylane na Mario.
- Ja mu chciałam dać dziecko - zaśmiałam się do Nuri
- Przecież możesz - poruszył zabawnie brawami
- Zboczeńcy - udałam oburzanie
- Dzisiaj możemy - pokazał mi język i pobiegł dalej.
- Gratuluje - przytuliłam się do Mario, odebrał ode mnie Kubusia i przygarnął mnie do siebie, złączyliśmy się w namiętnym pocałunku
- To co z tym dzieckiem? - spojrzał na mnie
- Przecież je trzymasz - pokazałam mu język
- Możemy popracować nad następnym - oblizał się
- Pomyślę nad tą propozycją - uśmiechnęłam się
- Przepraszamy, że przeszkadzamy, ale chcieliśmy coś ogłosić - podeszli do nas Paula i Marco
- Jesteś w ciąży! - skwitowaliśmy równo z Mario
- Haha nieeee, jeszcze - powiedziała Paula, patrząc na Marco
- Zaręczyliśmy się - powiedzieli równo
- Kolejny powód do świętowania! - pisknął Kevin
- To kiedy ślub? - spojrzałam na nich
- Za dwa tygodnie - skwitowali
- Tak szybko? - zdziwił się Mario, a ja dałam mu kuksańca w żebra
- Tak, bo potem wyjeżdżamy na zgrupowanie reprezentacji i chce, aby tam Paula była jako moja żona - oznajmił Reus
- Zapomniałem o tym! - pacnął się w czoło Mario - Ana myślę, że zaszczycisz mnie swoją obecnością - spojrzał na mnie
- Oczywiście - pokazałam mu język - Ej, a czy wy czasem nie jesteście w grupie z Polską? - spojrzała się na nich
- Jesteśmy - oznajmił, to może być ciekawy miesiąc, ślub i zgrupowanie...
___________________________________________________________________________________
Oni nie mieli być jeszcze razem, ale nie miałam serca już ich trzymać oddzielnie...

sobota, 29 czerwca 2013

22

Zacznę od małego spama, otóż pojawił się pierwszy rozdział na:
http://kibic-pilkarz.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam :)
__________________________________________________________________________


 Muzyka

Położyliśmy się razem na łóżku. Panowała krępująca cisza, ułożyłem się wygodnie, a Ana usadowiła się na samym skraju łóżka.
- Z przyjaciółką też tak śpisz? - zaśmiałem się przybliżając się do niej, ta szybko przesunęła się jeszcze bardziej i już prawie leżała na ziemi kiedy ją złapałem.
- Wracaj na swoją połowę - oznajmiła
- Ale ja wole na tej - wyszczerzyłem się
- To ja idę na tamtą - próbowała wstac, ale ją zatrzymałem zamknąłem ją w żelaznym uściszku - Puszczaj - powiedziała przez zęby
- Dobranoc - pocałowałem ją w czoło i zamknąłem oczy, Ana jeszcze chwilę się kręciła, aż wreszcie się poddała i zasnęła. Miałem cudowny sen, gdy obudził mnie, tak mi się zdawało, że to budzik, zaspany próbowałem dosięgnąć go, ale byłem za daleko. - Ana - szturchnąłem ją - Ana - nic - Ana wyłącz ten budzik ja chcę spać - oznajmiłem
- To nie budzik - wyskoczyła z łóżka - to twój syn
- A twój nie? - przetarłem oczy i spojrzałem na nią
- Mój też, ale ja nie nazywam syna budzikiem - wzięła na ręce Kubusia i położyła go pomiędzy nas, ten zaczął się śmiać
- Czy on aby czasem gdzieś za Santaną nie chodził? - spojrzałem się na niego badawczo
- Nie, a co? - spojrzała na mnie
- No bo on jak gdzieś znika, to potem też się po nocy tak śmieje - skwitowałem
- Idź spać
- A Kubuś?
- Śpi pomiędzy nami - oznajmiła i położyła się z drugiej strony, już przysypiałem, widziałem, że Ana też kiedy Kubuś zaczął głośno gaworzyć
- Kuba jest trzecia nad ranem, zlituj się - powiedziałem błagalnie
- Witam w moim świecie - uśmiechnęła się Ana

- Dzień dobry - uśmiechnąłem się kiedy Ana otworzyła oczy
- Która godzina? - rozejrzała się
- 10, zaraz wychodzę na trening, Kuba już jadł - oznajmiłem
- Dzięki - szepnęła i powoli wstała z łóżka
- Śniadanie na dole, ja będę leciał - pocałowałem ją w policzek i zbiegłem na dół - A ktoś się do ciebie dobija, odbierz ten telefon - krzyknąłem i zatrzasnąłem za sobą drzwi

~`*~`

- Jestem! - zadarł się Mario przekraczając próg, poczekałam, aż wejdzie do salonu - Stało się coś? - spojrzał na mnie
- Wyjeżdżam na miesiąc - oznajmiłam, przytłumionym głosem
- Że co?
- Antonio organizuje jakąś wielką imprezę na Malcie, bądź co bądź u niego pracuje, muszę jechać pomóc - skwitowałam
- A Kuba? - spojrzał na mnie
- Jedzie ze mną, ma zapewnioną opiekunkę
- Świetnie, że tak szybko mi mówisz - powiedział zły - Pamiętaj, że za półtora miesiąca Kubuś ma roczek - dodał po chwili
- Wiem, przyjedziemy do tego czasu na pewno. Może będziemy tam krócej niż miesiąc, zobaczymy jak się uwiniemy, obiecuje jak najszybciej - spojrzałam na krążącego Mario
- Dobrze - westchnął - Ale macie dzwonić - zastrzegł
- Pewnie - przytaknęłam

~`*~`

- Mario tu ziemia! - pokiwał mi przed oczami ręką Kevin
- On żyje? - zadał mało inteligentne pytanie Leitner
- Wspomina noc z Aną - wystawił język Santana
- A skąd wiesz, że oni coś ten tego - zdziwił się Kevin
- Masz w domu Mario monitoring i nic nie mówiłeś! Ja chcę zobaczyć Aneeee! - jarał się Leitner, a ja siedziałem z niewzruszony i czekałem, czekałem chociaż na sms, że dolecieli
- Dzwoniła? - wszedł do szatni Kuba
- Nieeee - odpowiedziałem zmartwiony
- Spokojnie pewnie są jeszcze w samolocie - uspokajał mnie
- Tak długo? - zapytałem
- Tak - poklepał mnie po ramieniu
Półgodziny później Ana zadzwoniła, że już są na miejscu i właśnie idą na spacer, ta wiadomość znacznie mnie uspokoiła.

2 tygodnie później...
Ana dzwoni codziennie, tęsknie już za nimi. Chłopacy śmieją się, że jestem nie do wytrzymania i już niedługo wsadzą mnie do samolotu i wyślą na Maltę.
- Nie no stały widok Marian z telefonem w ręce - skwitował Kevin wchodząc do szatni
- Pewnie już mu się przykleił do ręki - nabijał się Santana
- Romansujesz z moją Aną?! - oburzył się Leitner, bądź co bądź musiałem zainterweniować
- Z twoją Aną?! A to od kiedy? - spojrzałem na niego
-Yyyy... - podrapał się po głowie - KEVIN! - schował się za niego
- Już czas - oznajmił Kevin i kazał mi iść za sobą, wsiedliśmy do jego samochodu, z nami jechał jeszcze Kuba.
- A trening? - spojrzałem na nich
- Wszytko załatwione - odpowiedział poważnie Kevin
- Gdzie jedziemy? - dopytywałem
- Raczej lecimy - poprawił mnie Kuba
- Hy? - zdziwiłem się
- Lecimy odwiedzić Anę, bo z tobą nie da się żyć - skwitował
- Przecież normalnie się zachowuje - skwitowałem
- Taaa, jak mąż po piętnastu latach małżeństwa - zaśmiał się Kuba
- I z gromadką dzieci - dopowiedział Kevin
- Nie przesadzacie? - spojrzałem na nich
- Nie - odpowiedzieli zgodnie

~`*~`

Muzyka

Siedziałam sama i oglądałam głupie romansidła, szkoda, że w życiu nie ma jak w filmach...i żyli długo i szczęśliwie.
- Ana, wszystko gra? - zapytała Vico, wchodząc do pokoju - Co ci jest mała, masz taką minę - usiadła naprzeciwko mnie
- Nic - szepnęłam i podkuliłam nogi
- Widzę - zlustrowała mnie wzrokiem - Przyznaj, że zaczęła ci się podobać zabawa w rodzinkę. - nie odpowiedziałam, wlepiłam wzrok w telewizor, gdzie kończyła się scena finałowa. - Nie wiem ile mam to jeszcze z tobą wałkować Ana - westchnęła Vico
- Wiesz, co jestem zmęczona, dobranoc - wstałam i udałam się do sypialni
- Ta idź spać, żeby nie czuć - zawołała za mną Vico

Następnego dnia praca szła pełną parą, Antonio zaplanował ogromną imprezę na basenie, biegałam we wszystkie strony, aby upilnować wszystkich, przy jednej ze scen pomagali studenci, którzy przyjechali na zarobek, nie wiem po co, ale mieli mundurki, potem oznajmili mi, że oni są tu tylko z wymiany, jasne jak to młodym, odbiło i wrzucili mnie do basenu, ledwie wysuszyłam rzeczy i planowałam wysuszyć włosy, kiedy przybiegli do mnie ci sami studenci.
- Chyba mamy szpiega - szeptali
- Kogo? - zaśmiałam się
- Pewnie jest z konkurencji - pokazali dyskretnie na postać chowającą się przy basenie
- Chyba przyda mu się kąpiel - zaśmiałam się i wysłałam ich do "szpiega"
- Aaaaaa - tyle usłyszałam, a potem plusk
- Paulo, on chyba się trzasnął o te rury, co są na dnie! Topi się! - oznajmił jeden ze studentów, odwróciłam się w stronę basenu i ujrzałam bezwładnie unoszącego się na wodzie Mario, przetarłam oczy, aby się upewnić, czy to on, nie nie mam zwidów, co on tutaj robi.
- Paulo, jełopie dlaczego te rury są w basenie! - zadarłam się i wskoczyłam do wody, aby ratować Mario.
- No, bo ja chciałem sprawdzić czy pływają - skwitował. Akcja ratunkowa przebiegła szybko, z pomocą studentów zaniosłam go do mojego pokoju, gdzie wezwałam lekarza, jak to stwierdził Mario się wyliże.

~`*~`

Gdy się obudziłem coś od środka rozsadzało moją głowę, przetarłem oczy i rozglądałem się po pokoju, nie znałem go, spojrzałem na szafkę, a tam stał liścik.
"Jak coś jestem na plaży, nie wstawaj niepotrzebnie, bo jak cię spotkam to ci NAWALE. Weź tabletki i wypoczywaj.
 Ana."
Jaka ona delikatna - zaśmiałem się w myślach i połknąłem tabletki, kręciłem się z półgodziny, ból głowy powoli mijał, więc złamałem zakaz i wyszedłem z hotelu. Może właśnie sam wystawiłem się na ścięcie, ale postanowiłem iści do Any. Siedziała sama na piasku, kątem oka zauważyłem Antoniego z Kubusiem na rękach, właśnie wracali do hotelu. Usiadłem obok niej, na początek nie zwracała na mnie uwagi dopiero po chwili odwróciła głowę w moją stronę.
- Czy ja niewyraźnie piszę? - spojrzała się na mnie
- Trochę - przyznałem
- Ej - zamachnęła się, aby dać mi kuksańca, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. - Dlatego NAWALE napisałam drukowanymi - skwitowała, a ja się zaśmiałem
- Tak widziałem - uśmiechnąłem się
- Więc, co tu robisz?
- Chciałem cię zobaczyć - wyszczerzyłem się - No i Kubusia, którego Antonio odholował do hotelu
- No tak, zarywa do opiekunki i wykorzystuje nasze dziecko do tych niecnych celów
- Chyba muszę z nim porozmawiać, chociaż teraz mamy czas dla siebie - przesunąłem się jeszcze bardziej
do Any. Nastała cisza, słychać było tylko fale. - Idziemy popływać? - wypaliłem
- Jest jesień chciałabym ci przypomnieć - oznajmiła Ana
- Ej, no jesteśmy na Malcie, chciałbym ci przypomnieć - droczyłem się z nią
- Nie mam stroju - skwitowała
- Ja też nie - pokazałem jej język
- Że w rzeczach - pokazała na swoje ubrania
- Że tak - pociągnąłem ją w stronę wody, bawiliśmy się jak dzieci, podtapialiśmy się, rzucaliśmy błotem, nie widzieliśmy świata poza sobą. Przytuliłem ją, już chciałem ją pocałować, byłem tak blisko, ale uciekła mi...

poniedziałek, 24 czerwca 2013

21




- Wiesz, co ja już będę się zbierać - oznajmiałem i skierowałem się do wyjścia.
- No dobrze - powiedziała cicho
- Aaa - okręciłem się na pięcie do niej. - Bym zapomniał, co ty na to, żebyś jutro przyszła z małym na trening? Poznam go z chłopakami i w ogóle. - uśmiechnąłem się.
- Jasne - odwzajemniła uśmiech
- To idę, albo... - przeciągnąłem, a ona spojrzała się na mnie zaciekawiona. - po treningu pojedziemy do mnie, chcę oswoić Kubę z moim domem, w razie jakbym chciał go zabrać kiedyś na noc, albo coś. Albo najlepiej spakuj jutro najpotrzebniejsze rzeczy i razem u mnie śpijcie. Proszę - mówiłem z prędkością światła.
- To ci go podwiozę po treningu - oznajmiła
- Ale, że ja sam z Kubusiem, nie no ty też musisz być wszystko mi pokazać... - spojrzałem się na nią błagalnie
- To do jutra - uśmiechnęła się
- To znaczy tak? - wyszczerzyłem się
- Tak, dobranoc Marian
- Dobranoc Marianna - pocałowałem ją w policzek i poszedłem do domu. Nie powiem, że nie byłem zawiedziony tekstem o przyjaźni, chyba nie może być nic gorszego jak przyjaźń z kimś kogo się kocha, ale myślę, że będzie coś z tego więcej. Zgodziła się u mnie spać z Kubusiem, to już jest wielki plus.

~`*~`

- Hej Ana! Widziałam Mariana wychodzącego od ciebie, więc stwierdziłam, że nie śpisz i przyszłam się przywitać. - wparowała do mojego domu Vico.
- Ciszej - spojrzałam na nią
- To mój przystojniak śpi - zrobiła smutną minę
- Tak, usypaliśmy go z Marianem
- My, oh jak słodko. Szczęśliwa rodzinka - spojrzała na mnie z bananem Vico
- Raczej przyjaciele, którzy mają dziecko - skwitowałam
- Że jeszcze do siebie nie wróciliście?! - oburzyła się
- Nie, zaproponowałam mu przyjaźń - oznajmiłam
- Nie mam na ciebie sił - rzuciła się na kanapę
- A co mam się mu rzucić na szyje? A może "ożeń się ze mną, bo mamy razem dziecko"? Weź przestań - machnęłam ze zrezygnowaniem ręką i usiadłam naprzeciwko niej.
- Jesteście tak samo uparci, oby Kuba nie miał tego po was - westchnęła - Kochacie się, ale nieeee. Trzeba żyć osobno, no bo po co być szczęśliwym i zrobić Kubie rodzeństwo, co nie? - spojrzała na mnie
- Mogę mu dać rodzeństwo z kimś innym - skwitowałam
- Wierzysz w to? - zlustrowała mnie wzrokiem - Mitch lata za tobą, a ty cały czas jesteś oporna na jego urok, niby już, już prawie coś jest między wami, ale nagle pojawia się Mario i interesujesz się tylko nim - wyrzuciła z siebie.
- Nieprawda - założyłam ręce na piersi
- Prawda, więc nie oszukuj wszystkich dokoła, włącznie z sobą i bądź z Marianem! - klasnęła w dłonie
- A ty gdzie masz Pedro? - chciałam zmienić temat
- W Brazylii pacanko - zaśmiała się
- Nie mów tak do mnie - rzuciłam w nią poduszką
- Cóż za agresor, dawno się nie wyżyłaś to nie moja wina - zaśmiała się, rzuciłam się na nią, a ta wybuchnęła jeszcze większym śmiechem - Takie małe, a takie agresywne, w łóżku też zawsze na górze musisz być - pokazała mi język, straciłam przyczepność i wylądowałam na podłodze.
- Brakuje ci piątej klepki - oburzyłam się
- A ci wszystkich - zaczęła mnie gilgotać
- Stop! Poddaje się! - śmiałam się
- No dobrze, zlituje się - pokazała mi język - Śpię dzisiaj tutaj - oznajmiła - jasne jeśli pozwolisz
- Pewnie, Antonio i tak gdzieś znowu wybył.
Razem z Vico rozmawiałyśmy jeszcze z godzinę potem rozeszliśmy się do pokoi, obudziłam się o 9, to jakiś cud, Kubuś, ani razu nie zapłakał w nocy, a może coś mu dolega? Spojrzałam na łóżeczko, ale Kubisa w środku nie było, zerwałam się z łóżka i pobiegłam na dół, gdzie zastałam Vico z Kubisem.
- O wstałaś - uśmiechnęła się - Zabrałam królewicza, bo marudził, już jadł, ty też masz już śniadanie - oznajmiła
- Wielbię cię - pobiegłam do kuchni.
Po śniadaniu, pojechałam na boisko treningowe BVB, to co tam zobaczyłam zdziwiło mnie, Mario z Mitchem? Chyba nastała zgoda.
- O TRENERZE NIECH PAN PATRZY! TO BĘDZIE MÓJ WYCHOWANEK! - darł się na całe boisko Kevin biegnąc w naszą stronę
- Ana, czy aby na pewno chcesz oddać małego w jego ręce? - zapytał przerażony trener
- Jeszcze się nad tym zastanowię - zaśmiałam się, a ten odetchnął z ulgą
- Hej - uśmiechnął się Mario i przejął Kubusia ode mnie.
- A że wy wróciliście do siebie? - spojrzał na mnie badawczo Kuba
- Nie, jesteśmy przyjaciółmi - skwitowałam
- Czyli jesteś wolna! - wykrzyknął ktoś za mną, odwróciłam się i zobaczyłam szczerzącego się Leitnera - Chyba za głośno to powiedziałem - skwitował speszony
- Wcale - zaśmiałam się
- ZACZYNAMY! - zadarł się trener i wszyscy poszli, Mario oddał mi Kubusia. Siedziałam obok braci Mario, Felix cały czas mnie zaczepiał, chyba wdał się w Mariana, myślałam, że mu zdzielę, za to Fabian jest bardziej ogarnięty, da się z nim pogadać.
- FELIX O JEDNO KRZESŁO DALEJ! - zagrzmiał Mario, kiedy zauważył, że młody mnie zaczepia
- Przecież nie usiądę Anie na kolna, chociaż! - wyszczerzył się młody
- FABIAN PRZESTAW GO, BO ZARAZ JA TAM WEJDĘ! - zagroził, Fabian spojrzał się na Felixa, a ten ciężko westchnął i przesunął się o jedno krzesełko od nas.
- Żegnaj kiciu - posłał mi buźkę, a ja wytrzeszczyłam oczy, Fabian leżał już pomiędzy krzesełkami wijąc się, ze śmiechu. Potem było już spokojnie, trening się skończył i przyszedł do nas Mario, zaraz doleciał do Felixa i coś mu tłumaczył na boku.
- Marian no chodźmy! - zawołam go
- Ale...
- Mario - spojrzałam się na niego - Mały jest głodny, chcesz, żebym tutaj go karmiła?
- Nie, nie, nie - doleciał do nas - Pa Fabian... Felix - odwrócił się do nich
Nie dane nam było jechać zaraz do domu Mario, złapał nas Kevin z Santaną, więc pojechaliśmy jeszcze do kawiarni. Kuba nakarmiony spał w wózku, więc debilom w kawiarni zaczęły przychodzić do głowy głupie pomysły, wysłuchiwałam tego wszystkiego i coraz bardziej bałam się, że mówią to na poważnie.
- Ej, a na roczek zabierzemy go do klubu go go! - błysnął Kevin
- Że co?! - oburzyłam się
- No, co trzeba chłopaka od najmłodszych lat uczyć, co jest dobre - skwitował Mario, a ja zmroziłam go wzrokiem
- No właśnie - poparł ich Santana
- Chyba was przegrzało - spojrzałam się po nich
- Ej Alexa jest niezła! - podpowiedział im Santana, ignorując mnie
- Dobra to zamówimy mu Alexandre! - klasnął Kevin
- Nie dam wam dziecka debile - zawyłam
- Ana no niech się chłopak rozerwie - trącił mnie ramieniem Santana
- MARIO! - spojrzałam się złowrogo na niego
- Nie no dobra chłopaki, nie wkurzajcie Any, bo nie zna się na żartach - skwitował
- Ale ja mówiłem poważnie - oburzył się Kevin
- Ja też - oznajmił Santana, a ja załamałam ręce
- Późno się robi idziemy? - spojrzał się na mnie Mario, a ja przytaknęłam
- JUŻ? - spojrzał się na nas Kevin, pomachałam im tylko przy wyjściu
- Kocham ich, ale czasem przesadzają - powiedziałam do Mario kiedy już wsiedliśmy do samochodu
- Spokojnie będą mieli swoje to zobaczą jak to jest - uśmiechnął się
- No zobaczcie kto się obudził - uśmiechnęłam się do małego i wzięłam go na ręce, akurat na kolacyjkę - posadziłam go
- Mogę, mogę ja go nakarmić? - skakał z jednej nogi na drugą Marian
- Dobrze, tylko mało, żebyś mu czasem pełnych łych do buzi nie pakował - zastrzegłam
- Spokojnie poradzę sobie, Felixa też karmiłem - oznajmił
- To już wiem dlaczego taki jest - zaśmiałam się
- Że co?! Że przeze mnie! - oburzył się
- No Feli to wykapany ty - założyłam ręce na piersi
- Odwołaj to - zagroził mi łyżeczką
- Oh jak się boje - udawałam przerażoną
- Nie bądź taka do przodu - wpakował do buzi Kubusia papkę
- Bo co tyłu mi zabraknie? Mogłoby trochę odciąć, bo jest za duży - oglądałam się z każdej strony
- Jest dobrze tak jak jest - powiedział pewnie mierząc mnie wzrokiem
- Spadaj! - schowałam się za barek
- No nie udawaj, że wstydliwa jesteś już ja cię znam - znów zamachał łyżeczką
- Doprawdy? - spojrzałam się na niego
- Ależ oczywiście - pokazał mi język
- Ależ go uszmurglałeś - spojrzałam badawczo na Kubusia, który był cały od papki
- Przesadzasz - zaśmiał się i wytarł małego
- Chodź Kubuś idziemy cię wykąpać, bo tatuś cię oszmurglał - mówiłam do dziecka biorąc go na ręce, a ten się słodko uśmiechał.
- Że ja też takiego miałem? - spojrzał na Kubusia badawczo Mario, kiedy mały się kąpał
- Nie mniejszego - zaśmiałam się
- Ej! - oburzył się, nagle poczułam ręce Mario na mojej tali, a zaraz leżałam w wannie obok Kubusia
- Głupi czy nienormalny! - zagrzmiałam
- Kubusiowi się spodobało - pokazał na śmiejącego się małego
- Oby nie miał charakteru po tobie - westchnęłam
- A co może po tobie? - założył ręce na boki
- Z dwojga złego lepiej, żeby miał mój - skwitowałam
- Nieprawda, bo mój - kłócił się
- Mój i koniec! - zagroziłam i wyszłam z wanny, owinęłam się ręcznikiem i wyciągnęłam Kubusia, był tak wymęczony, że zasnął zaraz po położeniu go do łóżeczka, które pewnie niedawno kupił Marian.
Przebrałam się w piżamę i zmyłam makijaż, wolałam nie wchodzić w drogę Mario, zawsze nasze sam na sam się źle kończy.
- Kolacja - wystawił głowę zza drzwi Mario
- Nie jestem głodna - oznajmiłam
- Ej no, ja tu się tak postarałem - zrobił smutną minę
- Na prawdę, nie - odwróciłam się do niego
- Zobacz jak pachnie - podszedł bliżej z tacą
- No może troszkę - uśmiechnęłam się - Pomożesz mi? - usiadłam na łóżku i spojrzałam na niego
- Dzięki, że o to zapytałaś - podbiegł do tacy - Ale pachnie - zaciągnął się. Oczywiście Mario zjadł 3/4 kolacji, ale nie przeszkadzało mi to. I tak po tym 1/4 byłam pełna.
- Pyszne było - oznajmiłam
- Idziemy na jakiś film? - spojrzał na mnie - Kupiłem nowy telewizor - pochwalił się i dziwnie poruszył brwiami
- Czemu by nie - skierowałam się do salonu - Że to ten telewizor?! To już na telebim mi wygląda - zaśmiałam się
- Nie przesadzaj - usadowił się wygodnie na kanapie. Oglądaliśmy horror, nie wiem dlaczego, bo nawet horrorów nie lubię, ale jakoś ten mnie zaciekawił, nagle zgasło światło, spanikowana chwyciłam za rękaw Mario, a ten się cicho zaśmiał.
- Nie śmiej się ze mnie - powiedziałam niepewnie i rozglądałam się po pokoju, ale widziałam tylko ciemność.
- Idę po jakieś świeczki - oznajmił, a ja zacisnęłam ręce na jego rękawie - Jeśli mnie będziesz trzymać ze światła nici - powiedział poważnie, ale wiedziałam, że się uśmiecha.
- Idziemy razem - rozkazałam, poszliśmy do kuchni, znaleźliśmy latarki i świeczki, ale z tego drugiego zrezygnowaliśmy, trochę spokojniejsza wróciłam do salonu, ale kiedy usłyszałam kroki padłam jak długa za kanapę, zresztą Marian zrobił to samo.
- Ktoś się chyba całuje - szepnął Mario
- Paula chyba pomyliliśmy domy! - oznajmił znajomy nam głos, kiedy światło wróciło. Wynurzyliśmy się spod kanapy i zobaczyliśmy zdezorientowane miny Marco i Pauli.
- Yyyy... cześć - pomachał nam Marco - Paula powiedź cześć - szturchnął ją
- Heeej - pomachała
- Pomyliliśmy się sorry, ciemno było - tłumaczył się Marco
- Rozumiem - odchrząknęłam się
- A co wy chcieliście robić za tą kanapą - zainteresował się Marco, a na jego buzię wskoczył podstępny uśmiech
- Nie to co wy mieliście zamiar - skwitowałam
- Pewnie, myślicie, że my za kanapą nie próbowaliśmy - oznajmił Marco, a ja zaśmiałam się
- Marco - upomniała go Paula
- No dobra to my się zbieramy, miłego... leżenia za kanapą - pożegnali się i wyszli

~`*~`

- Oni są niemożliwi - zaśmiała się Ana
- Ta, a mogliśmy być tacy sami - westchnąłem
- Mario - spojrzała się na mnie - Jesteśmy przyjaciółmi tak?
- Mhm - poczłapałem niechętnie do sypialni
- Mario... - poszła za mną Ana
- Co? - westchnąłem
- Chciałeś zobaczyć jak to jest z Kubisiem, to chodź śpi z nim w jednym pokoju
- A ty?
- Ja się prześpię tu - oznajmiła
- Śpij z nami, przecież jesteśmy przyjaciółmi - przekręciłem oczami wypowiadając ostatnie słowo
- Nie lepiej nie
- Co boisz się mnie? Jesteśmy przyjaciółmi, chodź - pociągnąłem ją za rękę