środa, 31 lipca 2013

25

- A gdzie zgubiliście tego najmniejszego? - spojrzał na nas Reus kiedy siedzieliśmy w samolocie
- Vico z Perdo bawią się w dom - oznajmiłam
- Niech swoje skonstruują własne, a nie - skwitował dobitnie Kevin
- Święta prawda - zaśmiałam się
Jakoś przeżyliśmy lot, było spokojnie, aż za jak na nich, prawie wszyscy spali jak zabici, czyżby bibka była w nocy? Tak czy owak skierowałam się do pokoju, a Mario chyba tip topami dochodził z walizkami. Potem zeszliśmy na obiad.
- Hej laska Mario! - zadarł się Podli
- Mam na imię Marianna, Ana, nie laska - odpowiedziałam mu po polsku
- E to moja! - zaczął skakać Podli
- Jaka twoja? - oburzył się Mario
- Że z Polski - wytłumaczył się Podli
- Aha - skwitowali wszyscy zebrani tępo
I znów spokojny obiad, żadnego rzucania jedzeniem, wylewania soku czy inne tego typu zabawy, aż zaczęło mi się nudzić, co w tych chłopaków wstąpiło, czyżby selekcjoner był aż tak straszny?
- O 17 odbędzie się krótki trening - oznajmił po skończonym obiedzie trener i odszedł od stołu
- A o 20, pam pam parapapam - zaczął śpiewać pod nosem Kevin, a ja spojrzałam na niego zaciekawiona, w tym samym czasie Mario zabijał go wzrokiem.
- Co będzie o 20? - wlepiłam w niego moje ślepia
- No ty ni... ała - został ogłuszony przez Marco
- Nic, zupełnie nic - oznajmił Mario przeciągając
- I tak się dowiem - skwitowałam - Paula już przyleciała? - spojrzałam na Marco
- Tak
- To do 20 chłopaki - uśmiechnęłam się i odeszłam

~`*~`

Ana cały dzień przesiedziała z Paulą w pokoju, oby zasnęły szybciej, bo potem nie wiem jakich środków użyjemy, żeby je zatrzymać. Trening przebiegał wręcz wzorowo.
- Kevin ty i Mario idziecie po towar, a my kupimy procenty - rozkazał Lahm
- Tak jest! - zasalutowaliśmy i wszyscy rozeszli się

- Kevin, ale wiesz gdzie my wg jedziemy? - zapytałem przerażony kiedy od godziny kręciliśmy się po jakiś puszczach
- GPS nie kłamie więc dobrze - powiedział spokojnie - Widzisz gdzieś tu rondo? - zapytał po chwili
- Człowieku jesteśmy w jakieś puszczy, a ty chcesz rondo?! A może jeszcze światła, albo fotoradar - ironizowałem
- Niee, fotoradar jest za jakieś 100 metrów - znów spokój w jego głosie. Tak jak myślałem nie było żadnych rond, fotoradarów czy innych tego typu rzeczy, tam nawet asfaltu nie było! Po półtorej godziny dotarliśmy niby pod dobre miejsce, stara rudera, wyglądająca jak z horrorów, żadnych sąsiadów, piesków czy ogródków... pięknie. Na pewno tu mieszka jakiś psychopata, już miałem nawrócić, ale Kevin złapał mnie i wprowadził na tą ponurą posesje, zapukał odważnie do drzwi, a zaraz przywitał nas niski rudzielec.
- Duda was oczekuje - tymi słowami zaprosił nas do środka, Kevin przekroczył próg jak gdyby nigdy nic, ja ostrożnie stawiałem kroki, w kącie pseudosalonu zauważyłem postać, oczywiście z wąsem w ręku.
- Witam przyjaciele! - podszedł do nas i objął, zapach maryśki roznosił się po całym pomieszczeniu - A więc chcecie trochę mojego skarbu? - usadowił się blisko Kevina i gładził go po kolanie, o nie to jest... spokojnie Mario bierzemy po co przyszliśmy i już was nie ma.
- Mario przysiądź się Duda jest tak miły - pokiwałem przecząco głową
- Musicie spróbować to co bierzecie - skwitował Duda i podał mi blanta

~`*~`

- Paula jest po 20 wkraczamy - oznajmiłam i uchyliłam drzwi od pokoju, na korytarzu biegał Muller z jakąś  puszką i groził Gomezowi, że pofarbuje mu włosy. Chciałyśmy wyjść niezauważone, ale oczywiście jakiś palant postawił pod nasze drzwi doniczkę.
- A gdzie się panienki wybierają? - podszedł do nas Muller
- Na spacer - oznajmiłam
- Tak, tak już ja znam te wasze spacery - chwycił się za boki
- Thomas ogarnij się i nie pij już więcej, bo ci włącza się matkowanie - skwitowała Paula
- Ale ja nic nie piłem - zarzekał się
- To podejdź bliżej - rozkazałam
- Nie - oznajmił - Dobra możecie wyjść, ale jak się zrobi ciemno wróćcie - powiedział, a my parsknęłyśmy śmiechem
- Dobrze mamusiu - pokiwałam mu na pożegnanie, kiedy wyszliśmy z hotelu zobaczyliśmy Reusa
- Ana on mnie zdradza - powiedziała udając przejętą Paula i pokazując rower, którym o ile się nie mylę Toni dźwigał Marco, zaśmiałam się pod nosem.
- Mnie też! - pojawił się znikąd Mario i zaczął gonić rower, oczywiście efekt był taki, że wraz z rowerem wszyscy wpadli w rów, podleciał do nich Kevin i zaczął się drzeć, że jego roślinkę pogniotą, czasem naprawdę nie idzie za nimi nadążyć. Kiedy wreszcie wyszli z rowu, ruszyłam w stronę Mario.
- A ty gdzie się szlajałeś - złapałam się za boki
- Yyy ja... - zaciął się
- No byliśmy na zakupach - tłumaczył Kevin
- Ach tak i co kupiliście? - spojrzałam się po nich
- Roślinki - oznajmił Kevin
- Po co? - zmrużyłam oczy
- No jak to po co dla mamusi - i uciekł z "roślinkami"
- A ty wreszcie przemówisz? - wbiłam swój wzrok w Mario.
- Tak, znaczy... chodź coś ci pokaże - wziął mnie za rękę i zaczął biec, zatrzymał się dopiero przy naszym pokoju.
- Mario, ale że ty chcesz teraz...
- Pokaże ci - powtarzał to samo, rzucił mnie na łóżko i zaczął ściągać koszulkę
- Brałeś coś? - spojrzałam się na niego
- Cicho - pocałował mnie. Cóż choć domyślałam się, że Mario spróbował tych roślinek od Kevina, poddałam się każdej pieszczocie. Kiedy już mieliśmy się złączyć zaczął nawoływać Kevin na korytarzu.
- Oh Mario bierz mnie, oh ah oh - wydurniał się Kevin
- Odejdź! - zawył Mario
- Pokazałeś jej już? - zapytał przez drzwi
- Zaraz! - oznajmił i odwrócił się do mnie tyłem, na jego prawym pośladku widniał napis "Ana kocham cię", nie wiedziałam, co zrobić chciało mi się tak śmiać, a z drugiej strony go udusić, ale uznałam że jutro sam się ukarze.
Niestety z seksu nici, bo Kevin cały czas siedział pod drzwiami i nas rozpraszał.
- Mario już godzinę tam siedzisz, chłopaki czekają! - skwitował Kevin
- Idę! - pocałował mnie w czoło i poszedł
- Gdzie? - spojrzałam na niego
- Mamy męską imprezę, więc bądź grzeczna jak mnie nie będzie - wyszczerzył się i wyszedł.
Jakoś nie chciało mi się ich niańczyć więc razem z Paulą zrobiliśmy sobie własną imprezę, po tańczyliśmy kupiliśmy trzy butelki wina i wróciliśmy do pokoju, gdzie wypiliśmy wino...

~`*~`

- Ana przesuń się - wymruczałem skacowany - Ana - powtórzyłem, kiedy ani drgnęła
- Zamknij się ja śpię - oznajmił ktoś, ale na pewno nie Ana, próbowałem otworzyć oczy, ale nie miałem siły, myślałem, że głowa mi wybuchnie.
- Dlaczego  śpisz w moim pokoju? I gdzie jest Ana? - zapytałem wciąż z zamkniętymi oczami
- Raczej dlaczego wy śpicie w moim pokoju - ten głos rozpoznałem aż za dobrze, zesztywniałem i otworzyłem oczy
- Trener? - zdziwiłem się
- Nie wróżka zębuszka - przekręcił oczami - mam was tu nie widzieć za 3...2... - ruszyłem z łóżka ciągnąc za sobą Krossa.
- TORNADO MNIE PORWAŁO! AAAAAAAAAA - zaczął się drzeć na korytarzu Toni
- Zamknij się - warknęłem na niego, a ten popatrzył na mnie z byka - Pamiętasz coś z wczorajszej imprezy? - spojrzałem na niego
- No, że Kevin latał bez gaci dalej nie pamiętam - oznajmił
- Ale to był początek imprezy Toni - załamałem się
- Tak? To się pochwal ile ty pamiętasz - założył ręce na piersi
- Pamiętam jakąś kozę - oznajmiłem dumnie
- Nie pal i nie pij więcej - zaśmiał się
- Ale była naprawdę! - krzyczałem za nim, rozejrzałem się po korytarzu, widać było grubo, bo znalazłem się dwa piętra wyżej niż powinienem, wróciłem do pokoju przygotowany na opieprz od Any, ale nie spała z Paulą jak zabita. Kiedy się odświeżyłem dostałem sms od Toniego.
,,Złaź na dół jest zwała !"

-
Ej no bez jaj otwierać! - darł się Kevin
- Co jest? - zapytałem
- Patrz, Kevin się znalazł - zaśmiał się Manuel
- To on się zgubił? - zdziwiłem się
- No zaraz po tym jak poszedł szukać kozy - oznajmił
- Wiedziałem, że była koza - wyszczerzyłem się
- Kevin gdzie zgubiłeś gacie? - zaśmiał się Gomez
- Nie wiem, otwierać te cholerne drzwi - zawył
- Dobra, już nie płacz - zaśmiał się Lahm i otworzył biedakowi drzwi
- To co z tą kozą? - zapytał Kevin
- Zaginęła - skwitował Manuel
- To przekreśliliśmy zwycięstwo Hiszpanów - zaśmiał się Lahm
- No, ale chociaż jeden mecz mogliby wygrać - oznajmił Kevin
- Przepraszam, że przerwę, ale co ma koza do Hiszpanów? - odezwała się Ana
- No, bo patrz oni tam mają te swoje latanie z peleryną i w berecie po jakimś tam boisku i za nimi lata koza - tłumaczył jej Lahm - I oni mówią, że ta ich koza przynosi im szczęście
- Matko, tam jak to określiłeś lata byk, a nie koza - zaśmiała się
- A to nie to samo, to ma rogi i to też - skwitował Kevin
- Nie - zaśmiała się
- To jednak Hiszpanie są w grze - skrzywił się Gomez
- Chociaż z Polakami będzie ubaw - szepnął mu Lahm, Ana na całe szczęście tego nie usłyszała
- Dzień dobry - podszedł gostek w czarnym garniaku - Czy nie widzieliście państwo kozy? - zapytał, a wszyscy popatrzyli po sobie
- Nieeee - odezwał się Lahm
- Widzą państwo to jest nowe zwierzątko szejków, którzy przebywają w tym hotelu, a teraz zaginęła - skwitował, po odejściu tego gościa wszyscy udali się w poszukiwaniu kozy.

~`*~`

Ja wiedziałam, że ci debile coś wymyślą... niedośc, że pomylili byka z kozą to jeszcze, zgubili nowe zwierzątko jakiegoś okropnie bogatego szejka. Biegaliśmy jak głupi po wszystkich pokojach i szukaliśmy tej przeklętej kozy, aby potem niezauważalnie podrzucić ją do pokoju tego szejka, ale na nic. Rozpłynęła się, na domiar złego chłopcy dostali od trenera kare za ich bojarze i musiałyśmy z Paulą same poszukać tego trawojada.
- Sprawdź tu - wskazała Paula na drzwi
- Ale jesteśmy już na piętrze gdzie są Włosi - skwitowałam
- To co? - spojrzała na mnie
- Oni mogą być w pokojach - oznajmiłam
- No coś ty wszyscy są pewnie na treningu, bo to dobra godzina na trening nie wydaje ci się - poruszyła brwiami, kilka wdechów i wydechów, otwieram
- Ups, sorry, sorry - zasłoniłam oczy ręką, cóż a jednak Włosi nie mają treningu, chyba go właśnie skończyli...
- Ooo trener mówił, że będzie nagroda, ale nie wiedzieliśmy, że taka - zaśmiał się jeden z nich
- Nie my nie z tych - odpowiedziałam - Nie widzieliście czasem kozy? - odważyłam się odsłonić jedno oko i spojrzeć na nich
- To jest taka nowa gra wstępna? - zmierzył mnie wzrokiem
- Czyli nie - wycofałam się - Nara - uciekłam z tego piętra
- ANA JEST, JEST TA MAŁA MENDA! - darła się Paula
- Gdzie?! - wbiegłam za nią
- Na balkonie, idioci przywiązali ją czyimiś gaciami, zabierajmy ją i misja skończona - oznajmiła, odprowadziliśmy kozę i miałyśmy spokój już cały dzień.

~`*~`

trzy dni później...


Przyjechali Pedro z Vico i nasz syn, oczywiście wybuchła debata jaką koszulkę ma ubrać nasz syn, ponieważ dzisiaj gramy z Polską, chcąc nie chcąc przegrałem tą bitwę z Ana i Kubuś przyodział koszulkę Polski, gdyby tylko wiedział jaki dzisiaj będzie cyrk na boisku...
- Patrz to temu blondynowi widać dupę! - krzyczał do mnie Marco i zwijał się ze śmiechu, tak tak przyznajemy się bez bicia zajumaliśmy całej polskiej reprezentacji majtasy, a teraz specjalnie faulujemy ich tak, żeby nasz występek było widać. Kuba wzrokiem zabija już nas od wejścia na boisko, pewnie będą chcieli się odegrać, ale my się nie damy!

~`*~`

- Ana czy ty to widziałaś! - podszedł do mnie Kuba
- To już wiem czyje te gacie były - skwitowałam
- Musimy się odegrać pomożesz nam? - spojrzał na mnie z nadzieją
- Co proponujesz? - uśmiechnęłam się
- Ty im umilisz obiad, a my sen - uśmiechnął się Kuba, podał mi wskazówki, na które zaraz przystałam i do dzieła, nie dam moich rodaków okradać z gaci, ani z niczego innego...
_______________________________________________________________________________________
Wiem, wiem długooo mnie nie było, ale internet mi skapitulował kiedy wróciłam z wakacji, myślę, że mi wybaczycie. Rozdział zostawię waszej ocenie, do napisania.

Jeszcze zrobię spam, nowy na:
http://kibic-pilkarz.blogspot.com/
i bohaterowie + zapowiedź na ;
http://yo-solo-soy-el-pecador.blogspot.com/

środa, 10 lipca 2013

24


I tak minęły kolejne dwa tygodnie, nie działo się nic spektakularnego, oprócz tego, że zamieszkaliśmy razem z Kubusiem u Mario. Paula z Marco postawili nas przed faktem dokonanym, biegałam tydzień po sklepach, żeby znaleźć idealną sukienkę, Mario wytrwał w sklepach tylko dzień, stwierdził, że woli cały dzień przewijać Kubusia niż nudzić się w sklepach.
- Ana nie uwierzysz! - piszczała na cały dom Paula
- Ana jest u góry przebiera się w nową sukienkę, wreszcie sobie ją kupiła, rozumiesz po tygodniu - słyszałam biadolenie Mario
- No to możemy sobie przybić piątkę, Marco szukał garnituru od dwóch miesięcy, aż dzisiaj mi oznajmił, że leci do Londynu po garnitur, trzy światy! - kolejna która biadoli...
- Ana już się przebrałaś?!
- TAK! - wyskoczyłam zza korytarza - i? - spojrzałam się na nich
- Nie pójdziesz w tym - oznajmił mi Mario
- Bo? - powiedziałam rozpaczliwym tonem
- Bo jest za krótka - skwitował
- Spadaj i tak, tak pójdę - założyłam ręce na piersi - Paula, a ty co myślisz?
- Ana no nie wpuszczę cię na wesele - oznajmiła Paula
- Dlaczego?
- Bo będziesz ładniejsza ode mnie - zaśmiała się - Nie no żartuje, ślicznie jest - przytuliła mnie - A teraz przepraszam, bo mój przyszły mąż napisał, że wrócił - cmoknęła mnie w policzek i wybiegła, usiadłam obok Mario na kanapie, a ten cały czas mi się przyglądał.
- Coś ci nie pasuje? - spojrzałam się na niego
- Na ślubie będziesz tańczyć tylko ze mną - oznajmił
- Się zastanowię - wystawiłam mu język
- Żadne zastanowię, bo poskarżę się twojemu tacie - zagroził mi
- A co utworzyliście jakąś koalicje? - zaśmiałam się
- Ja ci dam... - rzucił mnie poduszką
- Znowu zaczynasz! - oddałam mu
- Tak - zrzucił mnie z kanapy, a zaraz przydusił mnie na podłodze, Kubuś który oglądał bajki zaczął się śmiać.
- Dziecko patrzy - upomniałam go
- Przecież nie robię tego... - rozpiął mi zamek od sukienki - ani tego... - zaczął całować mnie po szyi
- Matko dzieci opanujcie się! - wparował do salonu matka Mario, ups
- Mamo miałaś pukać czym wejdziesz - zawył niezadowolony Mario
- Tak, tak wy tutaj się zajmujecie sobą, a Kubuś ogląda zboczone bajki
- Zboczone? - odwróciliśmy się w stronę telewizora, gdzie właśnie leciały teletubisie
- Ta bajka nie jest zboczona, to była moja ulubiona bajka w dzieciństwie, zaraz po pokemonach
- Tak czy owak, jestem tutaj, bo chciałam wam oznajmić, że my na ślubie będziemy krócej, więc chętnie weźmiemy Kubusia ze sobą, wtedy będziecie mogli zając się sobą, a wiecie ja nie mam nic przeciwko, pojawiania się kolejnego wnuka - puściła nam oczko, schowałam się za Mario i cicho zaśmiałam
- Dzięki mamo, myślę, że popracujemy nad kolejnym potomkiem - spojrzał na mnie z bananem na twarzy - Byłoby nam łatwiej gdybyś nie przeszkadzała
- Mario - szturchnęłam go
- To od dzisiaj będę pukać, tylko błagam was nie przy Kubusiu - spojrzała się na nas
- Spokojnie, nie będziemy - zarzekałam się

- Ana, a jak się wywrócę...albo nie wiem rozedrze mi się suknia - panikowała Paula, w dzień ślubu
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze, jak już poświecisz tyłkiem przed gośćmi - zaśmiałam się
- Ej! - zawyła
- Marianna żartowała, wszystko będzie idealnie - uspokajała Paule Vico
- Ana pójdziesz sprawdzić czy Marco już się ubrał, bo on zawsze tak wolno się ubiera - poprosiła Paula
- Okej - poszłam do domu obok, gdzie stacjonowali chłopacy
- Oh Ana jakie szczęście! - wyściskał mnie Kevin
- Też się cieszę, że cię widzę - powiedziałam trochę oszołomiona jego zachowaniem
- Jest problem, wielki problem! - darł się na cały dom Kevin
- Co się stało?! - zapytałam
- Marco nie może zapiąć koszuli! - wymachiwał łapskami
- Ale jak to? Tak mu bebzol wyskoczył, a ostrzegaliśmy, żeby tyle nie jadł - skwitowałam
- Nieeee, dziury do guzików wyparowały! To pewnie przez te upały! - oznajmiła, a ja się cicho zaśmiałam, co oni znowu sobie ubzdurali
- Marco - weszłam do pokoju
- ANA! - powiedzieli wszyscy chórem
- Pokaż to - podeszłam do niego i chwyciłam za koszulę - Marco błagam cię - wyjęczałam - Widzisz tutaj są dziurki - odkryłam materiał
- Ooo ale one były tak schowane - odpowiedział
- Nie dziwiło cię, że z jednej strony są dziury, z drugiej nie ma - uśmiechnęłam się
- No właśnie tak, ale nie wiedziałem jak to zapiąć - wzruszył ramionami
- Dobraaaa, jakieś jeszcze problemy? - rozejrzałam się po chłopakach
- Żadnych - odpowiedzieli zgodnie
- To za godzinę się spotykamy w kościele - oznajmiłam i wyszłam.

Uroczystość zaczęła się punktualnie, oprócz gości zjawili się też fotoreporterzy, niestety nie udało się zachować w tajemnicy tego wydarzenia. Przysięga była piękna, położyłam głowę na ramieniu Mario, a on pocałował mnie w skroń, za to Kubuś wdrapał się na kolana Kevina i ciągnął go za ucho. Wesele odbywało się w bogato zdobionej sali, na obrzeżach Dortmundu, najciekawsze były wygibasy Kevina, który jak twierdził specjalnie poszedł na lekcje tańca, jednak nie przyniósł chluby swojej nauczycielce, kiedy była wolna muzyka wziął mnie na parkiet i tańczyliśmy kankana, z całą pewnością ten taniec pasował do ballady. Potem odbił mnie Mario, kołysaliśmy się w rytm muzyki, aż nie usłyszeliśmy śmiechów, spojrzałam na Agatę gdzie jeszcze chwilę był mój szkrab, wskazała na Kevina, który właśnie wsadził Kubusia do tortu weselnego, a mały pulchnymi łapkami nabierał tort do buzi.
- Ja go zabije - wyszeptałam, goniłam Kevina po całej sali, a mama z mamą Mario zabrały Kubusia do kąpieli i spania. W trakcie gonitwy coś mi zasłoniło oczy, a wszyscy zaczęli klaskać, okazało się, że właśnie złapałam, a raczej spadł na mnie welon. Krawat pana młodego złapał Santana, gdy tańczyliśmy Santana deptał mnie po stopach, na szczęście piosenka nie trwała długo. Rozeszliśmy się do pokoi gdzieś przed 5.
- Ana - szturchnął mnie Mario, kiedy leżeliśmy w łóżku
- Hmm? - odwróciłam się do niego
- To znaczy, że teraz musisz wziąsc ślub z Santaną? - spojrzał na mnie, wiedziałam, że jest lekko podpity, uśmiechnęłam się i pokiwałam przecząco głową - To dobrze - skwitował i mnie przytulił
- Idę sprawdzić czy Kubuś śpi - wyszeptałam i wstałam
- A coś ekstra? - uśmiechnął się cwaniacko
- Jutro
- Za długo, po co czekać - zaśmiał się i położył się na mnie - to noc poślubna - skwitował
- Ale Pauli i Marco - zaśmiałam się
- No właśnie więc jak będziemy za głośni to wszystko zwalimy na nich - zaczął mnie rozbierać, to była długa namiętna noc, a raczej dzień, nie szczędziliśmy sobie czułości, popołudniu kiedy zeszliśmy na śniadanie, przy naszym stoliku trwała zacięta rozmowa.
- Słyszeliście ich, ale dali koncert w nocy - skwitował Kevin
- Ale kto? - zapytał Mario
- No Paula z Marco, w całym hotelu ich było słychać - oznajmił
- Aaaa - przeciągałam i spojrzałam się na Mario, ten się wyszczerzył
- No, ale skąd wiesz, że to na pewno oni? - zapytał Kuba
- Bo to ich noc poślubna kochanie - poinformowała go Agata
- No właśnie - przytaknęłam i schowałam się za Mariana, bo czułam jak poliki mnie palą

~`*~`

- Ana samolot czeka, jesteś już gotowa? - zawyłem i czekałem na nią z Kubusiem w samochodzie - Widzisz synu tak to jest z tymi babami, nigdy nie są uszykowane na czas - opowiadałem synowi
- Już - wpakowała się z tyłu obok Kubusia
- Ba-ba - powiedział Kubuś, a ja się do niego odwróciłem, kurczę zapomniałem, że on teraz jest jak papuga, wszystko powtarza
- Kochanie baba jest w domu, jak przylecimy to ją odwiedzimy - skwitowała Ana, a ja odetchnąłem z ulgą
- Mario coś nie tak? - spojrzała się na mnie Ana
- Nie, dlaczego? - zapytałem
- Bo tak ciężko oddychasz - skwitowała
- Trochę się stresuje
- Spokojnie - poklepała mnie po ramieniu

- E MARIO MA LASKĘ! - zawył na całe lotnisko, któryś z reprezentacji
- Który odkrył Amerykę? - spytałem podchodząc do nich
- Klose - wskazali na niego wszyscy palcem
- Co taka laska robi z tobą? - zapytał mnie, już chciałem mu odpowiedzieć, ale przyszedł trener, że mamy pakować się do samolotu, witajcie pierwsze mecze grupowe...
__________________________________________________________________________________
Krótki, wiem... Taki sobie, też to wiem, ale dopadło mnie wakacyjne lenistwo i pakowanie na wczasy, a więc przez dwa tygodnie mnie nie będzie, chyba, że dopadnę gdzieś wifi, to wstawię...

czwartek, 4 lipca 2013

23

Po tej jakże krępującej scence na plaży, Mario wyjechał, oczywiście najpierw pożegnał się z synem, gdy wróciliśmy został tydzień do roczku Kubusia. Nie miałam czasu na przemyślenia, bo przecież wszystko musi być jak należy dla mojego małego królewicza. Wiem dobrze, że BVB wchodzi teraz w decydującą walkę o mistrzostwo, ale chyba małemu nie odmówią przyjścia.

- To będzie długa noc - westchnęłam, kiedy dopięłam wszystko godzinę przed przyjściem gości do końca.
- Co ty mówisz dziecko, przecież to roczek, o 22 będzie pewnie koniec - odezwała się moja mama, która razem z tatą i resztą najbliższej rodziny wbili na roczek.
- Nie znasz chłopaków z BVB - uśmiechnęłam się
- To wiesz, co Marianno, może ty się położysz? - spojrzała na mnie
- Nie, mam już makijaż i sukienkę, nie będę się znów przebierać - skwitowałam - Wiesz może gdzie jest Mario z naszym solenizantem? - rozejrzałam się
- Poszedł położyć małego, jeszcze na chwilę - oznajmił ojciec
- Pójdę do nich zarzec - wstałam i powędrowałam do mojej sypialni, gdzie zastałam śpiącego Mario z Kubusiem na klatce piersiowej, ten widok mnie rozczulił do tego stopnia, że poszłam się położyć obok nich, Mario zerknął na mnie i zaraz przygarnął mnie do siebie.

- GDZIE JEST MÓJ ZIOM! - zawołał Kevin czym mnie przebudził, a jednak zasnęłam.
- Marianna jakiś głośny facet przyszedł, ja nie wiem kto to - powiedziała spanikowana mama wchodząc do mojego pokoju
- Ana chodź tu! - wołał mnie przez śmiech tata - Ciocia Janka goni Kevina z wałkiem!
- Co?! - zerwałam się z łóżka. Czy aby na pewno nie jestem w wariatkowie? Zbiegłam na dół i zatrzymałam ciocie, która nagle zaczęła piszczeć, kurde no, czy oni coś brali? - Ciociu spokojnie - położyłam jej dłoń na ramieniu
- Odejdź duszo nieczysta! - odskoczyła ode mnie
- Tato! - spojrzałam na niego błagalnie
- Wiesz, że do cioci Janki po aviomarinie się nie podchodzi - skwitował z powagą, ale wiedziałam, że chce mu się śmiać.
- Ale czy aviomarin nie wywołuje snu? - spojrzała się na mnie Paula
- No tak, u wszystkich poza ciocią Janką, ona wtedy staje się nadpobudliwa, jak zresztą widać - pokazałam na Kevina chowającego się za moją mamą.
Sytuacja została opanowana dopiero wtedy kiedy pojawiło się jedzenia, ciocia Janka wciągnęła chyba z połowę tego, co było na stole, piłkarze, którzy przyszli w międzyczasie patrzyli na nią zdumieni, ah nie ma to jak rodzina...
- Czas otworzyć prezenty! - krzyknął podekscytowany Kevin, zaniosłam Kubusia przed sporą piramidę prezentów i zaczęliśmy je wspólnie otwierać.
- Ten jest od nas - wskazał tata, rozpakowałam go, w środku była koszulka reprezentacji Polski z nazwiskiem Götze, jak to dziwnie wygląda, polska koszulka z niemieckim nazwiskiem, na meczach reprezentacji może być zabawnie kiedy ją Kubusiowi ubiorę. - Götze, bo pewnie Kubuś będzie miał nazwisko po ojcu, ale gdybyś widziała miny sprzedawców kiedy to zamawiałem - zaśmiał się ojciec, pokazałam wszystkim koszulkę, Mario najpierw naburmuszył oczy, ale potem się uśmiechnął.
- Teraz nasz! - zatuptał Felix, gdy go otworzyłam wybuchnełam śmiechem, otóż rodzina Götze kupiła niemiecką koszulkę reprezentacji z nazwiskiem Korzyński, widoczni Błaszczykowski maczał w tym palce, bo tylko on nie zareagował na to, a skąd rodzina Mario wiedziałaby, że w Polsce się odmienia nazwiska.
- Teraz będzie nosić na zmianę - zaśmiał się Mario
- Dobra teraz mój - zarządził Kuba, tutaj był normalniejszy prezent, choć i tak związany z piłką. Pierwsze korki Kubusia, nawet nie wiedziałam, że takie malutkie robią.
- Są śliczne - szepnęłam i uśmiechnęłam się do Kuby, a jego chrześniak właśnie sprawdzał czy buty są dobre w smaku.
- Mój jest na dworze złożyliśmy się z Santaną - oznajmił Kevin
- Czy to naprawdę to co myślę - zapytałam zaszokowana Mario
- Debile - szepnął
- Czyli tak - zrobiłam oczy jak pięciozłotówki, otóż przed nami stała koza z gumową Jolą na grzbiecie.
- Wiesz Ana wiem, że twój zapas mleka się skończył więc Helga będzie serwować mleko Kubusiowi - oznajmił dumnie Santana
- To imię mnie już przeraża - skwitowałam
Gdy uporaliśmy się jakoś z Helgą uciekającą we wszystkie strony i Kubusiem, który zaczął już dreptać wszyscy postanowili się zbierać, ta oprócz mojej wesołej rodzinki, wiedziałam, że zostaną, choć dom wujka Antoniego jest duży to i tak za mały dla wesołej ferajny. Usadowiłam rodziców w moim pokoju, Kubuś spał z nimi, ciotkę Jankę w jednym pokoju gościnnym, jej dzieci w kolejnym, a Antoni i tak musiał dzielić pokój z dziadkami, oczywiście kiedy to usłyszał wybył na cała noc.


- A ty gdzie będziesz spać? - usiadł obok mnie Mario
- Na kanapie - oznajmiłam
- Mój dom stoi pusty, rodzice pojechali do siebie - powiedział zachęcającym tonem i szturchnął mnie
- Nie zostawię Kubusia
- Dobrze wiesz, że twoi rodzie i tak teraz ci go nie oddadzą - zaśmiał się
- Prawda - uśmiechnęłam się, pobiegłam oznajmić mamie, która się dziwnie uśmiechała i odpowiedziała, że nie ma sprawy. - Już - oznajmiłam i pojechaliśmy do domu Mario, w połowie drogi bałam się sama siebie, czy ja dobrze zrobiła zgadzając się być z nim w jego domu sama na sam... A jeśli się coś wydarzy, a potem znów pojawi się Kate, albo inna wywłoka?
- Jesteśmy - z zamyśleń wyrwał mnie głos Mario
- Mhm - pokiwałam głową i wyszłam, choć byłam strasznie zmęczona postanowiłam, że nie zasnę tej noc, dla własnego bezpieczeństwa.- Mario gdzie masz laptopa - spytałam kiedy weszliśmy do domu
- Na półce, o tam - wskazał - Ale po co ci laptop? - podrapał się po głowie
- A naszła mnie ochota na film - wzruszyłam ramionami i wzięłam laptopa na kolana
- Jeszcze w samochodzie mówiłaś, że jesteś zmęczona - powiedział zdziwiony
- Kobieta zmienną jest - skwitowałam i włączyłam byle jaką komedie
- Ja idę się wykapać, w razie, co wiesz, gdzie są sypialnie - skwitował Mario i poszedł na górę, odetchnęłam z ulgą, może ten film to dobry pomysł, aby nie spać...

~`*~`

Zszedłem po cichu na dół, aby sprawdzić, jak tam Ana. Przecież widziałem jak jej się oczy kleją, więc co ona wydziwia. Zobaczyłem ją w salonie pół śpiącą.
- Ana choć spać - podszedłem do niej
- Jak się skończy - oznajmiła
- Ana no nie wygłupiaj się - spojrzałem na nią
- Oglądam film - skwitowała
- Zasypiasz na siedząco - założyłem ręce na boki
- Oglądam nie widzisz - pokazała na ekran
- Widzę jak ci się oczy zamykają, nie wygłupiaj się tylko idź się połóż
- Jak obejrzę
- Ale ty jesteś uparta - wziąłem ją na ręce, nawet nie miała siły, aby protestować, położyłem ją na łóżko, a zaraz ułożyłem się obok niej.
- Właśnie tego chciałam uniknąć - wyszeptała już z zamkniętymi oczami
- Ale czego? - spojrzałem na nią
- Znów być blisko ciebie
- A co w tym złego - zdziwiłem się
- W tym nic, ale w tym co może się stać po tym, znów pojawi się Kate, albo inna wy... wybranka - westchnęła
- Jesteś głupia... - skwitowałem oburzony
- Wychodzę - oznajmiła i już chciała się ruszyć, ale przygniotłem ją własnym ciałem i wpiłem się w jej usta
- ...Jesteś głupia, bo nie zauważasz, że tylko ty i jasne Kubuś się dla mnie liczycie - oznajmiłem i znów wpiłem się w jej usta. Ana po tych słowach poddała się moim pieszczotą, sen odłożyliśmy na później, teraz mieliśmy przeżyć, swój drugi pierwszy raz. Tylko, że ten na pewno zapamiętam. Szybko pozbyliśmy się rzeczy, wodziłem rękoma po całym ciele Any, poznawałem je na nowo, kiedy całowałem jej szyje Ana słodko mruczała, wreszcie przyciągnęła mnie do siebie, oznajmiając, że nie chce już czekać. Wszedłem w nią zdecydowanie, a ta jęknęła z rozkoszy, tej nocy złączyliśmy się jeszcze dwa razy. I przyznam szczerze, że to była najlepsza noc w moim życiu.
- Jeszcze raz mnie nazwiesz głupią, to cię skopie - wyszeptała przytulając się do mnie
- Nie zamierzam - zaśmiałem się i pocałowałem ją w skroń - Dobranoc...kochanie - uśmiechnęłam się
- Słodkich snów...ko... nie powiem tego - zaśmiała mi się w klatkę piersiową
- Popracujemy nad tym, mamy czas - pogłaskałem ją po włosach
- Czwarty raz nie dostaniesz - zastrzegła
- Ugh... szkoda - westchnąłem, Ana nie odpowiedziała, zasnęła...

~`*~`

I po tej cudownej nocy, zaczęła się bajka. Większość czasu spędzaliśmy u Mario, chyba mam tu więcej ubrań niż u wujka Antonia już, to samo tyczy się Kubusia, który uwielbia dręczyć Marco i Paule, przez płot, ostatnio Paula posadziła sobie nowe drzewa, wystarczy, że poszliśmy z Kubusiem na odwiedziny, drzewka przybrały nowy awangardowy kształt. Pojawiamy się razem na imprezach i muszę przyznać, że ani razu nie złapałam Mario, aby gapił się zawzięcie na inną. Jestem szczęśliwa, że dałam mu szanse.
Dziś jest wielki dzień, BVB gra z Schalke, a Bayer z HSV... to ostatnie mecze w tym sezonie, a nadal nie wiadomo kto jest mistrzem, jeśli wygra Borussia, a Bayer przegra mistrzem zostaje oczywiście BVB, ale jeżeli oba zespoły wygrają, wtedy decyduje mała tabela, gdzie FCB będzie niestety lepsze od BVB. Siedzę na trybunie WAG's razem z Kubusiem, drę się wniebogłosy, co oburza inne kobiety piłkarzy, oczywiście Paula i Agata mi wtórują, jak dobrze, że ona są tak walnięte jak ja. Znamy wszystkie przyśpiewki i nie boimy się ich śpiewać, to nie pasuje innym babką siedzącym na tej trybunie, one raczej przyszył tu polansowac, cóż co kto lubi, mówiłam Mario, że chce usiąść z normalnymi kibicami to nie uparł się.
- Ana wygrali! Wygrali! - darła się Agata rzucając mi się na szyje. Po chwili zapanowała cisza, spiker ogłaszał wynik z Monachium.
- Panowie i Panie, mecz Bayer - HVS zakończył się wynikiem... - zrobił przerwę, a mi dosłownie stanęło serce...3 do - moja mina zrzedła - ... do 4! - wydarł się spiker, a stadion oszalał, WAG's piszczała i zbiegały na murawę, bądź co bądź też musiałam to zrobić, bo w przeciwnym razie zostałabym stratowana.
- ANA! - darł się Mario z połowy boiska, kiedy znalazłam się przy nim, chciałam rzucić mu się w ramiona, ale po pierwsze miałam Kubusia na rękach i po drugie widziałam nachodzącego Nuri Sahina z piwem, które po chwili zostało wylane na Mario.
- Ja mu chciałam dać dziecko - zaśmiałam się do Nuri
- Przecież możesz - poruszył zabawnie brawami
- Zboczeńcy - udałam oburzanie
- Dzisiaj możemy - pokazał mi język i pobiegł dalej.
- Gratuluje - przytuliłam się do Mario, odebrał ode mnie Kubusia i przygarnął mnie do siebie, złączyliśmy się w namiętnym pocałunku
- To co z tym dzieckiem? - spojrzał na mnie
- Przecież je trzymasz - pokazałam mu język
- Możemy popracować nad następnym - oblizał się
- Pomyślę nad tą propozycją - uśmiechnęłam się
- Przepraszamy, że przeszkadzamy, ale chcieliśmy coś ogłosić - podeszli do nas Paula i Marco
- Jesteś w ciąży! - skwitowaliśmy równo z Mario
- Haha nieeee, jeszcze - powiedziała Paula, patrząc na Marco
- Zaręczyliśmy się - powiedzieli równo
- Kolejny powód do świętowania! - pisknął Kevin
- To kiedy ślub? - spojrzałam na nich
- Za dwa tygodnie - skwitowali
- Tak szybko? - zdziwił się Mario, a ja dałam mu kuksańca w żebra
- Tak, bo potem wyjeżdżamy na zgrupowanie reprezentacji i chce, aby tam Paula była jako moja żona - oznajmił Reus
- Zapomniałem o tym! - pacnął się w czoło Mario - Ana myślę, że zaszczycisz mnie swoją obecnością - spojrzał na mnie
- Oczywiście - pokazałam mu język - Ej, a czy wy czasem nie jesteście w grupie z Polską? - spojrzała się na nich
- Jesteśmy - oznajmił, to może być ciekawy miesiąc, ślub i zgrupowanie...
___________________________________________________________________________________
Oni nie mieli być jeszcze razem, ale nie miałam serca już ich trzymać oddzielnie...